
Zaraz po przyjściu na miejsce przebrałem się i zobaczyłem, iż uda, pośladki i plecy są całe sine (tak mówili koledzy). Największy problem miałem z siadaniem i spaniem. Przez wiele nocy mogłem leżeć tylko na brzuchu. Oczywiste, iż w dzień odpoczynku dla mnie nie było...
Nazajutrz skoro świt, wśród klątw, razów i niemieckich wyrzekań, rozpoczął się kolejny boży dzień. Zaczęło się od mycia i sprzątania. Ponieważ były tylko dwa krany, myć się szliśmy we dwóch. W wojsku zawsze myliśmy się do pasa, więc i teraz półnago przystąpiłem do ablucji. Jakiś kmiotek przy mnie (w mojej parze) umoczył dłonie i zaczął tą wodą pocierać sobie koniec nosa. Naraz aż zaskowyczał, kiedy dosięgnął go harap pana Drążka, dyżurnego szupona, który zaczął mu po niemiecku wymyślać, nie przebierając w słowach. Biedny chłopek nie rozumiał ni w ząb.
- Ty, co on pierdoli?!
I, rzecz jasna, iż razy teraz posypały się na niego jak grad, bo Drążek świetnie umiał po polsku. Zawołałem:
- Uciekaj stąd! Przyjdź myć się bez tych lumpów na górze!
Po zakończeniu tzw. ``ćwiczeń gimnastycznych`` każdego dnia prowadzono nas, otoczonych kordonem z psami na smyczy, do pracy. Najczęściej obrabialiśmy wspomniane ogródki wokół willi niemieckich przy ulicy Piłsudskiego i przy księdza Kujota. Kilka razy byłem również wraz z kolegami przy uprawianiu jakiegoś dużego ogrodu na Tarpnie. Prowadził nas wtedy jego właściciel - esesowiec z ogromnym wilczurem w kagańcu, który cały czas rwał się i nieustannie na nas ujadał.
Któregoś dnia zatrzymano nas dłużej na apelu porannym. Przyszedł komendant obozu Schulz ze swoją świtą i rozkoszował się widokiem maltretowanych i poniżanych ``podludzi``, wykonywanych przez nas karnych ćwiczeń, padnij! powstań! pompen! (pompki), u.s.w. i tak dalej. Po chwili pojawił się szupon i wepchnął ``nowego`` w kajdanach. Biedak był pobity, w podartej odzieży i cały unurzany w pyle węglowym
Pierwszy raz widziałem, jak zmieniła się twarz Schulza. Tak wyobrażałem sobie morderczą bestię!