Żyjecie razem bez ślubu i prowadzicie wspólne finanse? Uważajcie. Dla urzędu i przepisów jesteście sobie obcy. Każdy transfer powyżej 5 733 złotych w ciągu pięciu lat może oznaczać konieczność zapłaty podatku choćby do 20 procent podatku. Portal Infor alarmuje, iż realizowane są ogromne kontrole z urzędów skarbowych.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Marta zarobiła w zeszłym roku 80 tysięcy złotych jako programistka. Jej partner Jakub prowadzi własną kawiarnię, która właśnie się rozkręca – w ubiegłym roku wygenerował 30 tysięcy zysku. Mieszkają razem, mają wspólny kredyt na mieszkanie i dzielą wszystkie koszty życia po równo. W praktyce oznacza to, iż Marta regularnie dopłaca do wspólnego budżetu, bo zarabia więcej.
Niedawno poszli do doradcy podatkowego, żeby sprawdzić, czy mogą rozliczać się wspólnie. Usłyszeli coś, czego się nie spodziewali: każdy większy przelew między nimi może być potraktowany przez urząd skarbowy jako darowizna. A od darowizn płaci się podatek.
Limit który łatwo przekroczyć
Osoby pozostające w nieformalnych związkach trafiają do trzeciej grupy podatkowej – dokładnie tak samo jak obcy ludzie, sąsiedzi czy znajomi. Limit wolny od podatku wynosi tylko 5 733 złote łącznie w ciągu pięciu lat. Dla porównania – małżonkowie mają limit 36 120 złotych. To ponad sześć razy więcej. Rodzice, dzieci i rodzeństwo również korzystają z tego samego wysokiego progu. choćby ciotki, wujkowie i kuzyni mają lepiej – ich limit to 27 090 złotych.
Dlaczego to taka różnica? Bo w polskim prawie narzeczeństwo, partnerstwo czy inna instytucja poza ślubem po prostu nie istnieje jako kategoria prawna. Ustawodawca wyraźnie stwierdza, iż osoby pozostające faktycznie we wspólnym pożyciu małżeńskim nie tworzą rodziny w rozumieniu przepisów Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
Wróćmy do Marty i Jakuba. jeżeli w ciągu roku Marta przeleje Jakubowi 15 tysięcy złotych na wspólne wydatki, technicznie rzecz biorąc przekroczyła limit o prawie 10 tysięcy. I teoretycznie powinna zgłosić to do urzędu skarbowego jako darowiznę i zapłacić od niej podatek.
Wspólne gospodarstwo to nie wytłumaczenie
Można by pomyśleć, iż wystarczy wytłumaczyć urzędowi: „To nasze wspólne gospodarstwo domowe, dzielimy wszystkie koszty”. Problem w tym, iż dla fiskusa to niewystarczający argument.
Portal PIT.pl przytacza najważniejszy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z marca 2016 roku. NSA uznał, iż między konkubentami każdy transfer gotówki może być darowizną. Jedynie wydatki na zwykłe, bieżące potrzeby związane ze wspólnym gospodarstwem można wyłączyć spod opodatkowania.
Ale co to znaczy „zwykłe, bieżące potrzeby”? Tu zaczyna się problem. Czynsz i rachunki – pewnie tak. Wspólne zakupy spożywcze – również. Ale co z większymi wydatkami? Wspólne wakacje za 10 tysięcy? Spłata kredytu za mieszkanie? Kupno samochodu na firmę partnera?
Portal Rzeczpospolita.pl opisuje sprawę, która dotarła do NSA. Para żyjąca w konkubinacie przegrała spór z urzędem skarbowym, bo nie potrafiła wyjaśnić szczegółowo, jakie konkretnie kwoty zostały wydatkowane na wspólne potrzeby. NSA przyznał, iż co do zasady nie kwestionuje konkubinatu, ale w takich sytuacjach trzeba wykazać prowadzenie wspólnego gospodarstwa. Ciężar dowodu spoczywa na podatniku.
Innymi słowy – jeżeli nie macie szczegółowej dokumentacji każdego wydatku, urząd może zakwestionować wasze wyjaśnienia.
Ile dokładnie zapłacisz
Portal Podatnik.info szczegółowo tłumaczy system opodatkowania darowizn w trzeciej grupie podatkowej. Stawki są progresywne i rosną wraz z wartością darowizny.
Jeśli otrzymasz od partnera łącznie 8 tysięcy złotych w ciągu pięciu lat, nadwyżka ponad limit wyniesie 2 267 złotych. Podatek od tej kwoty to 12 procent, czyli około 272 złote. Nie tragedia, ale wciąż nieprzyjemny wydatek za zwykłe wspólne życie.
Gorzej przy większych kwotach. jeżeli partner przeleje ci 20 tysięcy złotych – na przykład jako wkład na wspólny samochód czy biznes – nadwyżka wyniesie 14 267 złotych. Podatek to już 1 420 złotych plus 16 procent od kwoty powyżej 11 833 złotych. Łącznie wychodzi około 1 809 złotych do zapłaty.
A co gdy w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze? Darowizna nieruchomości o wartości 100 tysięcy złotych. Podatek wyniesie wtedy 18 766,70 złotych. To ogromna kwota, która może skutecznie zniechęcić do przeniesienia współwłasności mieszkania na partnera. Jeszcze gorzej, jeżeli w ogóle nie zgłosisz darowizny w terminie. Wtedy urząd może naliczyć sankcyjny podatek w wysokości 20 procent od całej wartości przekazanych środków, nie tylko od nadwyżki.
Portal Prawo-cywilne.info opisuje historię pary, która po latach wspólnego życia zdecydowała się na ślub głównie z powodów finansowych. Kobieta chciała przepisać na partnera połowę mieszkania. Obliczyli, iż bez ślubu zapłaciliby kilkanaście tysięcy złotych podatku. Po ślubie – zero złotych.
Ustawa o podatku od spadków i darowizn jest w tym aspekcie bardzo jasna. Małżonkowie należą do pierwszej grupy podatkowej i mogą przekazywać sobie majątek do wartości 36 120 złotych bez żadnych konsekwencji podatkowych. Powyżej tego limitu płacą symboliczne stawki – zaledwie 3 do 7 procent.
Dla wielu par to właśnie aspekt finansowy staje się ostatecznie decydującym argumentem za legalizacją związku. Ślub przestaje być kwestią uczuć czy przekonań, a staje się racjonalną decyzją ekonomiczną.
Co możesz zrobić już dziś?
- Jeżeli pozostajesz w nieformalnym związku, przede wszystkim zacznij dokumentować absolutnie wszystko. Każdy przelew między wami powinien mieć szczegółowy opis – nie ogólny „przelew” czy „zwrot”, tylko konkretnie „czynsz maj 2025 – połowa”, „zakupy spożywcze”, „rata kredytu – udział 50%”.
- Zachowuj wszystkie faktury i rachunki za wspólne wydatki. Portal Rzeczpospolita.pl cytuje Annę Misiak, doradcę podatkowego z MDDP, która podkreśla: gdy różnice w dochodach partnerów są znaczne lub jedna ze stron w ogóle ich nie osiąga, uregulowanie rozliczeń pod kątem potencjalnych aspektów podatkowych powinno być priorytetem.
- Rozważ założenie wspólnego konta, na które oboje wpłacacie proporcjonalnie do zarobków. Z tego konta opłacacie wszystkie wspólne wydatki. To znacznie upraszcza sytuację, bo nie ma wtedy bezpośrednich przelewów między partnerami.
- Możesz też zawrzeć pisemną umowę o wspólnym prowadzeniu gospodarstwa domowego, w której szczegółowo określicie zasady finansowe waszego związku. Zakup większych dóbr na współwłasność z oznaczeniem wielkości udziałów poszczególnych współwłaścicieli również znacznie upraszcza kwestie podatkowe.
- Jeśli planujesz duży zakup – mieszkanie, samochód, inwestycję – i chcesz, żeby partner miał udział we własności, przemyśl wcześniej ślub. Może się okazać, iż formalizacja związku zaoszczędzi wam dziesiątki tysięcy złotych.
- Jeżeli planujecie ślub, warto rozważyć ustanowienie rozdzielności majątkowej – nie chodzi o brak zaufania, ale o wygodę i bezpieczeństwo. To dobre rozwiązanie zwłaszcza wtedy, gdy jedno z Was prowadzi własną działalność gospodarczą. W takim przypadku drugi małżonek nie odpowiada za ewentualne długi związane z firmą. Rozdzielność niczego Wam nie odbiera – przez cały czas możecie prowadzić wspólne gospodarstwo domowe, rozliczać się jako małżeństwo i korzystać z wyższych limitów podatkowych.
Przy ustalaniu rzeczywistości podatkowej należy pamiętać, iż nie istnieją żadne podstawy prawne, aby konkubinat traktować podobnie do wspólności ustawowej małżeńskiej. Między partnerami nie powstaje wspólnota majątkowa, więc ich zarobki to prywatne zarobki każdego z nich, a zakupiony sprzęt należy formalnie do tego, kto go kupił. Para może mieszkać razem dwadzieścia lat, mieć troje dzieci, wspólnie spłacać kredyt – ale jeżeli nie mają ślubu, każdy większy przelew między nimi wymaga dokumentowania i potencjalnie opodatkowania.
Żyj jak księgowy lub weź ślub
W Polsce według różnych szacunków może być choćby kilkaset tysięcy par żyjących w nieformalnych związkach. To nie margines społeczny, tylko coraz powszechniejsze zjawisko. Szczególnie młodsze pokolenia coraz częściej odkładają ślub na później lub rezygnują z niego całkowicie. Powody są różne: strach przez związkiem, przed ewentualnym rozwodem, przed wydatkami. Mimo to prawo podatkowe kompletnie ignoruje tę rzeczywistość. przez cały czas premiuje wyłącznie tradycyjny model małżeństwa, traktując wszystkich innych jak obcych sobie ludzi. System nie rozróżnia pary mieszkającej razem od dziesięciu lat i wychowującej wspólne dzieci od przypadkowego znajomego z ulicy.
Ostatecznie masz dwie opcje. Albo żyjesz w nieformalnym związku i prowadzisz skrupulatną księgowość każdej wspólnej złotówki. Albo decydujesz się na ślub i zyskujesz spokój podatkowy.
Dla wielu osób to właśnie aspekt finansowy, nie sentymentalny, przesądza o decyzji. Kiedy obliczą, ile mogą zaoszczędzić na podatkach jako małżeństwo, formalizacja związku staje się racjonalnym wyborem ekonomicznym.
System jest archaiczny i nie nadąża za zmianami społecznymi. Ale póki przepisy się nie zmienią, pary żyjące bez ślubu muszą albo nauczyć się żyć z segregatorem dokumentów, albo w końcu powiedzieć sobie „tak” przed urzędnikiem stanu cywilnego. Bo w oczach fiskusa miłość bez papierka to seria podejrzanych transakcji, które mogą w każdej chwili zainteresować urząd skarbowy.