Obudziło mnie mocne walenie w drzwi. Bum, bum, bum. Zignorowałam je, ale nie udało mi się ponownie zasnąć. Kiedy ponownie zaczęłam osuwać się między sen a jawę, gdzie absurd snu miesza się z jaźnią rzeczywistości ponownie wyrwało mnie z pół majaków: bum, bum, bum. Skąd to? Od drzwi wejściowych, czy z tyłu od werandy? Kto to dzisiaj wali w drzwi? Przy wszechobecnych telefonach, dzwonkach i kołatkach dlaczego ktoś wali w drzwi? Usiadłam na łóżku, stopy bezbłędnie odszukały kapcie. Machinalnie sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do córki. Nikt nie odbierał. Spojrzałam na zegar, dochodziła trzecia nad ranem. Pewnie śpi. Potem zadzwoniłam na policję. Wytłumaczyłam, iż ktoś się do mnie głośno dobija. A ja jestem sama, bo syn wyjechał na konferencję. Operatorka poradziła, żeby nie otwierać i iż zaraz podeślą radiowóz. Czekając na policję przypomniało mi się, iż mam taki nowy zegarek, który ma kilka funkcji pomocy w sytuacji krytycznej. Dostałam ten zegarek od dzieci, na wszelki wypadek. To dobra okazja żeby go wypróbować. Wysłałam alarm. Pierwsza odezwała się spanikowana najmłodsza córka, powiedziała, iż zaraz przyjeżdża. Czekałam więc na kogoś, kto przyjedzie i wyratuje mnie od tej draki z nocnym waleniem w drzwi. Siedziałam jak mysz pod miotłą, z duszą na ramieniu i walącym sercem rozmyślałam kiedy to i w jakich sytuacjach walono w drzwi. Zaatakowały mnie czarne myśli. Otrząsnęłam się jednak i rozsądnie pomyślałam, iż przecież nikt się nie chce wedrzeć do mojego domu, żeby mnie wysiedlić. Raczej z nikim nie mam na tyle na pieńku, żeby mnie mordować. A jeżeli ktoś myśli, iż nikogo nie ma w domu, to by się włamywał, a nie walili w drzwi. Nagle pod frontowymi drzwiami dał się słyszeć szelest, po czym skomlący głos ‘Wpuść mnie’. Holly molly, Maryjko święta, chyba przyszli po mnie?
Wtedy przypominam sobie opowieści z dzieciństwa o zmorach, które dusiły w nocy po prześlizgnięciu się przez dziurkę od klucza. Zaraz, zaraz, ale u mnie nie ma dziurki od klucza, bo zamek jest cyfrowy, a poza tym taka zmora nigdy nie waliła w drzwi przed duszeniem. Mocne walenie do drzwi poprzedzało zwykle przymus ewakuacji, wysiedlenia, czy też jakiegoś innego złowieszczego historycznego wydarzenia, od których roiło się w opowieściach rodzinnych.
Te coraz czarniejsze myśli rozświetliły światła radiowozu policyjnego. A i owszem, stała na moim ganku zupełnie zdezorientowana starsza kobiecina. Twierdziła, iż tu mieszka, a została wyrzucona przez dzieci i chce wejść. Policja gwałtownie ją zidentyfikowała. Jakimś cudem wydostała się z domu opieki. Faktycznie, jakieś pół wieku temu mieszkała w moim obecnym domu. Nikt jej nie wyrzucał, sprzedała go. A ja kupiłam od następnych.
Na to wszystko przyjechała moja córka i już ze mną została do rana, bo byłam tym całym wydarzeniem bardzo roztrzęsiona. Nie przyznałam się do moich czarnych myśli i wspomnień z waleniem drzwi. I tak by tego nie zrozumiała. Ale jedna myśl nie dawała mi spokoju.
A co się stanie jak ja kiedyś wsiądę w samolot i pojadę do kraju dzieciństwa i zacznę walić w drzwi kiedyś mojego domu?
Mówią, iż każdy dom zachowuje pamięć ludzi, którzy w nim mieszkali.
[email protected],
Millbridge, On, 26 lipca, 2025