Mężczyzna jak z hororu wszedł do sali pełnej dzieci. Brzmi niczym szaleństwo nożownika z Poznania

7 miesięcy temu
Zdjęcie: Ząbki – zamaskowany mężczyzna w sali zabaw. Niczym nożownik z Poznania Fot. screen Facebook Rada Rodziców SP 3 Ząbki


Sprawa nożownika z Poznania powinna nas nauczyć, iż należy jak najszybciej reagować wobec ludzi zachowujących się podejrzanie. A właśnie taka podejrzana sytuacja miała miejsce w sali zabaw dla dzieci w Ząbkach. Do sali pełnej dzieci wszedł tam mężczyzna ubrany jak z horroru, miał na sobie gazową maskę i płaszcz do ziemi. Pokazał znak, by wszyscy pozostali cicho. Opiekunki nie zdążyły zareagować.


Mężczyzna jak z horroru w sali dzieci


Do sieci trafił film, na którym do jednej z sal zabaw w Ząbkach pod Warszawą wchodzi dziwnie wyglądający mężczyzna. Ubrany jest w długi do kostek płaszcz, mocno związany w pasie, czarne skórzane rękawiczki i maskę gazową. Jest wysoki i chudy.

Wszystko wydarzyło się w poniedziałek 27 listopada, jak pokazuje nagranie, dokładnie o godzinie 16:51. Człowiek ten wchodzi do budynku przy ul. Powstańców, czyli do sali zabaw o nazwie "Emotka".

O sprawie jako pierwszy poinformował "Fakt". Mężczyzna przygląda się dzieciom, przystawia palec do ust na znak, by opiekunki były cicho, po czym wychodzi, zanim kobiety zdążą w ogóle zareagować. Powiedzieć, iż jest to niepokojące, to nic nie powiedzieć, szczególnie w perspektywie wstrząsających wydarzeń ostatnich miesięcy.

Bagatelizowanie prowadzi do tragedii – nożownik z Poznania


Przypomnijmy sprawę 71-letniego Zbysława C., który rzucił się na 5-letniego chłopca na poznańskim Łazarzu. Zabił dziecko, raniąc je nożem, a okoliczni mieszkańcy przez lata opowiadali, iż mężczyzna musiał mieć problemy psychiczne, bo wiele razy zachowywał się niepokojąco. Nie można zapomnieć też o 6-letnim Olku z Gdyni, który został zamordowany przez własnego ojca Grzegorza Borysa, który również miał przejawiać podejrzane zachowania w przeszłości.

Sprawy takie nie mogą być więc bagatelizowane dla bezpieczeństwa dzieci i dorosłych obywateli. Właścicielka "Emotki" w rozmowie z "Faktem" podkreślała, iż gdyby mężczyzna tylko spróbował skrzywdzić dzieci, nie zawahałaby się stanąć w ich obronie.

– Kiedy zobaczyłam tego człowieka, to nogi się pode mną ugięły. Przez chwilę zastanawiałam się, co mam robić, bo nie wiedziałam, z jakim zamiarem do nas przyszedł. W czasie kiedy to wszystko się działo, wszystkie dzieci były pod moją opieką. Nie pozwoliłabym ich skrzywdzić. Gdyby mężczyzna próbował im coś zrobić, miałam pod ręką szczotkę i na pewno nie zawahałabym się jej użyć – podkreślała.

Od razu po wyjściu mężczyzny z sali zabaw jej właścicielka zawiadomiła policję. Jak informuje Fakt, służby poszukiwały mężczyzny przez kilka godzin, jednak nie udało się go odnaleźć.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z policją, by upewnić się, iż do takiego zdarzenia doszło i zapytać, jak można działać w sytuacji, gdy nie doszło do tragedii, ale zachowanie obcego pośród dzieci jest dość niepokojące.

Czekamy na komentarz w tej sprawie od młodszej aspirant Moniki Kaczyńskiej oficer prasowej Komendanta Powiatowego Policji w Wołominie. Co ciekawe, wygląda na to, iż zachowanie mężczyzny niekoniecznie jest jednorazowym wybrykiem. Jak informuje portal, mężczyzna, który wszedł do sali zabaw, w tym samym przebraniu chodził wcześniej po Ząbkach. Odwiedzał inne lokale i sklepy.

Idź do oryginalnego materiału