Matka pijana do nieprzytomności, dzieci same w brudnym mieszkaniu. Dramat w Poznaniu

1 godzina temu

Kiedy policjanci weszli do mieszkania, zastali 25-letnią kobietę leżącą na podłodze w stanie skrajnego upojenia alkoholowego. Badanie wykazało 2,8 promila alkoholu w organizmie. W tym samym lokalu przebywały jej dwie córki – dwuletnia dziewczynka i trzymiesięczne niemowlę. Bez opieki, bez podstawowych warunków higienicznych, zdane wyłącznie na siebie.

Starsze dziecko, brudne, ubrane w zabrudzoną koszulkę i bez pieluszki, siedziało w łóżeczku, jedząc chrupki i bawiąc się telefonem. Młodsze leżało w bujaku przesiąkniętym moczem, przykryte kocem, próbując samodzielnie pić mleko z butelki. W mieszkaniu panował bałagan, a częściowo spakowane kartony wskazywały, iż rodzina była w trakcie wyprowadzki. To obraz dzieciństwa, które zamiast bezpieczeństwa i bliskości oferowało chaos, zaniedbanie i samotność.

Alkohol w tej historii nie był tłem – był jej głównym bohaterem. To on odebrał matce zdolność do sprawowania opieki, a dzieciom poczucie bezpieczeństwa. Policjanci, którzy interweniowali na miejscu, od razu rozpoczęli poszukiwania opiekuna dla dziewczynek. Kobieta wskazała numer do babci dzieci od strony ojca. Ta jednak poinformowała, iż jej syn nie żyje i nie chce mieć żadnego kontaktu ani z wnukami, ani z ich matką.

Funkcjonariusze, mimo iż nie jest to ich zadaniem, nakarmili i przebrali dzieci. Problem jednak nie zniknął – nie było nikogo, komu można by je przekazać. Matka trafiła na izbę wytrzeźwień, a dzieci pozostały pod opieką policjantów, którzy przez kilka godzin próbowali znaleźć dla nich bezpieczne miejsce.

Tu ujawnił się kolejny dramat – systemowy. Przepisy nakazują przekazanie dzieci do placówki opiekuńczo-wychowawczej lub zawodowej rodziny zastępczej, ale decyzję o konkretnym miejscu podejmuje pracownik socjalny. W praktyce, szczególnie wieczorami i w nocy, oznacza to wielogodzinne oczekiwanie i brak realnych możliwości działania. W tym przypadku żadna z placówek nie zgodziła się przyjąć dzieci.

Ostatecznie dziewczynki trafiły do szpitala – nie dlatego, iż wymagały pilnej hospitalizacji, ale dlatego, iż lekarze i ratownicy medyczni wykazali się życzliwością i elastycznością. To rozwiązanie doraźne, oparte bardziej na ludzkim odruchu niż na jasno określonych procedurach.

Sprawę potwierdziła Magdalena Pietrusik-Adamska, dyrektor Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Poznania. Jak wyjaśniła, do magistratu wpłynął z policji wniosek o pilne wskazanie miejsca pobytu dla dwóch małoletnich dziewczynek. Podkreśliła jednak, iż centrum interwencji kryzysowej pełni jedynie funkcję informacyjną i nie decyduje o faktycznym umieszczeniu dzieci w pieczy zastępczej.

To nie był odosobniony przypadek. Jak wynika z danych przekazanych przez policję, od stycznia do września 2025 roku na terenie Poznania i powiatu przeprowadzono 45 interwencji, w których konieczne było objęcie dzieci ochroną z powodu zagrożenia w rodzinie. – To nie są liczby, które robią wrażenie, ale za każdą z nich stoi konkretne dziecko i jego trauma – podkreślała komisarz Sylwia Stańko-Mejza z poznańskiej prewencji.

Urzędnicy nie ukrywają, iż problem ma charakter systemowy. Liczba rodzin zastępczych jest niewystarczająca, a wiele osób rezygnuje z tej roli z obawy przed odpowiedzialnością prawną, emocjonalnym obciążeniem i trudnymi doświadczeniami wychowawczymi. W efekcie w Poznaniu aż 81 dzieci, mimo decyzji sądu rodzinnego, czeka na miejsce w pieczy zastępczej i pozostaje w biologicznych rodzinach pod nadzorem służb.

W tej konkretnej sprawie dziewczynki od dwóch miesięcy przebywają w szpitalu. Prokuratura postawiła matce zarzut narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. O jej prawach rodzicielskich zdecyduje sąd.

Ta historia pokazuje, iż alkoholizm dorosłych nie jest wyłącznie ich osobistym problemem. Jego konsekwencje ponoszą najsłabsi – dzieci, które nie mają wyboru, nie potrafią się bronić i zbyt często trafiają między procedury, braki kadrowe i instytucjonalną bezradność. I choć w statystykach to tylko kolejne interwencje, dla tych dzieci to początek życiowej traumy, której skutki mogą towarzyszyć im przez całe życie.

Idź do oryginalnego materiału