Alex Hunter otwiera skrzynkę mailową: "Szkoda, iż was nie było 30 lat temu. Dziś jestem mamą, ale przez cały czas oszukuję mojego męża w sferze intymnej. To wspaniały człowiek, ale ja nie potrafię być w łóżku taką osobą, jaką powinnam być. Mam lęk, obrzydzenie".
Takich wiadomości dostaje mnóstwo. Piszą do niego osoby, które w dzieciństwie padły ofiarą pedofilów.
Alex chciałby, żeby dzieci nie musiały tego doświadczać. Prawie pięć lat temu założył Fundację Łowcy Pedofili ECPU Polska. Od tamtej pory wraz z zespołem tropi osoby polujące na małoletnich w sieci.
Policjant idzie do domu
W Łowcach są "wabiki". To dorosłe kobiety udające w sieci małe dziewczynki. To one prowadzą korespondencję ze sprawcami, czytają najbardziej drastyczne treści. Utrzymują kontakt tylko po to, by dać zespołowi czas na ustalenie tożsamości sprawcy.
– Inicjatywa zawsze wychodzi od podejrzanego, nigdy od nas – podkreśla Alex. – Zaczepiają jedno, drugie, piąte, dziesiąte, setne dziecko… i w końcu trafiają na wabika. W tym momencie wabik musi "stanąć na rzęsach", żeby utrzymać z nimi kontakt, nie dopuścić, by poszli dalej i szukali kolejnych dzieci. Czasem działania łowców nakładają się na pracę policji, bo dotyczą tych samych osób.
Łowcy, jak zaznacza Alex, to w większości byli policjanci, żołnierze, strażacy, ratownicy. Potrafią działać pod presją i zachować zimną krew. Zaufani. Sprawdzeni.
Alex nazywa ich ogniwem uzupełniającym w łańcuchu ścigania przestępców. Wypełniają lukę.
– A od łapania przestępców nie jest policja? – pytam.
– Proszę sobie wyobrazić sytuację w komendzie miejskiej czy powiatowej: czterech policjantów przychodzi do pracy, nie wyjeżdża na interwencje ani nie zajmuje się innymi przestępstwami, tylko przez całą zmianę udaje 12-letnią Kasię, Basię czy Zosię w internecie. Technicznie jest to niewykonalne, mimo najlepszych chęci. Tym bardziej iż po zakończeniu służby komputer się wyłącza, policjant idzie do domu.
Z Łowcami jest inaczej: zespół dostępny codziennie, gotowy do natychmiastowej reakcji. Przekonuje, iż mogą gwałtownie i skutecznie zebrać materiał dowodowy, który pozwala postawić zarzuty i doprowadzić sprawcę przed sąd.
Alex dopowiada, iż policjanci robią świetne rzeczy, ale zupełnie innymi metodami.
Jakby na potwierdzenie tych słów, funkcjonariusze Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości ogłosili sukces: zabezpieczyli ponad 600 tysięcy plików zawierających materiały pokazujące seksualne wykorzystywanie dzieci. Akcja, prowadzona pod kryptonimem "Game Over", doprowadziła do zatrzymania ponad stu osób, z czego 37 trafiło do aresztu.
Pedofila zna każdy
Wieś Komarów na Zamojszczyźnie. Połowa listopada. Wszyscy, którzy śledzą działania Fundacji Łowcy Pedofili ECPU Polska na Facebooku mają okazję poznać 32- letniego Sebastiana.
Rolnik korespondował z 13-letnią dziewczynką. Chciał, żeby spędziła z nim wakacje. Od zaproszenia na ognisko gwałtownie przeszedł w pytania o owłosienie łonowe, mast**bację, s*ks. Chciał dostać od niej intymne zdjęcia. Kiedy przestała odpisywać, zagroził, iż się zabije.
Alex konfrontuje się z Sebastianem przed kamerą. Transmisję na żywo śledzą setki osób – to część strategii łowców pedofilów.
– Po co pokazujecie ich twarze? – pytam Alexa.
Dopowiada, iż przecież nie pokazują osób, które uciekły ze stacji benzynowej bez zapłacenia za paliwo, handlują pietruszką nielegalnie czy ukradły batonika w sklepie.
– Pokazujemy ludzi, którzy próbują realizować swoje obrzydliwe fantazje wobec dzieci. I krzywdzą je na całe życie – podkreśla z całą mocą Alex.
A co z anonimowością? Pytam o to Krzyśka, znajomego policjanta z prawie 20-letnim stażem, który przeszedł przez wiele pionów w formacji. Działa w dolnośląskim garnizonie.
On problemu z ujawnianiem wizerunku nie widzi:
– jeżeli ktoś zostanie skazany za przestępstwo pedofilskie, trafia na jawną listę osób skazanych za przestępstwa seksualne. Lista jest publiczna, więc każdy może sprawdzić, czy w jego okolicy nie mieszka osoba skazana za taki czyn – uzasadnia.
Alex tłumaczy, iż dzięki ich transmisjom odnajdują się często inne ofiary sprawców przestępstw seksualnych wobec małoletnich. Tak było w Legnicy. Po live’ie odezwała się do nich kobieta, która rozpoznała w pedofilu człowieka, który pół roku wcześniej próbował skrzywdzić jej syna przez internet.
Inny przykład: trzy lata temu w Radkowicach zatrzymali pewnego mężczyznę. Dzień przed tym, jak miał spotkać się z dziewczynką. Zdążyli w ostatniej chwili.
– Okazało się, iż 25 lat wcześniej zg*ałcił dziecko i odbył już za to karę więzienia. Po naszym live’ie zgłosiły się do nas trzy osoby, które były jego ofiarami – dwie kobiety i mężczyzna – których przestępstwo nigdy wcześniej nie zostało zgłoszone. Pomimo iż od zdarzeń upłynęło choćby 30 lat, osoby te, na naszą prośbę złożyły zawiadomienia. Choć sprawy były już przedawnione, informacje te trafiły do akt sądowych, a sędzia uwzględnił je przy wydawaniu wyroku.
Fatalna pomyłka
Końcówka listopada. Pan Daniel zostaje zatrzymany w pociągu na stacji Jelcz-Laskowice przez innych łowców pedofilów, niezwiązanych w żaden sposób z fundacją Alexa Huntera. Ogłaszają wszem wobec, iż zmierza na spotkanie z nieletnią. Mężczyzna jest przerażony.
Zakuty w kajdanki, z łatką pedofila, zostaje wyprowadzony z pociągu.
Po pięciu godzinach przesłuchań opuszcza komisariat. Oczywiście jest niewinny. Ci, którzy go zatrzymali, nazwą to zdarzenie potem "fatalną pomyłką".
To dowód na to, iż "łowy" mogą wymknąć się spod kontroli.
Pytam prof. Jacka Potulskiego, adwokata i karnistę, o ocenę działań tzw. łowców pedofilów. Nie mam tu na myśli konkretnej grupy.
– To wsparcie dla służb, czy działanie na własną rękę, poza prawem? – chcę wiedzieć.
– To kwestia sporna. Profesor Mikołaj Małecki jasno wskazuje, iż mają one charakter pozaprawny ( prof. Małecki jest autorem opracowania "Wokół działalności łowców pedofili – polemika"- przyp. red) Można sobie jednak wyobrazić sytuację wyjątkową, w której byłyby to legalne. Na przykład, gdy ktoś, podając się za osobę poniżej 15. roku życia, zostaje zaczepiony na czacie, a cała aktywność ogranicza się wyłącznie do strony zainteresowanej kontaktem z dzieckiem. W takim wypadku takie działania mogłyby mieścić się w granicach prawa.
I dodaje:
– Jednak w praktyce ryzyko jest bardzo duże. Prowokacje mogą być nielegalne, a często zdarza się, iż osoby zupełnie przypadkowe są poniżane lub "łapane". Takie sytuacje w żaden sposób nie mieszczą się w pojęciu legalności. jeżeli doszłoby do nielegalnego pozbawienia wolności, jest to oczywiście przestępstwo. Samosądy, czyli stosowanie przemocy wobec osoby, niezależnie od tego, czy jest rzeczywistym pedofilem, czy osobą przypadkową, są nielegalne.
Pytam o to samo Krzyśka.
– jeżeli celem jest naprawdę ochrona dzieci i wyeliminowanie osób im zagrażających, to trudno się temu sprzeciwiać. Problem pojawia się, gdy bezpieczeństwo przestaje być priorytetem, a chodzi głównie o wyświetlenia, budowanie publiczności i zarobek – wtedy działania stają się wątpliwe – odpowiada mój znajomy policjant.
Ale wątpliwości budzi coś jeszcze.
– Załóżmy, iż dorosła osoba przez kilka tygodni udaje czternastolatkę i uporczywie nakłania mężczyznę na spotkanie. W końcu on, zirytowany, odpisuje: "Dobra, to się spotkajmy" – ale wcale nie ma zamiaru się pojawić. Chce tylko mieć spokój. I tu pojawia się problem.
– A jeżeli naprawdę rusza na spotkanie? Czy jego zatrzymanie wciąż byłoby legalne? – pytam.
– Już samo namawianie dziecka i dążenie do spotkania w celu jego wykorzystania stanowi przestępstwo. Nie trzeba fizycznego kontaktu. To tzw. child grooming – uwodzenie małoletnich w sieci. W wielu przypadkach sama propozycja o charakterze seksualnym wystarczy do odpowiedzialności karnej – wyjaśnia Krzysztof.
Budowanie wizerunku kowbojów
Alex wie, iż jego działania mają naśladowców, ale podkreśla, iż fundacja działa zupełnie inaczej niż samozwańczy łowcy. Mają osobowość prawną, formalne struktury i jasno określone procedury. Każde działanie konsultują z prawnikami i znają przepisy. Dzięki temu, jak przekonuje, unikają błędów, które mogłyby skrzywdzić niewinnych ludzi.
Zaznacza, iż od początku wiedział, iż działanie na oślep, bez przygotowania, nie wchodzi w grę.
Zanim rozpoczął działalność, spędził więc wiele godzin na konsultacjach z prawnikami, adwokatami, sędziami i prokuratorami w stanie spoczynku, analizując scenariusze i granice prawa. Jak mówi, dostosowanie działań łowców do polskich przepisów wymagało czasu i licznych rozmów.
– Działamy w ramach prawa. Nasze działania są ograniczone albo dozwolone przez konkretne przepisy kodeksu karnego. Nie prowokujemy nikogo ani nie podżegamy do przestępstwa – podkreśla z całą mocą.
Prof. Jacek Potulski, adwokat i karnista mówi wprost: – To nie obywatele powinni prowadzić tego typu akcje, ale policja. Funkcjonariusze mają odpowiednie uprawnienia i narzędzia operacyjne, aby przygotować legalną prowokację i wykryć sprawcę bez narażania osób postronnych i bez nagrywania całego procesu, który później trafia do mediów. To funkcjonariusze powinni zajmować się wykrywaniem i zatrzymywaniem sprawców.
Krzysztof z kolei podkreśla, iż prawo chroni dziś nie tylko funkcjonariuszy, ale też osoby, które z własnej inicjatywy reagują na łamanie prawa. – Każdy, kto podejmuje działania, by zapewnić bezpieczeństwo albo zatrzymać sprawcę, korzysta z podobnej ochrony prawnej jak funkcjonariusz publiczny. jeżeli cywil zatrzyma pijanego kierowcę i dostanie od niego w twarz, kierowca będzie odpowiadał tak samo, jakby uderzył policjanta. Przepisy są w tym zakresie bardzo jasne i dają obywatelom solidne wsparcie – tłumaczy.
Potulski nie wierzy w dobre intencje łowców pedofilów.
– Tu raczej chodzi o zysk, o sprzedaż contentu i budowanie wizerunku "kowbojów" – uważa. – Poniżanie osoby w mediach przynosi im korzyści. To biznes polegający na "polowaniu" na pedofilów, a nie próby realnego rozwiązania problemu. A rozwiązaniem nie jest wyłapywanie pojedynczych osób dopuszczających się nadużyć seksualnych wobec dzieci.
I dodaje:
– To kwestia znacznie szersza i bardziej złożona, której nie da się rozwiązać poprzez pojedyncze, obywatelskie interwencje. Tu potrzebne są systemowe działania państwa i profesjonalnych służb.
Alex zapewnia: – Na naszych transmisjach nie ma obrażania, poniżania ani upokarzania. Widzieliśmy natomiast podobne transmisje prowadzone przez inne, nieformalne grupy, i tam często brakowało takich standardów. To zawsze jest człowiek, dlatego traktujemy tych ludzi na naszych transmisjach z pewną dozą szacunku. Choć trudno jest szanować kogoś, kto krzywdzi dzieci.
– A co, jeżeli pedofil się po waszej interwencji się powiesi? – pytam Alexa.
– o ile ktoś nie wytrzymuje presji społecznej i okazuje się, iż jest obrzydliwym zwyrolem, to jego problem. Wiem za to, ile skrzywdzonych przez pedofili dzieci się wiesza.
Chciałby zmienić system. Zwiększyć ochronię dzieci. – Wie pani, jaka jest kara za artykuł 200a kodeksu karnego w Polsce dotyczący przestępstw sek*ualnych wobec małoletnich, a dokładniej tzw. korupcji małoletnich? Jak ktoś namawia, nakłania lub wykorzystuje małoletniego do czynności sek**alnych z wykorzystaniem środków elektronicznych np. internetu, komunikatorów, portali społecznościowych?
Zanim zdążę sprawdzić, Alex powie mi, iż maksymalnie trzy lata z możliwością złagodzenia jej w różny sposób: kara w zawieszeniu, dozór elektroniczny, kara grzywny czy prace społeczne.
– Idzie pani ulicą, widzi kogoś z miotłą i nie wie, czy to osoba, która nie zapłaciła alimentów, była pijanym rowerzystą, czy dopuściła się przestępstwa wobec dzieci – mówi.
Nie może znieść tego, iż sprawcy czują się bezkarni. – Siedzi zakuty w kajdanki i śmieje się: "Co mi zrobią? Zamkną mnie na dwa lata? Przecież dostanę zawiasy". Oni doskonale wiedzą, iż w praktyce nic poważnego im nie grozi.
Adwokat Potulski miał kiedyś klienta zatrzymanego przez tzw. łowców pedofilów. Został skazany za usiłowanie umówienia się z dzieckiem – choć w rzeczywistości rozmawiał z dorosłą kobietą, która jedynie podszywała się pod nieletnią. Mimo poważnych wątpliwości, co do działań łowców, nagranie zostało wykorzystane w sądzie, a mężczyzna otrzymał wyrok.
Nie na oślep
We wrześniu Alex został zaproszony przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, Waldemara Żurka. – Podczas wstępnej rozmowy omawialiśmy słabości obowiązujących przepisów. Minister potwierdził, iż planuje powołanie zespołu specjalistów złożonego z przedstawicieli ministerstwa, a ja – jako osoba działająca społecznie – prawdopodobnie będę uczestniczył w jego pracach jako konsultant. Zgłosiłem potrzebę zaostrzenia prawa: podniesienia górnych granic kar oraz wprowadzenia realnej nieuchronności ich egzekwowania – opowiada.
Zasugerował ministrowi, aby w przypadku recydywy – przy drugim lub trzecim przestępstwie – kastracja chemiczna była stosowana obligatoryjnie. W Polsce taka procedura jest legalna, jednak przepisy wymagają zgody osoby poddawanej zabiegowi.
Alex podkreśla, iż ma wsparcie ministra i policjantów.
Adwokat komentuje: – Trudno, żeby łowcy spotykali się z osobami, które ich krytykują. Prawdopodobnie dobierają sobie takie osoby, którym w ogóle podoba się ich działalność. Nie wierzę, aby funkcjonariusze policji byli zachwyceni samosądami czy stosowaniem przemocy, choćby jeżeli ktoś zostaje przyłapany na próbie wykorzystania dziecka. Oczywiście nie da się zaprzeczyć, iż takie działania czasem prowadzą do ujawnienia osób chcących skrzywdzić dzieci.
Krzysiek ma inną perspektywę. Kiedyś pracował w Wydziale Korupcji. Wspomina, iż wsparcie cywili było na wagę złota. – Działania, typu wręczenie łapówki kontrolowanej zawsze wykonuje tzw. operator, czyli cywil współpracujący z policją. Często korzystaliśmy z pomocy takich osób. To nie jest nic niezwykłego. To raczej standard. Są przecież też tajni współpracownicy czy agenci.
Alex nie zamierza przestać łowić pedofilów, ale chciałby, aby rodzice byli bardziej czujni i nie pozwalali małym dzieciom zakładać kont w mediach społecznościowych.
– To tak, jakby postawić dziecko przed odkręconą butlą gazową i liczyć na to, iż się nie otruje – porównuje. – Prowadzimy szkolenia w szkołach. Jedna z mam powiedziała: "Córka ma telefon, bo wszyscy mają". Odpowiedziałem jej: "A jeżeli wszyscy wyrzucaliby swoje dzieci przez okno, to też by to pani zrobiła?
Wracam do prof. Jacka Potulskiego: Skoro działania łowów pedofilów są w dużej mierze nieprawidłowe, to dlaczego od lat tak funkcjonują i nie trafiają do więzienia?
– Po pierwsze, istnieje spór prawny co do tego, w jakim zakresie ich działania są nielegalne, a w jakim mogą być uznane za legalne. To wcale nie jest oczywiste ani jednoznaczne. Są osoby takie jak wspomniany prof. Mikołaj Małecki, które jednoznacznie wskazują na bezprawny charakter tych działań, ale są też tacy, którzy dostrzegają w nich legalność – odpowiada profesor.
– Po drugie, z perspektywy społecznej ich działalność bywa oceniana pozytywnie. W ogóle populizm penalny cieszy się dużym poparciem, dlatego trudno jest społecznie uzasadnić ściganie łowców – w powszechnym odbiorze "zły" jest przecież pedofil, a nie ten, kto go tropi.
Wymienia też trzeci powód: – Ich popularność medialna działa dla nich jak pewnego rodzaju tarcza. Istnieje więc wiele czynników – zarówno społecznych, jak i prawnych – które sprawiają, iż ich działalność bywa tolerowana. A dobrze przeprowadzona prowokacja może się choćby obronić na gruncie prawa.
Alex opowiada mi o interwencji nieistniejącej już grupy Duchy, samozwańczych łowców pedofilów. Podobnie jak w historii z panem Danielem, trzy osoby weszły do pociągu, wytypowały mężczyznę i siłą go wysadziły. Niewinny człowiek został pozostawiony w szczerym polu, w dodatku z psem.
– Niestety wiele osób oglądających nasze działania w internecie nie zna przepisów. Wydaje im się, iż mogą "pobawić się w łowców", udawać dziecko i "złapać" kogoś na własną rękę. A to prowadzi do bardzo niebezpiecznych sytuacji – zastrzega Alex
– Pan się nie boi, iż też może kiedyś się pomylić? – pytam go.
– To pedofil ma się bać. Ma czuć nasz oddech na plecach. Ja wiem, iż robię coś dobrego.

2 godzin temu








English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·