Mieszkańcy osiedla Władysława Łokietka w Gnieźnie coraz głośniej wyrażają swoje niezadowolenie z powodu uciążliwego problemu, który od miesięcy zakłóca ich codzienne życie. Chodzi o powtarzające się libacje alkoholowe, odbywające się przy jednej z wiat śmietnikowych. Jak relacjonują okoliczni mieszkańcy, niemal codziennie gromadzi się tam trzech mężczyzn, którzy nie tylko spożywają alkohol, ale również załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne w otoczeniu kontenerów, z których uczynili sobie prowizoryczny „bar”.
Nie wiadomo, dlaczego wiata śmietnikowa pozostaje otwarta i dostępna dla osób postronnych, jednak jedno jest pewne: miejsce to stało się nieformalnym punktem spotkań dla grupy mężczyzn, którzy – jak twierdzą świadkowie – nie mają żadnych skrupułów, by pić tam o każdej porze dnia i nocy.
To jest dramat. Człowiek wieczorem wraca z pracy i widzi, jak panowie stoją lub siedzą przy kontenerach i leją, gdzie popadnie. W lato nie da się otworzyć okien, smród jest nie do zniesienia – komentuje jeden z lokatorów.
Do kolejnej interwencji policji doszło w sobotnią noc. Patrol został wezwany w okolice wiaty po tym, jak sąsiedzi zgłosili awanturę i bójkę. Mężczyźni, najwyraźniej już dobrze znający procedury, zdążyli jednak się oddalić na widok nadjeżdżającego radiowozu. Jak potwierdziła nam Komenda Powiatowa Policji w Gnieźnie, funkcjonariusze jedynie „opatrolowali” teren i nikogo nie zastali na miejscu.
To nie pierwsza interwencja w tym rejonie. Mężczyźni byli wielokrotnie legitymowani, a mundurowi zbierali ich z pobliskich ławek czy barierek. Problem jednak nie znika – wręcz przeciwnie – z tygodnia na tydzień narasta. Mieszkańcy skarżą się, iż nie mogą spokojnie spać, a w ciągu dnia muszą przechodzić obok wiaty pełnej pustych butelek, śmieci i odchodów. Co więcej, w bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się przedszkole.
Dzieci przechodzą obok, kiedy panowie jeszcze ledwo stoją na nogach. Gdzie są służby? Gdzie jest miasto? – pytają zdesperowani mieszkańcy.
Libacje w tym miejscu stały się codziennością – zarówno w nocy, jak i w biały dzień. Mieszkańcy czują się ignorowani i bezsilni, a problem – mimo licznych zgłoszeń – pozostaje nierozwiązany. Co więcej, zapach moczu przy wiacie śmietnikowej przyciąga chmary much i innych insektów, które coraz częściej pojawiają się także na balkonach i w mieszkaniach.
Czy miasto i policja w końcu zareagują skutecznie, zanim dojdzie do poważniejszego incydentu?