Całkowita legalizacja marihuany w Europie jest celowo blokowana – wskazuje na to coraz więcej faktów oraz to, jak na chwilę obecną wygląda europejski rynek legalnego zioła i to, kto na nim niepodzielnie rządzi. W tym roku w Niemczech sprzedano już ok. 100 ton legalnej marihuany, pomimo braku oficjalnego komercyjnego rynku. Najbardziej niepokojące w tym wszystkim jest to, iż podmioty blokujące legalizację i zarabiające krocie na obecnej sytuacji – choćby nie są z Europy. Dlaczego w USA funkcjonuje komercyjny rynek zioła, a Europie się tego zabrania powołując się na przepisy, które dotyczą także Stany, a wręcz to USA narzuciły je całemu światu dekady temu? Oto więcej informacji.
Legalizacja marihuany w Europie jest celowo blokowana. Dlaczego i kto na tym zyskuje najbardziej?
Gdy Niemcy po raz pierwszy ogłosili swoje ambitne plany legalizacji marihuany, miłośnicy ziela zamieszkujący sąsiadujące kraje także z pewnością się ucieszyli. W końcu nadszedł czas pierwszych państw Europy, które zalegalizują marihuanę rekreacyjną i utworzą jej komercyjny rynek, a gdy zrobi to jeden kraj – reszta Europy gwałtownie też podąży tą drogą.

I tak by prawdopodobnie było, reszta Europy także otworzyła by się na legalną marihuanę i płynące z niej korzyści zarówno społeczne jak i ekonomiczne.
Niemcy do tematu legalizacji podchodzili bardzo konkretnie i z pełną determinacją. Dokładali wszelkich starań, aby – jak sami mówili – wprowadzona pełna legalizacja marihuany rekreacyjnej nie wymagała korekt po tym, jak wejdzie w życie.
Niemieccy politycy w ramach konsultacji i obrania najlepszej drogi dla swojego kraju, jeździli po całym świecie odwiedzając miejsca, gdzie marihuana jest legalna. Odwiedzali polityków krajów, które już ziele zalegalizowały, a także uprawy czy sklepy sprzedające marihuanę.
Niemieccy liderzy odwiedzali także konopne wydarzenia, podczas jednej z edycji Iternational Cannabis Business Conference (ICBC) miałem okazję zarówno wysłuchać ich wystąpień w tej kwestii jak i chwilę porozmawiać na temat planowanych przez nich zmian. Widziałem jak dużo pracy i determinacji wkładają w to, aby marihuana stała się jak najszybciej w pełni legalna.
I nagle pewnego dnia ogłoszono, iż Niemcy jednak nie mogą jednak w pełni zalegalizować marihuany ponieważ w roku 1961 podpisały Jednolitą Konwencję o Środkach Odurzających.

Chodzi o zapis Konwencji mówiący, iż dane państwo, w tym przypadku Niemcy, zobowiązuje się do zwalczania czarnego rynku dystrybucji nielegalnych narkotyków. I na ten zapis powołała się właśnie Komisja Europejska, której decyzją Niemcy tłumaczą swoją rezygnacje z utworzenia komercyjnego rynku marihuany rekreacyjnej.
To, iż Niemiecki rząd natychmiast uznał, iż Komisja Europejska ma racje, było pierwszym sygnałem, iż musiało dojść do pewnych zakulisowych ustaleń.
Warto podkreślić, iż legalizacja marihuany sprawiłaby, iż nie byłaby ona już uznawana za nielegalny narkotyk i nie podchodziłaby pod przepisy wspomnianej Konwencji. Tak samo jak etanol czy nikotyna, które są narkotykami tyle, iż legalnymi i nie podpadają pod Konwencję z 1961 r.
Dlaczego zatem Niemcy tak łatwo się poddali w kwestii, na której im tak bardzo zależało i której poświęcili dużo czasu i pracy?
Czemu pozwolili swoim obywatelom samemu uprawiać konopie indyjskie jednocześnie nie pozwalając na obrót komercyjny?
Po pierwsze – jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o pieniądze, i to niemałe. Po drugie – należy się zastanowić kto na tym wszystkim najwięcej zyskał i zarobił i dla kogo model Niemiecki jest najbardziej dochodowy.
Legalizacja marihuany w Europie jest blokowana przez producentów medycznej marihuany
W momencie gdy w Niemczech weszły w życie przepisy częściowo legalizujące marihuanę rekreacyjną i pozwalające na uprawę trzech roślin konopi indyjskich na własne potrzeby, objęły one także regulacje dot. medycznej marihuany. Wg. nowych przepisów marihuana medyczna przestała być kwalifikowana jako środek odurzający i trafiła do tej samej kategorii co ibuprofen 600. Spowodowało to, iż wystarczy mieć najzwyklejszą receptę, aby nabyć marihuanę z apteki, jednak bez wychodzenia z domu.
Na chwile obecną obywatele Niemiec mogą zamówić receptę w ramach telemedycyny oraz zamówić na jej podstawie marihuanę z apteki, którą do domu dostarczy nam kurier. Ceny? Od 4 Euro za gram, podczas gdy czarny rynek już od wielu lat za gram marihuany ceni się ok. 10 Euro.
Tak na prawdę marihuana jest w Niemczech niemal w pełni legalna z legalnym rynkiem komercyjnym włącznie. Tyle, iż firmy produkujące medyczną marihuanę przelobbowały takie przepisy, iż teraz mają wyłączność na ten rynek.
W pierwszym kwartale bieżącego roku w Niemczech sprzedało się blisko 40 ton medycznej marihuany, to oraz tempo trendu wzrostu sprzedaży pozwala oszacować, iż do tej pory od początku roku sprzedano w Niemczech ok. 100 ton medycznej marihuany. To jest już w pełni rozwinięty i funkcjonujący rynek, który rośnie w potężnym tempie.
W ten oto sposób firmy farmaceutyczne produkujące / dystrybuujące medyczną marihuanę mają pełny monopol na legalny rynek.
Niemiecki przypadek jest idealnym przykładem tego, co byłoby idealną sytuacją w skali europejskiej, dla firm medycznych produkujących i sprzedających medyczną marihuanę.
Legalna uprawa w obrębie domostwa czyli de facto pozwolenie każdemu na wytwarzanie danego środka, w tym przypadku marihuany, w domowym zaciszu sprawia, iż można ją wykreślić z listy substancji niebezpiecznych / narkotycznych, które wymagają specjalnej recepty. W ten sposób obywatele mają bardzo ułatwiony dostęp do zakupów w aptekach, co tak naprawdę w większości przypadków odbywa się online. Zakupy są następnie dostarczane kurierem do domu zamawiającego.
W praktyce obywatele np. Niemiec działając z pozycji własnego salonu i telefonu w ręku dzięki kilku kliknięć otrzymują receptę na wybrane produkty, a następnie po kilku kolejnych kliknięciach w ekran telefonu mają złożone zamówienie, które niebawem ktoś dostarczy im pod drzwi. Takiemu konsumentowi nie robi różnicy czy zamawia zioło ze sklepu z ziołem czy z apteki – procedura zakupu jest przecież niemal identyczna.
Ostatnio popularne
Medyczne firmy produkujące marihuanę mają też ułatwione zadanie o ile chodzi o lobbing swoich interesów i to z kilku powodów.
Po pierwsze mają mocne argumenty, które przekonują, iż tradycyjny rynek komercyjny, w przypadku marihuany będzie trudniej kontrolować niż ten medyczny.
Po drugie, iż to w końcu jest lek.
Po trzecie – państwo w takim wariancie także zarabia.
Zarobek skarbu państwa jest w przypadku legalizacji marihuany zawsze elementem dość istotnym i często jest argumentem za legalizacją ziela.
Legalna marihuana w Europie – co nas czeka w niedalekiej przyszłości?
Tak długo jak lobbing firm produkujących medyczną marihuanę będzie skuteczniejszy od tych, którzy lobbują otwarty komercyjny rynek – obecna sytuacja się nie zmieni.
Legalna marihuana to w Europie świetny biznes, który przyciągać będzie kolejnych inwestorów, którzy będą z kolei chcieli utworzyć komercyjny rynek marihuany, aby na nim zarabiać. Gdy tylko uda im się przelobbować swoje postulaty – państwa UE zaczną wprowadzać pełną legalizację.
Legalizacja marihuany w Europie to biznes na ogromną skalę i to ludzie z tego biznesu tak naprawdę decydują o kształcie przepisów, które regulują jej status w danym kraju.