Dr Paweł Moczydłowski, kryminolog, były szef Służby Więziennej, uważa, iż prokuratura powinna dokładnie prześwietlić przeszłość księdza. W "Krótko i naTemat" zwraca uwagę na to, iż mało prawdopodobne jest, by zabójstwo było jego pierwszym przestępstwem. Jego wyjątkowo okrutny charakter może świadczyć o tym – argumentuje dr Paweł Moczydłowski – iż już wcześniej ksiądz proboszcz przekraczał nie tylko granice etyczne, ale i prawne.
Przypomnijmy: podczas przesłuchania ksiądz przyznał, iż w czwartek wieczorem na opustoszałej drodze we wsi Lasopole zaatakował siekierą i podpalił pana Anatola, osobę w kryzysie bezdomności.
Mężczyźni mieli pokłócić się o kwestie majątkowe podczas jazdy samochodem należącym do duchownego. Ks. Mirosław M. przejął nieruchomość bezdomnego w zamian za obietnicę opieki i nowego lokum. Ksiądz gwałtownie wpadł w ręce policji dzięki rowerzyście, który zapamiętał numer rejestracyjny auta oddalającego się od płonącego pana Anatola.
Rozmówca Anny Dryjańskiej powątpiewa, by do zbrodni doszło w afekcie. Zwraca uwagę na to, iż ksiądz z Przypek miał w bagażniku zarówno siekierę, jak i kanister z łatwopalną substancją. A to wskazuje na to, iż dopuścił się zbrodni z premedytacją.
Dr Moczydłowski zwraca także uwagę na to, iż ta sprawa powinna być impulsem dla organów ścigania (i państwa jako takiego), by na wzór oszustw na wnuczka zacząć wykrywać i zwalczać oszustwa na opiekę. Chodzi o sytuację, w której przestępca wykorzystuje trudną sytuację osoby starszej lub niedołężnej, by wyłudzić od niej mieszkanie, działkę lub inny majątek w zamian za obietnicę dożywotniej opieki, której nie zamierza świadczyć.