Krystyna Żyła – historia zamordowanej wicemiss Polonia

2 dni temu

Jesienią 1958 roku prasę obiegła informacja, iż wicemiss Polonii Krystynę Żyłę znaleziono martwą. Miała zostać wyrzucona z okna Grand Hotelu w Warszawie. Było to w kilka tygodni po wyborach. O tej pięknej dziewczynie mówiła wtedy cała Polska, W konkursie piękności nastąpiła wówczas 25 -letnia przerwa. Co naprawdę stało się z wicemiss 1958 roku?

Konkursom piękności zawsze towarzyszyło ogromne zainteresowanie. I tak już jest niezmiennie od 89 lat. Konkurs Miss Polonia, to jeden z najstarszych konkursów piękności na świecie i choć korona jest trofeum przechodnim, to tytuł przyznawany jest dożywotnio.

Dla wielu Polek zwycięstwo w konkursie jest szansą na lepsze życie i początkiem wspaniałej kariery. Dla przykładu wymienić tu można takie nazwiska jak Aneta Kręglicka, Ewa Wachowicz, Bogna Sworowska, Rozalia Mancewicz, Marcelina Zawadzka, Paulina Krupińska, Izabella Krzan i wiele innych.

Innym, na szczęście nielicznym, udział w konkursie niesie ból, rozpacz a choćby śmierć. Z rąk zazdrosnego wielbiciela zginęła śmiertelnie raniona Agnieszka Kotlarska, Miss Polski 1991. Porażona prądem suszarki do włosów we własnej wannie, zmarła najpiękniejsza Polka 1984 roku – Magdalena Jaworska.

Największą tajemnicę kryje jednak historia Krystyny Żyły, pięknego Kopciuszka z Krakowa.

Nie oddała korony

Zanim przejdziemy do wydarzeń, które miały miejsce w warszawskim Grand Hotelu i które są treścią tego artykułu, przypomnijmy pokrótce pierwsze wybory najpiękniejszej Polki.

Było to w 1929 roku. Panny, a były wśród nich hrabianki i córka znanego polityka, nie paradowały w kostiumach kąpielowych przed ogromną widownią i ku uciesze gawiedzi. Wybór najpiękniejszej pozostawiono jurorom. Byli to ludzie znani, cieszący się zaufaniem i poważaniem: Tadeusz Boy-Żeleński, artyści rzeźbiarze: Edward Wittiga i Henryk Kuna, artyści malarze: Karol Frycz i Tadeusz Pruszkowski, oraz literaci, Zdzisław Kleszczyński i Jerzy Zagórski. Szacowne grono wybrało najpiękniejszą kandydatkę jedynie na podstawie zdjęć nadesłanych do redakcji gazet, Expressu Porannego i Kurjera Czerwonego, oraz prezentacji osobistej. Tytuł najpiękniejszej otrzymała panna Władysława Kostakówna – urzekająca skromnością i wdziękiem urzędniczka z Miejskiej Kasy Oszczędnościowej w Warszawie. „Miss Polonia posiada ogromną dozę wdzięku. Ma jasną, polską twarz i zgrabną dziewczęcą postać. Bądźmy pewni, iż wzbudzi zachwyt w Paryżu”. Przeczucie nie myliło jurorów. W konkursie Miss Europe, organizowanym w Paryżu, nasza miss została pierwszą wicemiss Europy.

Zwycięstwo było dla Władysławy Kostakówny ogromnym zaskoczeniem: – Jestem oszołomiona! Nigdy nie spodziewałam się takiego wyniku! – skomentowała werdykt w wywiadzie udzielonym Expressowi Porannemu, dzień po konkursie.

Z czasem nasza piękna rodaczka, jako szczęśliwa mężatka, poświęciła się działalności charytatywnej, a w czasie II Wojny Światowej zaangażowała się w działalność brytyjskiego ruchu oporu.

W następnym, 1930 roku, w konkursie na najpiękniejsza Polkę zwyciężyła Zofia Batycka. Początkującej aktorce tak spodobała się korona, iż nie chciała jej nikomu oddać. W związku z tym w roku następnym ani w późniejszych latach wybory nie odbyły się.

Wznowiono je dopiero po wojnie, dzięki odwilży popaździernikowej w 1957 roku. Zwyciężyła Alicja Bobrowska.

Awantura na wyborach

Był wrzesień 1958 roku. Po kilku latach nieobecności przyjeżdża do Polski Jan Kiepura. Warszawa wita go entuzjastycznie. Chłopak z Sosnowca rewanżuje się arią „Ninon, ach uśmiechnij się”. Władysław Gomułka z okazji dożynek składa chłopom wyrazy uznania za trud i plony ich pracy. Warszawa ma otrzymać 10 procent więcej obuwia w okresie jesienno-zimowym – informuje Express Wieczorny.

Krystyna Żyła, ekspedientka krakowskiego PDT z ulicy św. Anny, otrzymuje propozycję wzięcia udziału w wyborach Miss Polonia 1958. Waha się. Organizatorzy nie dają jednak za wygraną, gdyż dziewczyna jest piękna. Decydująca rozmowa odbywa się w domu rodziców, skromnych ludzi. Ojciec jest portierem, matka salową, mieszkają w maleńkim, zakładowym mieszkanku. Ich jedynym skarbem są dwie piękne córki: Henryka i Krystyna. Ojciec jest przeciwny udziałowi Krysi, ale matka ulega namowom organizatorów i w końcu wyraża zgodę.

Krystyna obcina warkocze. Odmieniona, z króciutką fryzurą, wyjeżdża do Warszawy.

6 września 1958 roku na warszawskim Torwarze odbywa się finał konkursu Miss Polonia 1958. Setki samochodów z Warszawy, Łodzi, Gdańska, Poznania czy Krakowa. Auta służbowe, prywatne, krajowe, z tabliczką CD. Z samochodów wysiadało się już przy Rozbrat. Cała ulica Myśliwiecka zastawiona była autami tak, iż przecisnąć się można było tylko na piechotę. Trolejbusy, autobusy dowoziły na „wisząco” tysiące wyborców.

Panna Krystyna Żyła w garderobie udziela wywiadu: Najbardziej lubię grać w siatkówkę i stawać do wyborów miss.

– A co po wyborach ?

– Wrócę do pracy w handlu i założę rodzinę – zadeklarowała.

Na widowni niewyobrażalny ścisk i gorący nastrój. Okazuje się, iż organizatorzy sprzedali o wiele więcej wejściówek na galę niż było gwarantowanych miejsc. Tłum był rozemocjonowany wyborami. Finalistki Miss Polonia 1958 prezentowały się jury i zgromadzonej publiczności na długim wybiegu. Od razu też było widać, kto stał się faworytką publiczności. Piękna Krystyna Żyła, mimo gorącego wsparcia publiczności, zdobyła jednak zaledwie tytuł drugiej Wicemiss Polonia. Konkurs wygrała Zuzanna Cembrowska, tancerka Operetki Warszawskiej.

Zwolennicy krakowianki stanęli w jej obronie. Fani warszawianki siedzieli początkowo cicho, upojeni zwycięstwem, ale w końcu zaczęli odkrzykiwać przeciwnikom. „Kraków, Kraków – wołali jedni. Zuzanna, Zuzanna – przekrzykiwali się inni” – donosił Express Wieczorny.Spokojna w tonie relacja z Torwaru z czasem ulega przekształceniom. Zamiast słowa zwolennicy, pojawia się słowo – żule. Atmosferę panującą podczas wyborów oddają słowa o ujemnym znaczeniu: burdy, bijatyki. Nowa miss została obrzucona pomidorami, doszło też do bijatyki widzów ze służbami porządkowymi, w trakcie której przewrócono wóz transmisyjny.

W konkursie na najpiękniejszą Polkę nastąpiła 25-letnia przerwa. Reputacja konkursu została na wiele lat naruszona.

Tajemnica Grand Hotelu

Wyborom Miss Polonia 1958 z biegiem czasu towarzyszyć zaczyna nasilająca się atmosfera skandalu. Najgorsze miało dopiero nadejść.

Kilka tygodni po finale Miss Polonia cały kraj obiegła tragiczna wieść. Piękna krakowianka, Wicemiss Polonia 1958 roku Krystyna Żyła, w trakcie hucznej zabawy wypadła z okna warszawskiego hotelu Grand. Znaleziono ją martwą.

Naoczni świadkowie z Grand Hotelu z całym przekonaniem opowiadali dziennikarzom, co widzieli: „To był makabryczny wypadek. W jednym z pokoi do późnej nocy trwała kameralna imprezka. Podobno miss była zaproszona, ale kto wynajmował pokój, w którym odbywało się przyjęcie, nie wiem, ani nie dało rady dowiedzieć się. Jedno jest pewne. Ona sama nie wypadła. Ją wyrzucono z VI piętra i spadła na dach restauracji Turkusowa. Nie umiem powiedzieć, czy zginęła na miejscu. Podobno została przewieziona do szpitala”.

Wersja kolejnego anonimowego rozmówcy: „Ta sprawa od samego początku była tajna i o ile pamiętam, śledztwo prowadziło MSW a nie milicja. Tak było zawsze, gdy w jakąś aferę były zamieszane osoby z wyższych sfer komunistycznych i gdy chciano sprawę zataić. Piękna dziewczyna i panowie, którym wydawało się, iż świat do nich należy”.

Miss została wypchnięta, czy ktoś „pomógł” wypaść dziewczynie z okna, a może popełniła samobójstwo? To pytanie zadawali sobie nie tylko pracownicy hotelu, dociekliwi dziennikarze, ale i zwykli obywatele.

Gdy w 40 lat później w Expressie Wieczornym – Kulisach pojawił się mój artykuł „Tajemnica Hotelu Grand”, o tragicznych losach Krystyny Żyły, w redakcji rozdzwoniły się telefony. Artykuł o wydarzeniach z 1958 roku wzbudził ogromne zainteresowanie i wielkie emocje. Tragiczną historię pięknej dziewczyny czytelnicy wciąż mieli w sercach i pamięci.

Rozmowa pierwsza – o wysokich funkcjonariuszach partyjnych i pięknej dziewczynie. Zadzwonił pan Jan Wiśniewski. O tamtym wypadku sprzed lat powiedział to, co zapamiętał. I zrelacjonował historię, którą opowiedział mu znajomy oficer dochodzeniowy Milicji Obywatelskiej o nazwisku Okrasa.

– Przy sporej wódce luźno rozmawialiśmy i Okrasa opowiadał, jak to trzech wysokiej rangi urzędników państwowych urządzało sobie libację w Grand Hotelu.

Trzej panowie – tu padły nazwiska wysokiej rangi urzędników państwowych i funkcjonariuszy partyjnych – postanowili, iż zabawią się tym razem z wicemiss. I posłali po nią do Krakowa cztery mercedesy. Trzy rozbiły się po drodze, ale czwarty dowiózł dziewczynę do Warszawy. Następnego dnia leżała na dziedzińcu Grand Hotelu. Okrasa, który prowadził wtedy to śledztwo, dostrzegł na parapecie ślady krwi świadczące o tym, iż dziewczyna broniła się. Napastnicy byli jednak silniejsi.

Tak rzekomo Wiśniewskiemu opowiadał Okrasa przy wódce. Nie dane mu jednak było doprowadzić sprawy do końca. Śledztwo umorzono, a Okrasę przeniesiono na rentę.

Wiśniewski radził mi, aby porozmawiać osobiście z Okrasą, który mieszka na Pradze-Północ, w starej, czynszowej kamienicy. Jednak pod wskazanym adresem na liście lokatorów nie było nazwiska Okrasa. A dozorczyni powiedziała tylko tyle, iż mieszkał tu człowiek o takim nazwisku, ale od 20 lat nie żyje.

Rozmowa druga z byłą milicjantką z obyczajówki. Kolejny telefon. Kobieta przedstawiła się z imienia i nazwiska: Krystyna Surowiec. Powiedziała, iż pracowała w wydziale walki z nierządem, czyli w tzw. obyczajówce. I może coś dorzucić w wiadomej sprawie. Dowiem się więcej, ale muszę zadzwonić wieczorem po ósmej do jej domu. Mężczyzna, który odebrał telefon, był zdziwiony i powiedział, iż tutaj nigdy nie mieszkała i nie mieszka Krystyna Surowiec.

Rozmowa trzecia o rozrywkowym światku filmowym. I znowu kolejny anonimowy informator zadzwonił do redakcji, aby tym razem powiedzieć, iż wtedy w Grandzie bawili się filmowcy. Do nich należał świat i piękne dziewczyny. A tamtej panience z Krakowa obiecywali, iż zagra w filmie i pod tym pretekstem ściągnęli ją do hotelu.

– Ale podpili sobie i wyrzucili ją przez okno. Ocalała cudem, dzięki temu, iż upadła na płaski daszek osłaniający wejście do hotelu.

– Skąd pan to wszystko wie? – pytam mojego rozmówcę.

– Nazywają mnie Aniołem – odpowiada Obdarzony jestem siódmym zmysłem i odgaduję sprawy niewyjaśnione przez innych.

Anonimowy informator, przedstawiający się jako Anioł, sprawy jednak nie odpuści. Dzwonił jeszcze kilka razy, a choćby pisał pisma do Prokuratury Rejonowej dla Warszawy Śródmieście, do archiwum prokuratury, i do redakcji. W listach podpisywanych pseudonimem Wróżbita, domagał się odtajnienia akt i ujawnienia prawdy o tragedii, jaka miała miejsce w Grand Hotelu.

Rozmowa czwarta – o najbliższym otoczeniu towarzysza Gomułki

– Bohaterami tamtego wydarzenia w Grand Hotelu na pewno nie byli ludzie z najbliższego otoczenia Gomułki. Gomułka nie tolerował wokół siebie ludzi niemoralnych. Ówcześni funkcjonariusze partyjni i państwowi musieli świecić przykładem, żadnych romansów, skandali, skoków na bok – mój rozmówca, znany w latach sześćdziesiątych dziennikarz i literat, usilnie prosi o zachowanie anonimowości. Redaktor popularnych przed laty Szpilek (redakcja znajdowała się w niedalekim sąsiedztwie Grand Hotelu) pamięta, iż o wicemiss wyrzuconej z okna hotelu mówiła cała Warszawa. W redakcji Szpilek wszyscy wiedzieli o wypadku i snuli różne domysły. Sprawa została gwałtownie umorzona z braku dowodów winy.

Redaktor może mi tylko powiedzieć, iż znane jest mu nazwisko jednego z mężczyzn, który uczestniczył wtedy w zabawie, ale ze względu na dobro jego dorosłych dzieci, zachowa je tylko w swojej pamięci. Zresztą ten człowiek już nie żyje.

Jak było naprawdę

Mimo tych barwnych opowieści, milicja bardzo gwałtownie ustaliła tożsamość dziewczyny, która wypadła z okna warszawskiego hotelu. Była nią Krystyna Kopeć z Krakowa, która mimo zaledwie 16 lat często uciekała z domu i widywano ją w towarzystwie mężczyzn. Okazało się, iż 16 grudnia 1958 roku w Grand Hotelu odbywało się spotkanie prominentnych osób. A wśród nich znalazła się zwabiona pod pretekstem kariery filmowej wspomniana16-latka. Co się wydarzyło owej nocy w pokoju, po dziś dzień nie ustalono. Aresztowano podejrzanych. Kilku mężczyzn i kobietę. To ona właśnie w trakcie śledztwa podała, jakoby ofiarą śmiertelną tego spotkania była Krystyna Żyła. I choć fakty temu przeczyły, plotka poszła w świat.

Postanowiłam sprawdzić, jak ułożyło się życie Krystynie Żyle. Miałam nadzieję, iż w Krakowie uda mi się odszukać krewnych, może choćby rodziców i dowiem się więcej.

Z krakowskiej książki telefonicznej wynotowałam numery do osób noszących nazwiska Żyła. Zadzwoniłam pod dwa pierwsze. Krystyna – to imię nic nie mówiło moim rozmówcom. Za trzecim razem miałam więcej szczęścia.

– Pamiętam dobrze dwie śliczne dziewczyny, dwie siostry. Jedna z nich brała udział w konkursie. Mieszkały na terenie szpitala w Kobierzynie, gdzie pracowali rodzice. Tam radzę szukać śladów.

W centrali szpitala połączono mnie z mieszkaniem państwa Żyłów. gwałtownie jednak zostałam wyprowadzona z błędu. Kobieta, z którą rozmawiałam, nie była matką Krystyny, ale zupełnie kimś dla niej obcym.

– Nazwisko, o które pani pyta, jest tutaj bardzo popularne. Mogę jednak pomóc. Znam córkę Krystyny Żyły. Mieszka obok mnie.

Izabella K. mężatka, mieszka od urodzenia na terenie szpitala w Kobierzynie i jest córką Krystyny Żyły.

– Czas najwyższy, by prawda ujrzała światło dzienne – mówi pani Izabella Moja matka nie popełniła samobójstwa, nie zginęła marnie na dziedzińcu Grand Hotelu. Wróciła w jakiś czas po wyborach do Kobierzyna i próbowała ułożyć sobie życie. Wróciła do pracy za ladą, do mieszkania rodziców. Nie przywiozła ze sobą fortuny, a jedynie nylonowe futerko, które z czasem babcia przerobiła na zimowe paltko dla mnie.

Kto w takim razie zginął na dziedzińcu Hotelu Grand? Dlaczego nikt z rodziny nie zadbał o zamieszczenie stosownego sprostowania w ówczesnej prasie?

Krystyna Żyła w dwa lata po wyborach i powrocie do Krakowa urodziła córkę. Dziecko, jak to wtedy mówiono, panieńskie. Małą Izę wychowywali dziadkowie. Kiedy Iza skończyła dwa lata, jej matka urodziła drugie dziecko. Również panieńskie. Dziewczynka oddana została do domu dziecka.

– Czasy były ciężkie. Dziadkowie obawiali się, iż nie sprostają wychowaniu jeszcze jednej wnuczki. Miałam cztery latka, nie więcej, ale pamiętam odwiedziny w domu dziecka i maleńką dziewczynkę o ogromnych, smutnych oczach, którą przyprowadzono do nas.

W jakiś czas potem dziewczynka została adoptowana. Krystyna Żyła wyraziła zgodę.

Tyle fakty. A na zakończenie naszej rozmowy Izabella K. prosi, aby koniecznie napisać to, co ona mi powie: – Po tym wszystkim, po tym błocie, szlamie, którym obrzucono moją matkę w gazetach, mogła usunąć ciąże. Urodzenie dwóch nieślubnych córek, to nie był powód do dumy. Matka nie dała się złamać, nie usunęła ciąży. Urodziła mnie i moją siostrę.

– A co potem?– pytam.

– Po pewnym czasie mama wyszła za mąż. Z czasem zaczęła okazywać mi coraz większe zainteresowanie. Przyjeżdżała w niedzielę do dziadków i zabierała mnie na spacery. I jeszcze jedno. Nie była panienką lekkich obyczajów, która zabawiała się z gośćmi w hotelowym pokoju. Była biedną dziewczyną, bez poparcia, bez pleców, więc komu miała do oczu skoczyć? Jak prostować oszczerstwa i kłamstwa? – pyta córka wicemiss – Dziadkowie ani nikt z rodziny nigdy nie wspomniał o tamtym wydarzeniu w Grand Hotelu. Zmarła młodo, w wieku 43 lat, w 1981 roku. Matka swoją tajemnicę zabrała do grobu.

Idź do oryginalnego materiału