„Kraj 80 mln zakładników”. Irańska reżyserka szczerze o życiu w ojczyźnie. „To nic innego jak legalna prostytucja w imię islamu”

news.5v.pl 1 miesiąc temu

Stepan Sedlacek: Twój film opowiada historię Leili i jej córki Nili z miasta Meszhed na północy Iranu. To znane miejsce pielgrzymek wyznawców szyickiego islamu. Pod względem prawnym Nila formalnie nie istnieje, ponieważ jest owocem lokalnego zwyczaju: praktyki tymczasowego małżeństwa, znanej jako sighe. Pozwala ona żonatym mężczyznom w Iranie legalnie praktykować niewierność. Czy takie związki są powszechne w twojej ojczyźnie? A może jest to zwyczaj związany tylko z miejscami, takimi jak Meszhed?

Niloufar Taghizadeh: To bardzo stary zwyczaj. Praktyka ta jest powszechniejsza w Meszhedzie i innych ośrodkach religijnych niż w innych miastach. To nie tylko sposób dla żonatych mężczyzn. Praktykują ją także młodzi ludzie.

W Islamskiej Republice Iranu nie wolno mieć kochanka. jeżeli młodzi ludzie chcą być razem, muszą powiedzieć, iż są małżeństwem, choćby tymczasowym.

Ale tymczasowe małżeństwa funkcjonują na przykład w Tunezji i innych krajach z większością muzułmańską.

Tak. Mówi się, iż ich korzenie sięgają czasów proroka Mahometa. Ale sposób, w jaki w tej chwili są praktykowane w Iranie, służy głównie mężczyznom, którzy chcą się dobrze bawić z większą liczbą kobiet.

Jak długo może trwać sighe?

Godzinę, dzień, rok lub znacznie dłużej. W całym mieście, w tym w świętych miejscach, znajdują się biura, w których można zawrzeć takie małżeństwo. jeżeli zrobi się to na piśmie, dziecko zrodzone z takiego związku może zostać uznane. Ale często sighe jest zawierane tylko ustnie. Wielu wpływowych ludzi — nie tylko z Iranu, ale także z Iraku, Arabii Saudyjskiej i innych państw — udaje się do Meszhedu, aby uprawiać turystykę seksualną. Mężczyźni korzystają również ze specjalnych czatów w aplikacji Telegram, aby poznawać kobiety. Nie twierdzę, iż ludzie w mieście się nie modlą. Miliony podróżują do tego miasta dla świętych miejsc, które ja również czczę. Ale wielu przyjeżdża jako pielgrzymi, a myśli o czymś innym.

„To błędne koło”

Jaka jest pozycja kobiet i ich dzieci w tych związkach?

To niewiarygodne. Irańskie kobiety chcą mieć taką samą wolność i takie same prawa jak mężczyźni, ale wcale tak nie jest. Dziś, jeżeli kobieta ma siedmioletnie dziecko z takiego związku, nie ma prawa go zatrzymać, ponieważ należy ono do mężczyzny.

Mężczyzna wchodzi w związek z kobietą, odpowiada za jej stan, a następnie oświadcza, iż to nie jest jego dziecko. Kobieta musi go odnaleźć i udowodnić, iż to on jest ojcem. A kiedy córka ma siedem lat, to mężczyzna może powiedzieć, iż zabierze dziecko od matki. Istotne jest również to, iż zamężne kobiety nie mają takiej możliwości. jeżeli zaczną spotykać się z mężczyzną, grozi im kara śmierci.

Twój dokument opisuje, jak trudno jest matce w takiej sytuacji uzyskać akt urodzenia córki i dokumenty potrzebne do zapisania jej do szkoły. Co, jeżeli nie może tego zrobić, a dziecko pozostaje w trudnej do ustalenia pod względem prawnym sytuacji?

Leila i jej córka Nila mają się w miarę dobrze. Mają gdzie mieszkać, mają trochę pieniędzy i pozytywne nastawienie do życia. Ale w Iranie jest wielu chłopców i dziewcząt, którzy są w gorszej sytuacji. Mogą to być dzieci pracownic seksualnych, które nie mogą chodzić do szkoły. Nie ma znaczenia, jak utalentowany i pozytywnie nastawiony ktoś jest. jeżeli słyszysz od społeczeństwa, władz i niemal ze wszystkich stron, iż jesteś draniem, prawdopodobnie też skończysz w prostytucji. To błędne koło.

Jeśli ojciec nie uznaje dzieci, stają się one obywatelami drugiej kategorii. Mój film pokazuje, jak trudno jest matkom odwrócić tę sytuację i jak odbierają to dzieci takie jak Nila. Słyszą to wszystko i dorastają w poczuciu winy za to, przez co przechodzą ich matki. Oglądanie tego było prawdopodobnie najtrudniejsze. Życie w Iranie jest ciężkie choćby bez tego. Chciałabym mieć magiczną moc, która by nas z tego wyciągnęła.

„To było tak ekstremalne, iż chyba nikt nie myślał, iż to możliwe”

Jak znalazłaś Leilę i Nilę?

Podobnie jak one, pochodzę z Meszhedu. Kiedy miałam 18 lat, moja rodzina i ja przeprowadziliśmy się do Niemiec. Leilę poznałem, gdy byłam trzynastolatką. Przez kilka lat chodziłyśmy razem do szkoły. Pochodziła z zupełnie innego środowiska niż ja. To, co zawsze lubiłam w Leili i jej siostrach, to ich niezależność. Pięknie malowały i były blisko siebie.

Cztery siostry mieszkały z matką i ojcem w jednym pokoju, w którym pachniało opium. Pierwotnie chciałam nakręcić film o młodych Afgankach i innych osobach, które urodziły się w Iranie, ale ze względu na swoje pochodzenie mają problem z prawną tożsamością — w tym o dzieciach z tymczasowych małżeństw. Rozmawiałam o tym z przyjaciółką, która zwróciła mi uwagę, iż Leila ma przecież córkę. Pomyślałam, iż spróbuję im pomóc i pokazać światu, co dzieje się w Iranie.

Jak trudno było dokumentować niekończącą się walkę z biurokracją irańskich władz z perspektywy ukrytej kamery?

Pojechałam do Iranu siedem lub osiem razy. W sumie zajęło to ponad trzy lata. Nie miałam pozwolenia na filmowanie. Nigdy bym go nie dostała. To było bardzo niebezpieczne. Skłamałabym, gdybym powiedziała, iż się nie bałam. Za każdym razem, gdy byłam z nimi w sądzie lub w szkole, miałam w sobie lęk. Strasznie trzęsły mi się ręce. Kiedy widzę niektóre momenty, które sfilmowałyśmy, nie mogę uwierzyć, iż to zrobiłyśmy. To było tak ekstremalne, iż chyba nikt nie myślał, iż to możliwe. Miałam szczęście.

Matej Stransky / Respekt

Niloufar Taghizadeh

„W tym momencie stało się jasne, iż nie mogę wrócić do Iranu”

Czy widzisz jakąkolwiek możliwość powrotu do Iranu?

Nie ma takiej możliwości. Gdybym to zrobiła, nigdy bym się stamtąd nie wydostała. To, co zrobiłam, byłoby prawdopodobnie postrzegane jako szpiegostwo, zdrada, ale także jako zdrada islamu. W Iranie można niekiedy krytykować politykę, ale krytyka religii jest całkowitym tabu. Można stracić głowę.

Jak przygotowywałaś się do ucieczki? Musiałaś przecież mieć świadomość, iż opuszczasz swój ojczysty kraj i ryzykujesz, iż nigdy więcej nie zobaczysz swoich przyjaciół ani krewnych.

Potrzebowałem dużo czasu w przygotowania. Wciąż jest mi smutno na myśl o tym, co stanie się z Nilą za dwa lub cztery lata. W zeszłym roku w Iranie wiele niewinnych osób zginęło tylko dlatego, iż odmówiły noszenia chust. Po prostu nie mogę tam wrócić. Ale mogę opowiadać historie. To teraz moje zadanie.

Myślałam o tym przez naprawdę długi czas. Tęsknię za Iranem każdego dnia. Ale zmiana nie jest możliwa bez poświęcenia czegoś, co się kocha. Przynajmniej tyle mogę zrobić. Siedzę tu i rozmawiam z tobą o filmie. Inni ludzie wychodzą na ulice i ryzykują życiem, by protestować.

Co sądzisz o praskiej premierze?

To naprawdę wspaniałe spotkać tak wielu młodych ludzi, którzy byli zainteresowani filmem. Ale było to też dla mnie bardzo smutne. Kiedy Leila po raz pierwszy pojawiła się na ekranie i wypowiedziała swoje pierwsze zdanie, zabolało mnie serce. W tym momencie stało się jasne, iż nie mogę wrócić do Iranu. Liczyłam się z tym przez cały czas, ale dopiero w tamtym momencie w pełni zdałam sobie sprawę, iż nie ma już odwrotu.

Za każdym razem, gdy opuszczałam Iran, zastanawiałam się, czy przejdę kontrolę paszportową i będę mogła wyjechać. Tak było przez wiele lat. W powietrzu wisiało pytanie „co jeżeli nie zostanę wpuszczona?”. To było przerażające. Ale wtedy myślałem jeszcze, iż wrócę do kraju. Teraz nie mogę tego zrobić.

„Myślę, iż byłabym teraz w więzieniu”

Czy irańscy urzędnicy jakoś zareagowali?

Dostaliśmy kilka telefonów od ludzi z Niemiec, którzy próbowali nas przekonać, byśmy nie puszczali filmu. Ale nie wiem, kto to był.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Czy twój film może być wskazówką dla kobiet w podobnej sytuacji?

Ja tak tego nie widzę. Ale mam nadzieję, iż pomoże nam nie odwracać wzroku i uważniej przyglądać się temu, co dzieje się wokół nas. Społeczeństwo w Iranie nie mówi dobrze o tych dzieciach. Ludzie zobaczą, ile trzeba się nachodzić po sądach, żeby zdobyć podpis na dokumencie dla Nili. To nie jest tak, iż przychodzisz i ludzie chcą ci pomóc. Oni się boją. Boją się człowieka, którego choćby nie widać w filmie, ale wszyscy podejrzewają, iż może coś zrobić. To nie tylko film o ludziach, którzy nakazują i zabraniają nam robić różne rzeczy. To także film o nas samych.

Mieszkasz w Niemczech. Jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś wróciła do domu w Iranie?

W Iranie musisz nosić chustę w miejscach publicznych. Nie możesz nosić tego, co lubisz. Chcesz śpiewać i tworzyć muzykę? Dziewczyny nie mogą śpiewać publicznie, a jedynie akompaniować wokalistom. Kobiecy głos może pojawić się tylko razem z głosem mężczyzny lub w chórze. Myślę, iż byłabym teraz w więzieniu. Wiele rzeczy, które mnie definiują, jest tam zabronione.

„Bunt jest odczuwalny na różnych polach”

W ostatnim czasie komisja śledcza ONZ opublikowała oficjalny wniosek, iż śmierć 22-letniej Żiny Mahsy Amini, która dwa lata temu zmarła w areszcie irańskiej policji obyczajowej (gdzie znalazła się za naruszenie obowiązku noszenia chusty), była „brutalna” i „niezgodna z prawem”. Tym samym przypomniała, iż irańskie kobiety są przez cały czas systematycznie dyskryminowane. Ty również nagrywałaś w Iranie w czasie protestów. Jakie to uczucie — zobaczyć to na własne oczy?

Ten ruch kobiet narodził się znacznie wcześniej. On jest jak kula śnieżna, która stopniowo narasta. Nie słyszymy o tym zbyt wiele, ponieważ żyjemy w świecie, w którym jedyną rzeczą, która przykuwa naszą uwagę, jest coś, co wygląda trochę jak scena z filmu. Na początku można być zdumioną/zdumionym, ale potem nagle staje się to nudne, więc przełączamy się na coś innego. Ale rewolucje zawsze realizowane są latami.

Jestem pewna, iż w końcu pojawi się światło. Kobiety i dziewczęta w Iranie są uciskane od tak dawna, iż coś musi się wydarzyć. Chodzi również o matki, które wychowują córki, synów i chcą zmian oraz lepszej przyszłości dla swoich dzieci.

Jak wyglądają protesty dziś — czyli w czasie, gdy nie są tak często relacjonowane w zachodnich mediach?

Protesty są kontynuowane na różne sposoby i na różnych poziomach. Wiele osób przebywa w więzieniach, ale jest wiele grup, które próbują coś zrobić. Po ostatnich demonstracjach jest więcej ludzi, którzy publicznie wyrzekli się swoich zawodów i wyrazili solidarność z protestującymi. Wśród nich jest wielu lekarzy, nauczycieli oraz ludzi z branży telewizyjnej i filmowej. Nie oznacza to, iż całkowicie przestali pracować.

Gwałcą dziewczynki w więzieniach. Zabijają młodych ludzi tylko dlatego, iż demonstrują na ulicach. Wykonują egzekucje za homoseksualność. Porywają dziennikarzy. Pomagają organizacjom terrorystycznym, takim jak Hamas i Hezbollah, i popełniają wiele innych przerażających przestępstw.

A niektóre kraje — takie jak moja nowa ojczyzna, Niemcy — przez cały czas robią z nimi interesy. W zeszłym roku UE nałożyła na Iran kolejne sankcje z powodu represji, ale w przeciwieństwie do USA nie umieściła irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji na liście organizacji terrorystycznych.

Gdy uwaga całego świata skupiła się na protestach w Iranie, policja obyczajowa musiała złagodzić presję wywieraną na miejscowe kobiety. Czy uważasz, iż państwo ustąpiło w niektórych kwestiach?

Tak, irańskie kobiety naprawdę ciężko walczyły o swoje prawa. A jeżeli dziś popatrzysz na zdjęcia lub filmy z Iranu, to ok. połowa kobiet nie nosi chust. Świat prawdopodobnie już wie, iż w tym kraju żyje ponad 80 mln zakładników. Żaden faszystowski reżim nie trwał wiecznie. Nagle może wydarzy się coś, czego nie przewidzieliśmy i wszystko się zmieni. Irańczycy są zmęczeni. Żyją tak od ponad 45 lat. Rodziny są rozproszone po całym świecie. W miastach od Australii po Zjednoczone Emiraty Arabskie można znaleźć tysiące Irańczyków, którzy chcieliby wrócić do domu. Oprócz muzułmanów, w Iranie żyją także żydzi, chrześcijanie i różne inne grupy. Wszyscy żyli tu obok siebie w pokoju. Aż do 1979 r. (nastąpiła wówczas irańska islamska rewolucja — red.).

„Mój dom zabieram wszędzie ze sobą”

Na początku marca w Iranie odbyły się wybory parlamentarne, które wygrały konserwatywne siły. Jak powinniśmy postrzegać ten wynik?

To istny cyrk.

Przed głosowaniem w kraju nawoływano wyborców do bojkotu wyborów. Oficjalna frekwencja wyniosła 41 proc. i była najniższa od rewolucji w 1979 r. To prawdopodobnie odzwierciedla antyreżimowe nastroje wielu obywateli.

Tak, zdecydowanie panują takie nastroje.

Atta Kenare / AFP

Kobiety w Teheranie, wrzesień 2023 r.

Czy kiedykolwiek głosowałaś w swoim kraju?

Tylko raz. W 2009 r., w czasie tzw. zielonej rewolucji, czyli protestów przeciwko rządowi (zielony kolor odnosił się do reformatorskiego polityka i lidera opozycji Mir-Hosejna Musawiego, który wówczas kandydował na prezydenta — red.). One również zakończyły się krwawo. Mieszkam w Niemczech i nie ufam ludziom zasiadającym w parlamencie Islamskiej Republiki. jeżeli pracujesz dla tamtejszego rządu, jesteś jednym z nich, bez względu na to, co mówisz.

Dlaczego ty i twoja rodzina opuściliście Iran?

Zostaliśmy po prostu zmuszeni. Początkowo myśleliśmy, iż zostaniemy w Niemczech tylko przez dwa lub trzy miesiące. Ale mieszkam tam od tamtej pory. Mój ojciec był odnoszącym sukcesy biznesmenem. Podobnie jak wielu innych przedsiębiorców w Islamskiej Republice Iranu, w pewnym momencie próbowano go obalić, by odebrać mu pieniądze i fabrykę. W 1996 r. moi rodzice zdecydowali się zabrać nas w bezpieczne miejsce. Zakładali, iż moja matka i ja zostaniemy w Niemczech przez trzy miesiące, aż problemy zostaną rozwiązane, a potem wrócimy.

Tak się jednak nie stało. Mój ojciec trafił do więzienia na ponad dwa lata i wszystko zostało mu odebrane. Moja matka, wraz ze mną i moimi dwoma młodszymi braćmi, została zmuszona do pozostania w Niemczech. Po uwolnieniu mój ojciec nie mógł opuścić Iranu przez ponad dwadzieścia lat.

Czy po tych wszystkich latach czujesz się bardziej Niemką, czy Iranką?

Jestem jednym i drugim. Czuję się bardzo zakorzeniona w Niemczech. Przez pewien czas mieszkałam z rodziną w Bawarii i miałam szczęście wcześnie zaangażować się w tamtejszą społeczność. Dla mnie to w dużej mierze kwestia języka i tego, czy potrafię w nim myśleć. Dla moich przyjaciół w Iranie jestem teraz bardziej Niemką, a w Niemczech postrzegają mnie jako Irankę.

Czy będąc w Niemczech, przez cały czas chcesz skupiać się na Iranie?

W czasie protestów po śmierci Żiny Mahsy Amini zaczęłam kręcić dokument z kultową piosenkarką Googoosh, która od ponad 50 lat jest prawdopodobnie najbardziej znaną irańską artystką i symbolem wolnego Iranu. Nawiasem mówiąc, przez 21 lat nie wolno jej było opuszczać kraju ani wykonywać swojej pracy, czyli śpiewać publicznie. Film powinien trafić do kin we wrześniu. Pracuję już nad kolejnym scenariuszem — tym razem dotyczącym Niemiec.

Idź do oryginalnego materiału