Dwaj bracia z Warszawy wpadli po serii kradzieży kabli z miejskiego oświetlenia. W ciągu kilku tygodni ukradli ponad kilometr przewodów, powodując straty sięgające 330 tysięcy złotych. Gdy zatrzymała ich policja, tłumaczyli, iż są „poszukiwaczami metali” – tyle iż w ich aucie nie znaleziono choćby wykrywacza.

Fot. Warszawa w Pigułce
Zginął kilometr kabla. Bracia tłumaczyli, iż są „poszukiwaczami metali”
Ponad kilometr skradzionego kabla, dziesiątki zniszczonych latarni i straty sięgające setek tysięcy złotych – tak kończy się działalność dwóch braci z Warszawy. Mężczyźni zostali zatrzymani przez policję w dzielnicy Wesoła. Tłumaczyli, iż ich pasją jest… szukanie metali w lasach.
Policjanci z warszawskiej Wesołej patrolowali okolicę, gdy zauważyli znany im samochód marki Peugeot. Auto było wcześniej łączone ze sprawą kradzieży aż 1150 metrów kabli zasilających oświetlenie uliczne. W środku siedziało dwóch mężczyzn, których wygląd odpowiadał rysopisom podejrzanych.
Funkcjonariusze natychmiast zatrzymali pojazd do kontroli. 31- i 34-latek próbowali się tłumaczyć, iż są „poszukiwaczami metali”, a narzędzia w aucie służą im do hobby. Jednak policjanci gwałtownie nabrali wątpliwości, bo w samochodzie znaleźli wszystko, oprócz wykrywacza metali.
W środku było niemal wszystko, co mogło posłużyć do kradzieży kabli: szpadel, piła do metalu, skrzynka z nożami, rękawice, latarka czołowa, linki stalowe, a choćby pistolet pneumatyczny. Bracia nie potrafili wyjaśnić, po co im taki sprzęt, jeżeli – jak twierdzili – szukali tylko „metalowych fantów w lesie”.
Śledczy gwałtownie połączyli fakty. Jak wynika z ustaleń policji, mężczyźni w ciągu kilku tygodni kradli przewody z latarni w różnych częściach dzielnicy. Zniszczyli 48 punktów oświetleniowych, powodując straty oszacowane na około 330 tysięcy złotych.
Zebrany materiał dowodowy nie pozostawił wątpliwości. Prokurator przedstawił obu mężczyznom zarzuty kradzieży z włamaniem oraz zniszczenia mienia znacznej wartości. Za takie przestępstwa grozi im do 10 lat więzienia.
Na razie obaj zostali objęci dozorem policyjnym i mają zakaz opuszczania kraju. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa–Praga Południe.
Według śledczych bracia działali w sposób zorganizowany, a sprzedając kable, mogli zarobić choćby kilkadziesiąt tysięcy złotych. Policjanci nie wykluczają, iż sprawa ma szerszy charakter i w proceder mogą być zamieszane inne osoby.