Bił, dusił, groził samobójstwem. Krzyczał, iż spali mieszkanie, a razem z nim kobietę i ich 3-letniego syna. Koszmar tej rodziny trwał ponad rok. Przez długie miesiące młoda matka była wyzywana, poniżana, kopana po całym ciele.Kobieta szykała ratunku u bliskich, ale nikt nie zawiadomił organów ścigania.
Przypływ agresji narastał, kiedy 31-latek potrzebował pieniędzy na hazard. Wówczas przemocą próbował wyciągnąć je od swojej partnerki. Kiedy ta odmówiła mu wydania karty czy gotówki, miał posuwać się do kradzieży, a za brak posłuszeństwa stosować kary cielesne. Dopiero 28 września, ofiara przemocy o sprawie zawiadomiła policję. Kiedy na miejsce przyjechali funkcjonariusze, kobieta była tak roztrzęsiona, iż nie potrafiła wydobyć z siebie słowa.
To była jedna z tych interwencji, podczas których milczenie na temat przemocy to nie dowód, iż jej nie było. To pasmo przerwali policjanci. Mundurowi podjęli decyzję o natychmiastowym zatrzymaniu mężczyzny.
W trakcie gromadzenia materiału dowodowego śledczy dowiedli, iż koszmar kobiety trwał niemal od roku. W tym czasie uzależniony od hazardu konkubent miał znęcać się nad nią fizycznie i psychicznie. Niemal każdego dnia miał wszczynać awantury, popychać, szarpać swoją partnerkę, obrażać ją i poniżać słowami wulgarnymi. Miał też ograniczać kontakty z rodziną i znajomymi. Okazywał także przemoc wobec 3-letniego syna.
Tego dnia, kiedy zainterweniowali policjanci, agresor nie wrócił już do domu. Mężczyzna usłyszał zarzuty znęcania się nad osobami najbliższymi. W trakcie przesłuchania przyznał się do przestępstwa, ale odmówił składania wyjaśnień. Na wniosek prokuratora, decyzją sądu 31-latek na trzy miesiące trafi do aresztu, zaś w związku z postawionymi mu zarzutami grozi mu do 5 lat więzienia.
Rodzinne tragedie słychać przez ściany miejskich bloków. Gdyby w wielu przypadkach sąsiedzi nie byli obojętni, być może uniknęlibyśmy szokujących odkryć i ludzkich tragedii!
Apelujemy do ofiar przemocy, aby nie wstydziły się mówić o swojej sytuacji. Nie pozwólmy, aby takie sprawy ujrzały światło dzienne, dopiero kiedy jest już za późno.
(KWP w Opolu / kp)