W Kanadzie panuje duże poruszenie w związku z tragicznymi wydarzeniami w Vancouver. W sobotę ok. godziny 20:00 kierowca samochodu wjechał tam w tłum bawiący się podczas filipińskiego święta Lapu Lapu. Dopiero po kilku godzinach policja poinformowała, ile osób zginęło w tym zdarzeniu.
Kod pomarańczowy w Vancouver. 9 osób zginęło pod kołami samochodu
Policja w Vancouver mimo późnych godzin nocnych przekazała informację, na którą czekaliśmy od pierwszych doniesień o tragicznym zdarzeniu na festiwalu. Wiadomo już, iż pod kołami auta prowadzonego przez 30-latka zginęło 9 osób. Liczba rannych nie została oficjalnie podana.
Można jednak przypuszczać, iż poszkodowanych jest wielu. W szpitalach w Vancouver wprowadzono kod pomarańczowy. Jest on ogłaszany w momentach, kiedy w placówkach medycznych potrzebna jest duża liczba personelu. "Kolor kodu nie wskazuje na powagę zdarzenia, ale jego rodzaj" – podkreśla BBC.
Przypomnijmy też, iż w południe czasu polskiego policja w Vancouver podała pierwsze szczegóły dotyczące podejrzanego. To ok. 30-letni mężczyzna. Jest on mieszkańcem Vancouver. Nie miał żadnych wspólników. Funkcjonariusze z całą pewnością podkreślają, iż to tragiczne wydarzenie nie było zamachem terrorystycznym.
Policja podała szczegóły dotyczące zatrzymania mężczyzny podejrzanego o wjechanie w tłum w Kanadzie
Podczas konferencji prasowej Steve Rai, p.o. szefa policji w Vancouver poinformował, iż 30-letni podejrzany to "samotny mężczyzna". Jednak to, co wzbudziło największe poruszenie to fakt, iż zatrzymali go nie funkcjonariusze, a świadkowie zdarzenia.
– Tłum zatrzymał tego mężczyznę na miejscu zdarzenia – stwierdził szef policji w Vancouver. Dodał on jednak, iż funkcjonariusze bardzo gwałtownie pojawili się na miejscu zdarzenia i przejęli go od świadków. "Rai stwierdził, iż nie będzie spekulował na temat tego, w jaki sposób osobom znajdującym się w tłumie udało się złapać i zatrzymać podejrzanego" – przekazali przedstawiciele BBC.