Kissinger umiera, sprawiedliwości nie ma

9 miesięcy temu

Henry Kissinger, były dyplomata, którego starania, aby przedłużyć i rozszerzyć wojnę USA wydaną Azji Południowo-Wschodniej oraz osłabić demokrację w Ameryce Łacińskiej i poza nią pochłonęły miliony ludzkich istnień, zmarł w ubiegłą środę w wieku stu lat.

Traktowany aż do śmierci we własnym domu w Connecticut iście po królewsku przez elitarne amerykańskie kręgi polityczne, Kissinger – który pełnił funkcję sekretarza stanu i doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego w gabinetach prezydentów Nixona i Forda – nigdy nie stanął przed sądem za potajemne naloty dywanowe na Kambodżę, do organizacji których się przyczynił, za obalenie demokratycznie wybranego prezydenta Chile ani za krwawą „brudną wojnę” w Argentynie, w której zamordowano dziesiątki tysięcy ofiar.

Katalog jego zbrodni jest tak obszerny, iż musiał uważać, dokąd podróżuje, żeby nie zostać zatrzymanym i przesłuchanym za swój udział w zamachach, masakrach i brutalnych wojskowych puczach, których skutki są odczuwane do dziś.

„Tajne uzasadnienia nielegalnego bombardowania Kambodży dały podstawę do uzasadnień ataków dronami i wiecznej wojny. To świetnie podsumowuje błędne koło amerykańskiego militaryzmu” – powiedział w wywiadzie dla portalu The Intercept historyk Greg Grandin, autor książki Kissinger’s Shadow (Cień Kissingera). Grandin oszacował, iż Kissinger ponosi odpowiedzialność za śmierć co najmniej trzech milionów ludzi.

Komentatorzy przyglądający się wpływowi polityki Kissingera mówią, iż trudno jest wyrazić prawdziwą skalę destrukcji, którą zaprowadził na świecie.

W nekrologu dla Kissingera na łamach „Rolling Stone” dziennikarz Spencer Ackerman pisze, iż „pod względem liczby potwierdzonych zabójstw, najgorszym masowym zbrodniarzem w Stanach Zjednoczonych, na którym wykonano karę śmierci, był terrorysta i biały suprematysta Timothy McVeigh. Jednak McVeigh, który na swój psychotyczny sposób sądził, iż ratuje Amerykę, choćby nie zbliżył się do skali Kissingera, najbardziej poważanego wielkiego amerykańskiego stratega drugiej połowy XX wieku.

Wszyscy, który zginęli w Wietnamie między jesienią 1968 roku a upadkiem Sajgonu siedem lat później – oraz wszyscy ci, którzy zginęli w Laosie i Kambodży, na które Nixon i Kissinger w tajemnicy rozszerzyli działania wojenne w kilka miesięcy po objęciu urzędu, jak również ci, którzy zginęli w ich następstwie, na przykład w zorganizowanym przez Czerwonych Khmerów ludobójstwie w Kambodży, które zapoczątkowała wywołana przez nich destabilizacja – zginęli przez Henry’ego Kissingera”.

Nigdy nie dowiemy się, jak mogło być – tym hasłem apologeci Kissingera oraz ci spośród elity amerykańskiej polityki zagranicznej, którzy wyobrażają sobie siebie na jego miejscu, usprawiedliwiają jego zbrodnie. Wiemy tylko o tym, co faktycznie miało miejsce. A miało miejsce to, iż Kissinger osobiście zasabotował jedyną szansę na zakończenie wojny w Wietnamie w 1968 roku. To posunięcie miało zabezpieczyć mu dojście do władzy w administracji Nixona. prawdopodobnie nigdy nie poznamy prawdziwej liczby tych, którzy zginęli po to, żeby Kissinger mógł objąć stanowisko doradcy prezydenta Stanów Zjednoczonych do spraw bezpieczeństwa narodowego.

**
Artykuł opublikowany w magazynie Common Dreams na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Anna Opara.

Idź do oryginalnego materiału