Kiedyś wszyscy byliśmy tu ludźmi, a dziś?

20 godzin temu
Zdjęcie: Kiedyś wszyscy byliśmy tu ludźmi, a dziś?


Zbiór reportaży z Palestyny autorstwa Dalii Mikulskiej, „Kiedyś wszyscy byliśmy tu ludźmi”, prowokuje do zadania pytania, co w istocie dzieje się w Palestynie, iż o człowieczeństwie jeden z jej mieszkańców mówi z goryczą w czasie przeszłym?

Dla tych, którzy mają rozeznanie w historii regionu, jasne jest, iż historia nie zaczyna się siódmego października. Ale to grono pewnie nie jest duże. Siódmy października otwiera nową kartę nie dlatego, iż to jakaś unikatowa sytuacja, zbrodnia dokonana nagle, pośród upływającego radośnie i w pokoju współistnienia. Mam poczucie, iż to, co zdarzyło się w reakcji, czyli zbrodnicza inwazja Izraela, śmierć tysięcy cywili, głód i absolutna dewastacja Strefy Gazy otworzyły nam oczy. Zbiorowa świadomość tzw. zachodniego świata, skonfrontowana z niemal metafizycznym złem, stała się gotowa do odbycia ważnej lekcji, gotowa do zadawania pytań tej sytuacji, szukania wiedzy i nie poprzestawania na sloganach o arabskim terroryzmie i cywilizacyjnej misji Izraela. Tego już nikt nie kupi.

Jedno z ważnych pytań, jakie stawiamy sobie coraz częściej i coraz śmielej dotyczy genezy konfliktu, od źródeł w ruchu osadniczym końca XIX wieku, przez Nakbę, po Intifady i porozumienia z Oslo. Zaczynamy rozumieć, iż okupowane terytorium składa się z części i to poszatkowanie nie wzięło się znikąd, iż także Zachodni Brzeg i Wschodnia Jerozolima nieustannie doświadczają przemocy i apartheidu, choć nie rządzi tam Hamas. Nasze pytania mają szansę sięgać coraz głębiej pod powierzchnię tego, co mogło do niedawna wydawać się oczywistością. Zaczynamy być gotowi na przyjęcie także palestyńskiej perspektywy, na empatię, zwrot od narracyjnej i faktycznej dehumanizacji, ku obronie praw ludzi, którym praw odmawia się nie od siódmego października, ale od dekad. I w tej całej tragedii, to chyba jedyna wartość dodana — rosnąca świadomość w naszej, uprzywilejowanej części świata. Z pewnością grunt pod tę gotowość tworzyły zarówno studia nad Zagładą — bo dla tych, co na poważnie biorą wezwanie: „Nigdy więcej”, to, czego doświadczają osoby w Palestynie, jest po prostu ludobójstwem i absolutnie domaga się reakcji i działania. Ale drugim filarem zmiany jest z pewnością ten obszar nauki, który koncentruje się na procesach dekolonizacji, badania uwikłań w dyskursy i praktyki, by te dyskursy i praktyki próbować z trudem i mozolnie zmieniać. Głos Dalii Mikulskiej ma w tej zmianie istotny udział.

To skomplikowane

Często, kiedy zaczyna się rozmowę o sytuacji w Palestynie, można usłyszeć: to skomplikowane. W pewnym sensie tak właśnie jest, bo trzeba sięgnąć lata wstecz, przywołać procesy, które np. sprawiły, iż państwo Izrael w ogóle powstało. Ale mam poczucie, iż samo to stwierdzenie to nie znak, iż wyruszamy na niełatwe poszukiwania wiedzy, ale iż nasz rozmówca, z jakichś powodów, odsuwa od siebie temat. A kiedy mówią to politycy, trzeba to rozkodować na dobrze znane sformułowanie: business as usual. Tę banalną przyczynę przykrywa się jedynie zasłoną z pseudofilozoficznego dystansu i moralnej wyższości wobec afektu, zaangażowania, traktowanego jako niepoważny aktywizm. Dziś jednak to zamykające stwierdzenie można skutecznie rozmontować także dzięki książce Dalii Mikulskiej, która w niebywale przejrzysty sposób zarysowuje historię Palestyny w kontekście konfliktu, przypomina o kamieniach milowych walki Palestyńczyków i Palestynek o niepodległość, jednocześnie dając miejsce różnym perspektywom i ocenom. Te dwie płaszczyzny harmonijnie spotykają się na kartach tej książki: wiedza — zestaw niezbędnych do zrozumienia sytuacji faktów — i to, co indywidualne, wysłuchane od ludzi, losy, historie, uwikłane w drabinę zdarzeń. Autorce skutecznie udało się zsyntetyzować bazową wiedzę, której dawka jest wystarczająca, by umieć określić głębię niesprawiedliwości i zła, zobaczyć w tym świetle także naszą część świata z jej pseudofilozoficznym obojętnym dystansem i poczuć sprzeciw. Jednocześnie słuchać głosów z Palestyny, polifonii perspektyw, opinii i doświadczeń. I zacząć uważnie przyglądać się sobie, językowi, konstruktom myślowym, uproszczeniom. To nie jest jedyny obszar, o którym rozmowa bywa ucinana stwierdzeniem: to skomplikowane. Ot choćby migracje, przemoc na granicach. Wbrew pozorom to nie jest całkiem inny temat. Dalia Mikulska zaczyna badawczą część swojej pracy od letniej szkoły organizacji Al-Haq zajmującej się prawami człowieka. Prawo międzynarodowe, humanitarne, dotyczące zasad prowadzenia wojny, podstawowe prawa jednostek i społeczności — wszystko każdego dnia w Palestynie jest łamane. Czy to skomplikowane? Dla hipokrytów — z pewnością.

Do Palestyny wypad nieturystyczny

„Kiedyś wszyscy byliśmy tu ludźmi” to zbiór reportaży. Wędrujemy więc do okupowanej Palestyny — zaglądamy do zabytkowego Nablusu, przyglądamy się sytuacji społeczności beduińskich, w tym narażonej na anihilację osady Chan Al-Ahmar; do An-Nabi Samu’il, którego mieszkańcy muszą mieć zgodę wojska choćby na wyjazd do sklepu; do Wschodniej Jerozolimy — tam, gdzie wyburzenia, systemowa nierówność, gdzie drogi prowadzą do osiedli osadników — uzbrojonych często bojówkarzy, dokonujących regularnych pogromów na miejscowej ludności. Myślę o tym, jak różna to podróż od tej, którą przeżywają turyści, prowadzeni tak, by zestawić eleganckie i czyste osiedla osadników z bałaganem i biedą palestyńskich osad — którzy z dreszczykiem emocji na chwilę podchodzą bliżej, ale nie widzą, bo przewodnik odpala w ich głowach kolonialne klisze — i to działa. Wciąż działa. Dlatego jestem wdzięczna autorce książki, iż zabiera nas w prawdziwą podróż do Palestyny. Zaczynamy rozumieć to, co widzimy.

Zaglądamy też tam, gdzie trudno zajrzeć — do izraelskich więzień, które po siódmym października przypominają katownie. „Kiedyś wszyscy byliśmy tu ludźmi” to także zbiorowe palestyńskie doświadczenie, dlatego musimy spojrzeć mu w twarz. Zobaczyć dzieci uwięzione z byle powodu, aresztowania, które mają zastraszać, wymuszone zaginięcia, przemoc i głód, i fakt, iż w więzieniu można tkwić latami bez sprawy sądowej. „Większość mieszkańców Gazy, Zachodniego Brzegu, izraelskich Palestyńczyków i Palestynek, albo rezydentów Jerozolimy nie ma możliwości wyjazdu. Palestyna jest ich jedynym domem” – pisze Mikulska. Gdzie zatem kończy się więzienie, a zaczyna wolność? Eksternalizacja więziennych murów to także checkpointy, nieustanne zamykanie dróg, tworzenie barier i ograniczanie mobilności, arbitralne decydowanie o tym, kto i na jakich warunkach będzie mógł odwiedzić bliskich albo dojechać na czas do szpitala.

Słownik przemocy

Schodzimy jeszcze niżej w piekielne kręgi, do największego getta, jakim jest Gaza. „Strefa Gazy to skrawek ziemi wielkości Krakowa. (…) w tym miejscu mieszkały ponad dwa miliony ludzi” – czytamy. To miejsce, o którym ONZ prognozowało już w 2012 roku, iż w ciągu ośmiu lat może się stać miejscem niezdatnym do życia. Przed 1948 rokiem to było jedno z bardziej wielokulturowych miejsc, gdzie pokojowo współistnieli muzułmanie, żydzi i chrześcijanie. Dziś to pięćdziesiąt milionów ton gruzu i niemal sześćdziesiąt dziewięć tysięcy w większości cywilnych ofiar.

Mimo dramatyzmu tej opowieści, życie pośród opresji trwa, ale powraca zdanie: „kiedyś byliśmy tu ludźmi”, pobrzmiewa w nim utrata nadziei i żal, trauma wykluczenia, bo świat zachodni, zamiast zatrzymać ludobójstwo, także głosami polskich polityków wciąż woli powiedzieć: to skomplikowane.

Dalia Mikulska podaje nam nie tylko dekolonizujący i urealniający słownik pojęć, ale wprowadza w specyficzny kulturowy kod, kod, współkształtowany przez apartheid i konieczność przetrwania: kolory dokumentów, strefy A, B i C, obozy dla uchodźców, a choćby nazwy niektórych nieistniejących wsi — wszystkie te słowa zamykają w paru dźwiękach i znakach już kilkupokoleniowe doświadczenia przemocy i niesprawiedliwości. Jest tu też miejsce na poezję, bo choćby bez Mahmouda Darwisza nie da się rozumieć znaczenia niektórych pojęć i relacji w palestyńskim uniwersum. Poezja staje się lustrem dla rzeczywistości, także tej wewnętrznej, częścią społeczno-kulturowej transmisji.

„Kiedyś wszyscy byliśmy tu ludźmi” to bardzo ważna książka, anty bedeker, który pozwala nawigować w podróży do Palestyny tym, którzy nie chcą pozostawać jedynie turystami patrzącymi z pięknych słonecznych wzgórz na płonące getto.

„Kiedyś wszyscy byliśmy tu ludźmi”, Dalia Mikulska, Wydawnictwo Filtry, Warszawa, 2025.

Joanna Sarnecka – antropolożka kultury, badaczka, zaangażowana w pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej oraz w kwestie obrony praw człowieka w kontekście przymusowej migracji. Członkini kolektywu Queer without Borders. Jest także artystką, zajmuje się performancem i sztuką opowieści. W ramach założonej przez siebie grupy Opowieści z Walizki, od dwóch lat prezentuje spektakl narracyjny „Wędrówka Nabu”, na motywach bajki Jarosława Mikołajewskiego o sytuacji dzieci w drodze oraz prowadzi warsztaty o przyczynach migracji. Przygotowała także perfromance butoh „LifeLocation” ku czci osób, które zginęły na granicy polsko-białoruskiej, pokazywany m.in. na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Butoh, BUTOHPOLIS. Autorka książek literackich, tekstów piosenek, wierszy i tekstów krytycznych.

Idź do oryginalnego materiału