Na Targówki już od trzech lat znajduje się składowisko niebezpiecznych odpadów. Niektóre beczki są rozszczelnione, co powoduje wyciek substancji do ziemi. Choć dzielnica jest gotowa usunąć zbiorniki z prywatnej posesji, to nie ma na to środków, a potrzeba co najmniej 8 mln zł.
Ratusz, który te pieniądze mógłby przekazać, cały czas zwleka z decyzjami w tej sprawie.
– W finale sprawa trafia do samorządu, który teraz musi teraz wygospodarować kilka milionów złotych pieniędzy budżetowych, czyli wszystkich warszawiaków. Tak to właśnie będzie wyglądało, a kiedy, tego nie umiem powiedzieć, bo żadne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły – mówi rzeczniczka miasta Monika Beuth.
Poszukiwaniami właściciela działki zajmowała się prokuratura, jednak śledztwo umorzono. Mimo wszystko dzielnica będzie wnioskować o powtórzenie postępowania.
Odpady z Targówka do prokuratury
Ponadto władze dzielnicy chcą, by prokuratura po raz kolejny zbadała kwestię niebezpiecznych odpadów.
– Słyszymy, iż wokół Warszawy, w okolicach Wołomina pojawiają się kolejne wysypiska odpadów niebezpiecznych. Możemy domniemywać, iż przyjechały one do nas z zagranicy, w związku z tym służby państwowe powinny zająć się tym ponownie, dlatego Urząd Dzielnicy Targówek ponownie będzie składał wniosek do prokuratury, aby ustalić sprawców – informuje Kunowski.
Sprawa jest tym bardziej ważna, iż badania WIOŚ potwierdziły, iż w beczkach są toksyczne substancje.
– Ekspertyza wskazała, iż są to odpady niebezpieczne, które należy zakwalifikować jako zużyte nieorganiczne chemikalia zawierające substancje niebezpieczne lub inne rozpuszczalniki i mieszaniny odpadów – mówi rzecznik WIOŚ.
W ostatnim czasie wykryto podobne składowiska z niebezpiecznymi odpadami, m.in. w Wołominie.