Każdy uchodźca z NRD musiał przejść przez ten obóz. „To była inkwizycja”

news.5v.pl 1 tydzień temu

Każdy, kto nie posiadał dokumentów, znajdował się w złej sytuacji. Warunkiem wstępnym procedury przyjęcia w trybie nagłym do obozu Berlin-Marienfelde, podobnie jak w innych obozach w Niemczech Zachodnich, była potwierdzona tożsamość. choćby jeżeli dowody osobiste lub inne dokumenty były przemoczone, to najważniejsze było, aby można było odszyfrować nazwisko. A następnie sprawdzić jego właściciela.

W końcu nikt nie miał prawa przyjechać na Zachód z okupowanej przez Sowietów części Niemiec tak po prostu i bez kontroli. Każdy obywatel NRD był automatycznie pełnoprawnym obywatelem Niemiec na mocy artykułu 116 Ustawy Zasadniczej, ponieważ Republika Federalna akceptowała tylko jedno obywatelstwo niemieckie. Dlatego też żadna osoba nie została nigdy odesłana do NRD wbrew swojej woli. Nie oznaczało to jednak, iż Niemcy z zachodu po prostu przyznawali świadczenia socjalne i inną pomoc każdemu, kto o nią poprosił.

Przesłuchania jak inkwizycja

Dlatego też każdy uchodźca z NRD, który bezpiecznie dotarł na Zachód, był poddawany intensywnym przesłuchaniom. Po przybyciu wszyscy dorośli (i starsza młodzież) musieli udać się do odgrodzonego obszaru budynku wejściowego w celu przesłuchania. Tutaj na uchodźców czekali przedstawiciele trzech państw alianckich oraz Niemców — pracownicy różnych „służb”. Dopiero po zakończeniu przesłuchania rozpoczynała się adekwatna procedura przyjęcia.

Karla Kühne z Berlina doświadczyła takiego przesłuchania. Od francuskiego oficera wywiadu bił chłód, Brytyjczyk nie był zbyt zainteresowany przesłuchaniem, zaś oficer amerykański wykazywał choćby ludzkie odruchy. W końcu doszło jednak do przesłuchania przez Federalną Służbę Wywiadowczą. — To była de facto inkwizycja — wspomina Kühne swoje doświadczenia z końca lat 70. — Droga ucieczki, kolor samochodu, opis kierowcy: mężczyzna chciał znać każdy szczegół. — Wkurzył mnie.

Nikt nie wie, ilu ludzi czuło się podobnie, a ilu było szczęśliwych, iż udało im się uciec do wolności. Oprócz ośrodka w Marienfelde były też inne: w Giessen (Hesja) i Uelzen (Dolna Saksonia), ale typowym obozem był ten na południu Berlina Zachodniego. 14 kwietnia 1953 r. prezydent RFN Theodor Heuss oficjalnie otworzył ten obiekt.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Ekspresowa budowa berlińskiego obozu

Budowano go na pełnych obrotach. Kamień węgielny położono 30 lipca 1952 r.; napis wygrawerowany z tej okazji brzmiał: „Berlin i rząd federalny budują tę osadę jako pierwszy punkt zborny i obóz tranzytowy dla stale rosnącej liczby uchodźców napływających ze strefy niewoli”.

Jednocześnie oba rządy wyraziły nadzieję, iż obóz dla uchodźców nie będzie musiał funkcjonować zbyt długo. Pięć i pół miesiąca po wmurowaniu kamienia węgielnego, 28 listopada odbyła się ceremonia zawieszenia wiechy na 15 nowych blokach, co było rekordem choćby w fazie odbudowy po II wojnie światowej.

Impulsem do budowy było zamknięcie „zielonej granicy” między Republiką Federalną Niemiec, trzema byłymi zachodnimi strefami okupacyjnymi, a NRD, radziecką strefą okupacyjną, pod koniec maja 1952 r. Wynikało to z faktu, iż coraz więcej uciekinierów decydowało się na przekroczenie wewnętrznej linii demarkacyjnej w Berlinie, aby przenieść się z kontrolowanego przez komunistów sektora wschodniego do wolnych sektorów zachodnich.

W tym samym czasie liczba migrantów gwałtownie wzrosła (w kwietniu i maju 1952 r. było ich nieco poniżej 10 tys., ale od czerwca co najmniej o połowę, a czasem półtora raza więcej), więc czas miał najważniejsze znaczenie.

Ulga dla Berlina Zachodniego, pole do popisu dla służb

Zadaniem funkcjonariuszy w Marienfelde było przeprowadzenie procedury przyjmowania uchodźców, po której zakończeniu zwykle wydawano niezbędne zezwolenie na pobyt w Niemczech Zachodnich (rzadziej w Berlinie Zachodnim). Na podstawie tych zezwoleń uchodźcy byli przydzielani do państw związkowych zgodnie z uzgodnionymi kontyngentami. Była to zdecydowana ulga dla Berlina Zachodniego, który i tak zmagał się z niedoborem mieszkań.

Dlaczego więc zachodnie służby specjalne przesłuchiwały nowo przybyłych? Z jednej strony, oczywiście, aby zweryfikować ich zeznania i ewentualnie wyśledzić podejrzane osoby, które KGB lub Stasi chciały przemycić na Zachód.

Jednak najbardziej znany taki agent, szpieg Günter Guillaume, który pracował w kancelarii Willy’ego Brandta w latach 1969-1974, zdołał uniknąć przesłuchania: Ponieważ jego teściowa była w stanie zarejestrować oficjalne miejsce zamieszkania we Frankfurcie nad Menem dzięki holenderskiemu obywatelstwu nabytemu przez małżeństwo, Guillaume i jego żona mogli zarejestrować się tam po rzekomej ucieczce w 1956 r., bez konieczności wybierania normalnej drogi przez Marienfelde (a adekwatnie Giessen lub Uelzen).

Z drugiej strony, służby były zainteresowane wszelkiego rodzaju informacjami. Mężczyzn pytano o szczegóły ich (do 1962 r. oficjalnie dobrowolnej, w rzeczywistości często narzucanej) służby w wojsku NRD. Wszyscy przybysze byli pytani o wiedzę na temat gospodarki NRD.

Regularnie przeprowadzano również kontrole osobiste. Nowi przybysze z tych samych miejsc lub firm byli wypytywani o osoby, które przybyły wcześniej, ale z jakiegoś powodu były podejrzane. W ten sposób ujawniono wiele kłamliwych lub zniekształconych raportów i zdemaskowano wielu informatorów Stasi.

Podczas otwarcia berlińskiego obozu Heuss powiedział: „Dziś to miasto jest wąską bramą na Zachód, przez którą ludzie w strachu, niepokoju i zmartwieniu, z rozczarowania, przepychają się do nadziei i bezpieczeństwa. Celem naszych wysiłków politycznych musi być ponowne otwarcie tej bramy na Wschód, aby umożliwić migrację do wolności”.

Mimo iż ceremonia miała miejsce 14 kwietnia 1953 r., obóz dla uchodźców został faktycznie otwarty dopiero w sierpniu. Tylko w tym roku 305 tys. z 331 tys. uchodźców z NRD wyjechało ku wolności przez Berlin. W sumie, do czasu zakończenia procedury awaryjnego przyjmowania uchodźców 30 czerwca 1990 r., przebywało tu około 1,35 mln Niemców ze Wschodu.

Od czasu zjednoczenia Niemiec w 1990 r., ludzie z wielu regionów świata mieszkają w ośrodku Marienfelde podczas rozpatrywania ich wniosków o azyl.

Idź do oryginalnego materiału