Kamilek był w zainteresowaniu pomocy społecznej, kuratorów sądowych, policji. Nie ma służby, która by o nim nie wiedziała. Tam było ze 20-30 zaangażowanych osób. Ta sprawa się ciągnęła latami. To jest przerażające - mówi Monika Horna-Cieślak. Rzeczniczka Praw Dziecka nie godzi się z decyzją prokuratury, która uznała, iż nikt - poprzez zaniedbanie - nie przyczynił się do śmierci dziecka.