Legnicka radna Joanna Śliwińska-Łokaj domaga się, abyśmy napisali, iż nie ma nic wspólnego zarówno z fetyszystami noszącymi psie maski i wąchającymi sobie pupy, jak też z ludźmi, którzy stoją za zdemaskowaną przez nas prowokacją wymierzoną w Marsz Różnorodności. Czynimy to z przyjemnością i wielkim przekonaniem. Nigdy nie twierdziliśmy inaczej. Ale jeżeli pani Joanna zrozumiała nasz tekst po swojemu, przepraszamy. We wczorajszym artykule pt. "Co łączy legnicką Konfederację z gejami w psich makach" o samej Joannie Śliwińskiej-Łokaj nie napisaliśmy nic. Wspomnieliśmy o działaczu Nowej Nadziei, który w trakcie wyborów samorządowych w 2023 roku zbierał dla niej podpisy i po ujawnieniu pierwotnej nazwy konta organizatora fikcyjnego zlotu fetyszystów (Mateusz Websharks) znalazł się na naszej krótkiej liście podejrzanych o prowokację. Już w następnym zdaniu napisaliśmy jednak, dlaczego go wykreśliliśmy. Cały ten akapit wyjaśnia, dlaczego blefowaliśmy rozmawiając z trollem i jak podjęta przez niego próba usunięcia śladów po starej nazwie użytkownika konta pozwoliła nam zawęzić krąg podejrzeń.
Raz jeszcze z całą mocą podkreślamy, iż nie chcemy, aby wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej Legnicy Joanna Śliwińska-Łokaj była kojarzona zarówno z gejowskimi fetyszystami, jak i z autorami prowokacji mającej ośmieszyć ideę niedzielnego Marszu Różnorodności. Zależy nam, b