Mogę mieszkać w twoim domu z jednego prostego powodu: to ja cię urodziłam!
Nie miałam choćby dwunastu lat, gdy moja matka postanowiła wyjść za mąż.
Jej nowy mąż nie życzył sobie mojej obecności, więc mama odstawiła mnie do babci. Nie pomagała nam ani groszem – całą uwagę pochłaniał jej małżonek. Żyłyśmy tylko z babcinej emerytury. Babcia nigdy nie znosiła mojej matki, ale na szczęście mnie nie odtrąciła. Dzięki Bogu wyglądam jak ojciec.
Nie opływałyśmy w luksusy, ale jakoś sobie radziłyśmy. Babcia stała się dla mnie wszystkim – matką, ojcem, przyjaciółką. To jej pierwszej zwierzałam się z sekretów, wyznań, młodzieńczych rozterek. Przez wszystkie te lata starała się być moim oparciem.
Gdy zaczęłam studia, babcia odeszła. Nie miałam już nikogo. Dom został mój. Gdy tylko dopełniłam formalności, zjawiła się moja matka. Nie widziałyśmy się od lat.
Chciała zamienić się mieszkaniami. Oni mieli ciasne dwupokojowe M w bloku, a ja przestronny dom na wsi. Uważała, iż to za dużo dla jednej osoby. Kiedy odmówiłam, wybuchła:
— Jesteś niewdzięcznica! Przecież to ja cię urodziłam!
––––––––––
Nie miałam ochoty tego słuchać. Odpowiedziałam krótko:
— Babcia mnie wychowała. Gdzie ty byłaś przez te wszystkie lata? Wyrzuciłaś mnie jak niechcianego kota. Jak tylko znalazłaś sobie nowego męża. Nic ci nie jestem winna.
Po tamtej rozmowie minęło pięć lat. Wyszłam za mąż, urodziłam syna. Mieszkaliśmy w moim domu.
Życie toczyło się normalnie. Mój Staś był zdrowy, z mężem pracowaliśmy, wszystko układało się dobrze. Aż pewnego dnia znów pojawiła się moja matka. Nie zamierzałam jej wpuścić do swojego życia. Kto tak robi? Najpierw porzuca dziecko, a potem nagle się pojawia. Staś wyjrzał i zapytał:
— Mamo, kto to przyszedł?
Moja matka od razu zaczęła:
— Jestem twoją babcią! Mogę wejść? Twoja mama mnie nie chce wpuścić.
— Ale ja cię nigdy nie widziałem. Mamo, to prawda? Dlaczego nic mi o niej nie mówiłaś?
––––––––––
— Synku, idź do pokoju, później ci wytłumaczę. — Zwróciłam się do matki: — Po co przyszłaś? Nie chcę cię widzieć. Nie ufam ci.
Usiadła na progu i zaczęła szlochać. Opowiadała, iż została oszukana. Sprzedała swoje mieszkanie, żeby kupić nowe, ale jej mąż ukradł pieniądze i zniknął. Teraz nie ma gdzie mieszkać i nagle przypomniała sobie o mnie.
— Chcę tu zostać. Nie mam innych dzieci. Nie możesz mnie wyrzucić na ulicę. Jesteś dobrą osobą. Zamieszkam z wami. Przecież to ja cię urodziłam!
Wpuściłam ją na jedną noc. Nie wypadało, żeby spała pod chmurką. Zadzwoniłam do cioci Zosi, siostry matki, która mieszkała w małej wiosce pod Białymstokiem. Powiedziałam, iż mąż jutro ją tam zawiezie. Na wsi zawsze znajdzie się praca. Niech tam mieszka. Nie chcę jej w moim domu. To babcia mnie wychowała, nie ona.
Zanim odjechała, moja matka rzuciła mi w twarz:
— Dlaczego jesteś taka bez serca? Przecież to ja cię urodziłam!
No właśnie… Dlaczego jestem taka zła?