Jacek Jaworek w lipcu zeszłego roku zabił swojego brata, szwagierkę i 17-letniego bratanka w ich domu w Borowcach. Zabójca rodziny zniknął, a policja do tej pory nie natrafiła na jego ślad. Niedawno Prokuratura Okręgowa w Częstochowie postanowiła zawiesić śledztwo przeciwko Jaworkowi, jednak jak zaznaczono, nie oznacza to zakończenia poszukiwań mężczyzny.
REKLAMA
Prokuratura zawiesza śledztwo w sprawie Jacka Jaworka. Co z poszukiwaniami?
Zabójstwo w Borowcach. Przyjaciółka rodziny o szczegółach zbrodni
Decyzję prokuratury skomentowała w rozmowie z "Faktem" przyjaciółka zamordowanej pary Katarzyna Chalecka, która opisała też przebieg zbrodni. Z jej relacji wynika, iż Justyna (żona brata Jaworka) miała trzymać drzwi, by mężczyzna nie mógł wejść do środka domu po tym, jak przed posesją zabił swojego brata. Jednocześnie kobieta próbowała dzwonić na policję. Na nagraniu zarejestrowanym przez służby nagrał się jej krzyk. W tym czasie Jaworek miał wsadzić rękę z pistoletem za drzwi i krzyknąć, iż "będzie następna", po czym zacząć strzelać na oślep. Wówczas miał też śmiertelnie postrzelić Justynę i jej starszego syna. - Zabił Justynę jedną kulą, nie oszczędził też swojego chrześniaka, Jakuba, który pewnie chciał pomóc mamie przytrzymać drzwi. W niego wpakował dwa naboje - powiedziała Chalecka.
Zobacz wideo
Czy wiesz, co zrobić, gdy zaginie ktoś bliski?
W tym czasie najmłodszy z członków rodziny, nastoletni Gianni, rozmawiał przez internet z córką Katarzyny. Przerażony miał się schować, a później uciec przez okno do domu sąsiadów. Chłopiec znajduje się pod opieką rodziny. Z relacji kobiety wynika, iż nie jest w stanie pogodzić się z decyzją o zawieszeniu śledztwa.
- Ci śledczy musieliby przyjść na grób i zobaczyć Gianniego, jak wpatruje się w pomnik swoich rodziców i brata. Może gdyby prokurator zobaczył jego twarz, nie zawiesiłby śledztwa. To rozdzierający widok, nie do opisania - powiedziała Chalecka w rozmowie z "Faktem".