Od kilku miesięcy właściciele mieszkań w Polsce coraz częściej pytają: czy urzędnik naprawdę może wejść do domu bez nakazu i bez zapowiedzi? Okazuje się, iż tak – i to zgodnie z obowiązującymi od lat przepisami Prawa budowlanego. Choć w sieci pojawiły się plotki o „zmasowanych kontrolach i milionowych karach”, prawda jest bardziej złożona. Faktem jest, iż inspektorzy nadzoru budowlanego mogą wejść do lokalu choćby w nocy, jeżeli mają podejrzenie nielegalnych przeróbek. A za utrudnianie im pracy grozi do trzech lat więzienia.

Fot. Warszawa w Pigułce
Mandaty nie są milionowe, ale przepisy są bezlitosne
Główny Urząd Nadzoru Budowlanego zdementował informacje o karach rzędu miliona złotych za zwykły remont. Taka kwota dotyczy wyłącznie samowolnej budowy domu lub rozbudowy budynku bez pozwolenia. W przypadku remontów w blokach obowiązują inne stawki – mandat do 500 zł, a w razie zbiegu wykroczeń do 1000 zł.
Jeśli jednak prace okażą się samowolą budowlaną, właściciel musi liczyć się z dodatkowymi kosztami legalizacji – nawet 15 tysięcy złotych. Do tego dochodzą ekspertyzy techniczne i dokumentacja, co w praktyce może oznaczać długie postępowanie i stres trwający miesiącami.
Jeden telefon od sąsiada wystarczy
Większość kontroli zaczyna się od… donosu sąsiada. Powodem może być hałas, zapach farby, remont w nietypowych godzinach czy wnoszenie dużej ilości materiałów. Wystarczy zgłoszenie do zarządcy budynku lub do inspektoratu, by urzędnicy pojawili się pod drzwiami.
Przykład? Jeden z mieszkańców zgłosił, iż w ścianach słychać hałas. Kontrola ujawniła niezgłoszoną instalację rur w łazience. Właściciel musiał zapłacić kilka tysięcy złotych za legalizację i ekspertyzy techniczne.
Kupujesz mieszkanie po remoncie? To ty ponosisz odpowiedzialność
Zgodnie z art. 51 Prawa budowlanego, za samowolę budowlaną odpowiada aktualny właściciel lokalu, choćby jeżeli nielegalnych zmian dokonał poprzedni. Oznacza to, iż kupując mieszkanie po remoncie, warto żądać pełnej dokumentacji wykonanych prac – brak papierów może skończyć się kosztowną legalizacją lub karą.
Inspektor ma prawo wejść bez twojej zgody
Art. 81c Prawa budowlanego jasno mówi: inspektor może wejść do lokalu o każdej porze dnia i nocy, jeżeli istnieje podejrzenie naruszenia przepisów. Nie potrzebuje nakazu sądu ani wcześniejszego powiadomienia.
Jeśli domownicy są nieobecni, inspektor ma prawo przeprowadzić kontrolę w obecności pełnoletniego świadka lub przedstawiciela administracji. Odmowa wpuszczenia urzędnika może być potraktowana jako utrudnianie czynności służbowej, co – zgodnie z Kodeksem karnym – grozi karą do trzech lat pozbawienia wolności.
Inspektor ma obowiązek wylegitymować się i sporządzić protokół z kontroli. Właściciel może wpisać do niego swoje uwagi, jeżeli nie zgadza się z ustaleniami.
Co robić, gdy inspektor zapuka do drzwi
Eksperci radzą zachować spokój i współpracować. Warto przygotować faktury, zgłoszenia, dokumentację projektową i korespondencję ze spółdzielnią lub architektem. Brak tych dokumentów może zostać uznany za działanie w złej wierze.
Jeśli kontrola wykaże uchybienia, nie warto działać pochopnie – najlepiej od razu skonsultować się z prawnikiem. Choć jego usługi mogą kosztować kilka tysięcy złotych, to może uchronić właściciela przed karami rzędu kilkunastu tysięcy.
Kontrole coraz częstsze
Choć nie ma masowych akcji, jak sugerowały media, inspektorzy mają dziś więcej narzędzi i personelu. Wzrosła również świadomość wspólnot mieszkaniowych – administratorzy chętniej zgłaszają podejrzenia, wiedząc, iż odpowiadają za bezpieczeństwo całego budynku.
System działa szybciej, a jeden donos może wystarczyć, by inspektor zapukał do drzwi. I choć nie zawsze kończy się to karą, jedno jest pewne – brak wiedzy o przepisach nie chroni przed odpowiedzialnością.
Zanim wbijesz pierwszy gwóźdź lub przesuniesz ścianę – upewnij się, iż możesz. Bo gdy zapuka inspektor, na tłumaczenia może być już za późno.

2 godzin temu














English (US) ·
Polish (PL) ·
Russian (RU) ·