Pisaliśmy niedawno o chińskich licealistach, którym państwo funduje kroplówki, aby ze wzmożoną energią przygotowywali się do gaokao, odpowiednika naszej matury. Gaokao jest egzaminem relatywnie trudniejszym od naszych matur, a przygotowania do niego zajmują młodzieży wiele czasu i kosztują wiele wysiłku.
Rodzice i nauczyciele są zdeterminowani, by ich dzieci i uczniowie wypadli jak najlepiej i dostali się do jak najlepszych uniwersytetów czy politechnik. Chodzi bowiem nie tylko o przyszłość człowieka (uczelnia determinuje przebieg dalszej kariery), ale też o prestiż i dobre imię rodziny i szkoły.
Okres przygotowań do gaokao wiąże się z olbrzymią presją, a człowiek pod presją dopuszcza się czasem rzeczy godnych pożałowania. jeżeli do wrodzonej ludzkiej skłonności do okrucieństwa dorzucić jeszcze obojętność urzędników, sytuacja robi się częstokroć cokolwiek absurdalna.
Jeden z uczniów liceum dla dorosłych, odsiadujący wyrok za gwałty i maltretowanie, uzyskał właśnie zgodę na przystąpienie do gaokao w murach więzienia, gdzie w tej chwili rezyduje.
Mężczyzna imieniem Zhao miał przymuszać swoją dziewczynę do seksu oraz znęcać się nad nią psychicznie i fizycznie od ponad roku. Kiedy kobieta zdecydowała się w końcu wytoczyć mu proces, Zhao wyrokiem sądu wylądował w więzieniu. Gwałciciel doszedł jednak do wniosku, iż nieudane życie osobiste i konflikt z prawem nie powinny stanąć na przeszkodzie jego przyszłej karierze, toteż złożył podanie o przyznanie mu prawa do zdawania egzaminu w celi. Sąd zgodę wyraził.
Chiny to dziwny kraj, gdzie kara śmierci grozi kierowcom samochodów dostawczych próbującym uniknąć opłat za autostrady, a gwałciciele mogą z powodzeniem kształcić się zza więziennych krat.
Źródło: China Daily, opracował m.p.