Gangster z Polski siał postrach w USA. „Kiedy wszedł do sali śmierci, wydawał się oszołomiony”

news.5v.pl 6 godzin temu
  • Paweł Połuszyński zaczął nazywać się Paulem Jaworskim przez swojego ojca, który twierdził, iż gangsterskie działania jego syna owieją hańbą rodowe nazwisko
  • 11 marca 1927 r. bandyci z gangu Jaworskiego umieścili prawie 230 kg czarnego prochu pod jedną z dróg niedaleko Pittsburgha. Podpalili go, gdy przejeżdżała tamtędy obrana przez nich za cel pancerna ciężarówka. Ukradli wtedy ponad 100 tys. dol.
  • Gangster urodzony w Polsce wielokrotnie uciekał policji. Dzięki pomocy wspólnika udało mu się choćby zbiec z aresztu
  • Dawny znajomy Jaworskiego rozpoznał go w jednej z restauracji w Detroit. Zawiadomił policję, która gwałtownie pojawiła się w lokalu. Gangster postrzelił dwóch oficerów, ale ostatecznie został schwytany
  • Jaworskiego skazano na śmierć. Z doniesień „The New York Times” wynika, iż miał dopuścić się co najmniej siedmiu zabójstw. Został stracony na krześle elektrycznym
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Dokładne miejsce urodzenia Pawła Połuszyńskiego nie jest znane, jednak wiadomo, iż przyszedł na świat w Polsce w 1900 r. Wywodził się z katolickiej rodziny, która wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, gdy miał pięć lat. Zamieszkali w stanie Pensylwania. W młodości chłopak był bardzo zaangażowany w życie Kościoła. Śpiewał choćby w chórze.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W latach 20. ubiegłego wieku na poważnie wszedł do gangsterskiego półświatka. To wtedy stanął na czele gangu Flathead, który z początku działał na terenie Detroit w stanie Michigan, a następnie w dobrze znanej mu Pensylwanii. Jego ojciec miał do niego żal, iż przez swoje zachowanie jego syn owieje hańbą cały ród Połuszyńskich. Z tego powodu Paweł zaczął przedstawiać się jako Paul Jaworski. Urodzony w Polsce przestępca gwałtownie zyskał miano niezwykle bezwzględnego rabusia.

Gangster z Polski był mózgiem „najbardziej spektakularnego napadu”

To właśnie Jaworski wpadł na szczególnie zuchwały jak na tamte czasy pomysł na napad. Celem miał być samochód pancerny, którym przewożone były pieniądze dla spółki Pittsburgh Terminal Coal Company zajmującej się wydobyciem węgla. Środki miały być przeznaczone na tygodniowe wypłaty dla pracowników.

11 marca 1927 r. bandyci pod drogą Brightwood Road, ok. 11 km od Pittsburgha, umieścili prawie 230 kg czarnego prochu, który podpalili, gdy przejeżdżała tamtędy obrana przez nich za cel ciężarówka. Samochód wylądował na dachu. Przestępcy ukradli wtedy 104 tys. dol. i uciekli organom ścigania. Akcja od razu została okrzyknięta „najbardziej spektakularnym napadem w historii tego regionu”.

Na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych. W napadzie udział miało brać łącznie dziewięciu rabusiów. Wszystkim kierował oczywiście Jaworski. Już dzień później policji udało się go złapać. Przyznał się wtedy do dwóch zabójstw, których dokonał w przeszłości. Wskazał również, gdzie schowane zostały 33 tys. dol. ze skradzionych pieniędzy. Gangster polskiego pochodzenia trafił za kratki.

Paul Jaworski grał policji na nosie. Wpadł przez starego znajomego

W ciepły sierpniowy dzień w areszcie hrabstwa Allegheny odwiedził go jeden ze wspólników. Nie zważając na nic, mężczyzna ruszył w kierunku Jaworskiego i rzucił mu dwa pistolety. Padły strzały, które ogłuszyły strażników. Po chwili otwarły się drzwi celi, w której siedział przywódca gangu Flathead. Jaworski uciekł do podstawionego przed budynek auta i odjechał.

Gang dowodzony przez Jaworskiego zasłynął z jeszcze jednego zuchwałego napadu, którego dopuścił się rok później. 6 czerwca 1928 r. przestępcy weszli do budynku gazety „Detroit News” z papierowymi torbami w rękach. Na sygnał wyjęli z nich broń. Ukradli wówczas 65 tys. dol. z pieniędzy, które miały być przeznaczone na wypłaty dla pracowników firmy.

Nieco ponad trzy miesiące później Jaworski został schwytany przez policję w Detroit. Gangster pił kawę w jednej z tamtejszych restauracji, gdy rozpoznał go kierownik chóru, w którym w przeszłości śpiewał. Mężczyzna spokojnym krokiem podszedł do telefonu i poinformował służby o aktualnym miejscu pobytu przestępcy.

Kierownik chóru ostrzegł policjantów, iż Jaworski może otworzyć ogień, gdy ci pojawią się w restauracji. Oni jednak przekonywali, iż wiedzą, jak poradzić sobie z kimś takim. Gdy pierwszy z nich wszedł do lokalu, został od razu postrzelony przez przestępcę. Za chwilę to samo spotkało także drugiego policjanta.

Jaworski zdołał uciec i schował się w jednym z pobliskich domów. Policjanci gwałtownie go otoczyli, a gangster próbował wydostać się przez okno. Wtedy padł strzał. Kula wystrzelona przez jednego z oficerów trafiła bandytę. To wtedy w końcu udało się go aresztować.

Skazali go na śmierć. Gdy zobaczył krzesło elektryczne, był oszołomiony

Paul Jaworski przyznał się do trzech zabójstw, których dokonał w przeszłości. Z ówczesnych relacji „The New York Times” wynika jednak, iż zabić miał przynajmniej siedem osób. Przez cały czas był bardzo pewny siebie i arogancki w stosunku do służb. Na początku 1929 r. gangster został skazany na śmierć. Na krześle elektrycznym wylądował 21 stycznia 1929 r. w Pittsburghu.

„Kiedy Jaworski, wspierany przez dwóch strażników, wszedł do sali śmierci, wydawał się oszołomiony. Arogancka postawa, którą niezłomnie utrzymywał, nagle zniknęła. W momencie znacznie się postarzał. Jego chwiejny krok, spowodowany sparaliżowaną w wyniku postrzału nogą, sprawiał, iż musiał być podtrzymywany” — relacjonował w 1929 r. „The New York Times”.

Idź do oryginalnego materiału