Gangster na emeryturze. Czasem zostaje celebrytą

2 dni temu

12 września 2012 roku miał być datą kończącą definitywnie ponaddwudziestoletnią historię mafii pruszkowskiej. Na ten dzień Sąd Okręgowy w Warszawie zaplanował ogłoszenie wyroku w sprawie prawie 40 oskarżonych gangsterów, wśród nich szefów tzw. zarządu „Pruszkowa”. Za udział w grupie przestępczej, pobicia, rozboje, wymuszenia czy handel narkotykami niektórym groziło choćby 15 lat odsiadki. Jednak ogłoszenie wyroku było zimnym prysznicem dla prokuratury. Większość oskarżonych została uniewinniona, w tym osławiony Andrzej Z. ps. Słowik. Pozostali usłyszeli śmiesznie niskie wyroki. Na warszawską prokuraturę, w tym na autora aktu oskarżenia, spadła fala krytyki.

Po nowemu

„Słowik” miał jednak spędzić w więzieniu następne lata. Wszystko dlatego, iż równolegle, w tym samym sądzie, toczył się pierwszy proces w sprawie zabójstwa generała Marka Papały. Andrzej Z. oskarżony był o nakłanianie do tego zabójstwa, jednak konsekwentnie nie przyznawał się do winy. I po raz drugi spotkała go miła niespodzianka: 31 lipca 2013 roku został uniewinniony od tego zarzutu. Przewodniczący składu orzekającego uzasadnił, iż prokuratura przedstawiła „łańcuch poszlak”, którego nie da się skleić w całość. Pięć dni później w obecności kamer i tłumu dziennikarzy „Słowik” opuścił więzienie przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Nie chciał jednak rozmawiać z mediami. Jego adwokat przekazał tylko krótkie oświadczenie, iż „Słowik” będzie chciał odbudować relacje z synem, zaniedbane przez długą odsiadkę.

Idź do oryginalnego materiału