
W najnowszym odcinku podcastu „Fronty Wojny” Marcin Wyrwał wraca do opisanej przez Onet afery z zagubionymi przez wojsko minami przeciwpancernymi. Dwa miesiące temu opisaliśmy w Onecie historię transportu dużego ładunku min ze składu amunicji w Hajnówce na wschodzie Polski do składu w Mostach pod Szczecinem. Podczas wyładunku w Mostach przeoczono 240 min, które przez prawie dwa tygodnie krążyły w cywilnych wagonach PKP po całej Polsce. Ostatecznie znalazły się pod magazynem IKEA w miejscowości Orla.
Gościem podcastu „Fronty Wojny” jest por. Michał Krawczyk, który wówczas pełnił obowiązki komendanta składu amunicji w Hajnówce. To on odpowiadał za przygotowanie ładunku, a następnie eskortował go aż na zachód Polski. Kiedy okazało się, iż niewyładowane w Mostach miny trafiły do cywilnego magazynu IKEA, zorganizował błyskawiczną akcję odzyskania niebezpiecznego ładunku.
A mimo to, to on wraz z grupą innych żołnierzy i oficerów niższego szczebla otrzymał zarzuty prokuratorskie. Dymisje i zarzuty dla wyższych oficerów posypały się dopiero po publikacji Onetu, w której ujawniliśmy tę historię. Ministerstwo obrony ogłosiło też, iż zostały wprowadzone procedury wzmacniające ochronę składów amunicji, w tym tak wrażliwego składu, jak ten w Hajnówce, który znajduje się zaledwie 15 km od granicy z Białorusią.
Por. Krawczyk szczegółowo opisuje proces transportu i rozładowania min oraz wskazuje, gdzie zostały popełnione błędy, które, jak mówi, kosztowały życie jednego żołnierza. Wyjaśnia też, dlaczego pomimo zapowiedzi MON poziom zabezpieczeń w Hajnówce pozostaje na dramatycznie niskim poziomie, co sfilmowaliśmy, będąc bezpośrednio na miejscu.
Poniżej przeczytasz dalszą część tekstu i obejrzysz całą rozmowę w formie wideo:
Wojskowy mówi wprost: zdecydowałem się tu przyjechać, bo pewne sprawy poszły za daleko
Dlaczego w ogóle zdecydowano o przetransportowaniu min ze wschodu na zachód Polski?
Prawdopodobnie chodziło o to, iż w tak wrażliwym miejscu przy granicy z Białorusią było zbyt wiele ładunków wybuchowych narażonych na ewentualny atak przeciwnika. Por. Krawczyk zwraca jednak uwagę na coś innego: typowe dla wojska przestoje decyzyjne, a następnie naciskanie na natychmiastowe działanie.
— Ta historia zaczęła się jesienią 2023 r. Podczas kontroli Inspektorat Wsparcia stwierdził, iż tu zalega duża liczba min, a w innych miejscach ich brakuje. Podjęto decyzję o prześrodkowaniu tych materiałów. Czekaliśmy na tę decyzję, ale nikt się nie odzywał i dopiero w maju 2024 r. inspektorat się obudził – wskazuje.
W maju przyszła decyzja o potrzebie wykonania trzech transportów – dwóch do składu amunicji w Krapkowicach i jednego do Mostów.

1 Regionalna Baza Logistyczna Skład Mosty
— Sygnalizowaliśmy to ja i zastępca kierownika składu z Krapkowic, iż to jest niewykonalne, bo zbliża się czas urlopowy. Nie mam sił i środków – wyjaśnia por. Krawczyk. Decyzja nie została jednak zmieniona.
— Z tego, co pan mówi, to się odbywało tak, jak często u nas w wojsku, iż przez cały rok nic się nie dzieje, a potem na hura ruszamy i łatwiej o błędy — konstatuje Marcin Wyrwał.
— Dokładnie tak. Dlatego zdecydowałem się tu przyjechać, bo pewne sprawy za daleko poszły – odpowiada gość podcastu.
Mimo deficytu czasu transport udało się przygotować i wysłać do Mostów.
Zobacz całą rozmowę w formie wideo:
Kto fotografował transporty amunicji? Niepokojące słowa wojskowego
Dziennikarz Onetu dopytuje swojego rozmówcę o epizod, który wydarzył się tuż po wyjeździe transportu z Hajnówki. Kilkaset metrów za bramą pociąg zatrzymał się z powodów technicznych. Tam, w środku lasu, zaczęli fotografować go niezidentyfikowani do tej pory ludzie.
— Z każdym transportem tak było i to właśnie w tym samym miejscu. Informowaliśmy o tym oficerów obiektowych, ale ja nie jestem w stanie wywierać presji na ludzi ze służb – tłumaczy por. Krawczyk. – Transport do Krapkowic trwał ponad 24 godziny. Było wtedy do mnie sporo telefonów, bo albo ktoś fotografował, albo ktoś stał — dodaje.
— Odpowiedzialnymi służbami za sprawdzenie takich ludzi są Żandarmeria Wojskowa, Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Gdzie te służby wówczas się znajdowały? – pyta Marcin Wyrwał. To pytanie pozostało bez odpowiedzi.
Por. Krawczyk: dla mnie to niewyobrażalne
Następnym ważnym momentem w tej historii jest wjazd transportu do składu amunicji w Mostach.
— Kto przyjmował ten transport? — dopytuje prowadzący „Frontów Wojny”.
— Wartownicy. Jeden otwierał bramę, drugi stał na rampie – wskazuje por. Krawczyk.
— Zaraz… Mówimy o tysiącach min, które wjeżdżają, a tam po prostu stoi dwóch wartowników? Czy tam nie powinno być większej obsady? — mówi Marcin Wyrwał.
— jeżeli to by chodziło o mój skład, to na pewno ja bym był i na pewno byłby któryś z magazynierów. Ja mogę odpowiedzieć sam za siebie. Działanie tych ludzi w Mostach zostawiam do oceny prokuraturze, ale powiem szczerze, nie tak powinno być – zaznacza wojskowy. I dodaje, iż kiedy przekazywał skład ludziom w Mostach, sprawdzono plomby na wagonach i wszystko było w porządku. Do tamtego momentu cały ładunek min pozostawał pod pełną kontrolą wojska.
Następnego dnia por. Krawczyk wrócił do Mostów, aby przekazać dokumenty tamtejszym oficerom.
— Udaliśmy się na rampę, gdzie był rozładunek. Trwał rozładunek. Dużo ludzi w mundurach. Wszystko było na rampę wyciągane. I jeszcze pamiętam, jak pan porucznik do mnie powiedział: „Tu mamy rozstawione kamery, tak iż wszystko widać”. I to mnie dziwi: czy prokuratura zabezpieczyła, czy nie ? Jak zabezpieczyła, to chyba wie, kto nie dopełnił obowiązków przy tym rozładunku. Dla mnie to też było chorą rzeczą, iż trzyma się to na rampie, bo dla mnie to jest niewyobrażalne, żebym ja przy po przyjęciu materiałów nie zdeponował ich do magazynu.
Tamtego dnia por. Krawczyk wyjechał z Mostów i zapomniał o całej sprawie. Aż do momentu, gdy prawie dwa tygodnie później sprawa ta wróciła do niego w zupełnie nieoczekiwany sposób.
Gdzie są miny?
— Około godziny ósmej rano przyszedł do mnie magazynier z panem, który się zajmuje środkami bojowymi: „Panie kierowniku, jest problem, dzwonią z Mostów, iż nie daliśmy im jednej partii” — relacjonuje tamten dzień por. Krawczyk.
— Zadzwoniłem wtedy po tajnej linii do kierownika składu w Mostach i zapytałem, w czym jest problem. Odpowiedział, iż brakuje im jednej partii, czyli 240 min. Ja mówię do tego majora: „Człowieku, to jest niemożliwe. Po pierwsze, u mnie samochody przewoziły ładunek rozplandekowane. Kamery są u nas na terenie zakładu i to było wszystko widać. Każdy numer skrzyni także. Jestem w stu procentach pewien, iż to wszystko było załadowane. No to on powiedział mi: „Dobra, to my będziemy dalej szukali”.
— Temat ucichł do godziny 13. Wtedy dzwoni ten major do mnie i mówi: „Słuchaj, znalazłem te miny. Nie wyobrażasz sobie, są koło ciebie. Stoją na stacji IKEA w Orli. Do tamtej pory nie wiedziałem nawet, iż istnieje IKEA w Orli — dodaje.
Jak to możliwe, iż podczas rozładunku w Mostach przeoczono tak wielką partię min i pozwolono jej opuścić teren magazynu?
— To jest presja czasowa, ludzie są mało doświadczeni. Grodzie jednego z wagonów były zsunięte do środka, ktoś się zasugerował, iż wagon jest rozładowany. To był błąd ludzki – tłumaczy gość „Frontów Wojny”.
Por. Krawczyk wskazuje, iż w jego składzie coś takiego nie mogłoby się zdarzyć, ponieważ wszyscy jego ludzie byli przeszkoleni w zakresie środków bojowych.
— To ja teraz zacytuję, co nam powiedział jeden z żołnierzy. Cytuję dokładnie: „Facet, który nie znał zasad obchodzenia się ze środkami wybuchowymi , dowodził nami, którzy także nie znali tych zasad. To się po prostu nie mogło udać”. Wynika z tego, iż tam gros ludzi, o ile ktokolwiek, nie było przeszkolonych z obchodzenia się z tymi środkami — komentuje Marcin Wyrwał.
Jakiej skali zniszczenia mógł spowodować tak duży ładunek min, gdyby w trakcie pozostawania poza kontrolą wojska dostał się w niepowołanej ręce?
— Słyszałem takie porównanie, iż tego rodzaju ładunek min może położyć dwa wieżowce – wskazuje dziennikarz Onetu.
— Powiedziałbym, iż więcej, bo wystarczy dobrze rozmieścić miny przy ścianach nośnych — ocenia jednak wojskowy.
Wydobyć miny z IKEA
Następnie por. Krawczyk opowiada o tym, co się wydarzyło, kiedy major z Mostów poinformował go, iż znalazł miny. Warto nadmienić, iż oficer z Mostów szukał ich na własną rękę, nie informując o tym odpowiednich służb.

Odnalezione miny w jednym z wagonów pod magazynem IKEA
— Gość dzwoni do mnie i mówi: „Znalazłem te miny są w Orli, w IKEA”. Na początku myślałem, iż to żart. Patrzę na faceta, myślę — oszalał. W jakiej IKEA? Ale widzę, iż poważnie mówi. Pierwsze moje pytanie, już tak na chłodno: „Kto jeszcze o tym wie?” Zaczął mi wymieniać, iż ktoś z kolei, ktoś z IKEA. Wtedy mi się już konkretnie czerwona lampka zapaliła. Potem moi przełożeni zarzucili mi, iż nie poinformowałem ich i oni by Żandarmerię wezwali. Chyba sobie nikt nie zdaje sprawy albo nie do końca jest świadomy tego, co tam się działo. Tam się liczył czas, bo dowiedzieliśmy się o tym, iż dwie i pół tony materiału wybuchowego stoi w IKEA, gdzie pracuje wielu ludzi — opisuje.
— My nie możemy mówić o tym, jak o bułkach, iż ktoś zostawił, później przyjedziemy. To są miny, to jest materiał wybuchowy, tam są ludzie, którzy nie mają zielonego pojęcia o tym, jak wygląda mina, co można z tym zrobić. To nie może trwać. Reakcja moja była natychmiastowa. Wysłałem tam ludzi – zaznacza por. Krawczyk.
Dlaczego więc, skoro dopełnił wszelkich obowiązków przy transporcie, a następnie błyskawicznie odzyskał miny, otrzymał wraz z kilkoma innymi żołnierzami niższego szczebla zarzuty prokuratorskie?
— Nie może być tak, iż ludzie robią coś dobrze, robią dla wojska, żeby chronić jego dobre imię, a ich się po prostu gnoi i udaje, iż wszystko jest zgodnie z literą prawa. Tak nie może być. Tych pięciu moich ludzi, którzy pojechali po miny, też zostało ukaranych – mówi wojskowy. I dodaje, iż jeden z żołnierzy po informacji o otrzymaniu zarzutów popełnił samobójstwo.
W dalszej części programu Marcin Wyrwał mówi, iż pół roku po aferze i wprowadzeniu przez resort obrony nowych procedur bezpieczeństwa w składzie amunicji w Hajnówce, z której wyjechały miny, pojechał tam, aby przekonać się, w jaki sposób przestrzegane są te procedury. – Ta kontrola po prostu nie istniała. To była fikcja – ocenia.
Kontakt do autorów: [email protected]; [email protected]
Zobacz poprzednie odcinki: