Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Seryjny morderca z Torunia…

2 miesięcy temu

Przyjęto wtedy nigdy oficjalnie niepotwierdzoną hipotezę, iż w tym czasie działał tam seryjny morderca. Wtedy to w Wydziale Kryminalnym w Sekcji Zabójstw WUSW w Toruniu pracował absolwent prawa Stanisław Chodkowski. On to po wielu latach potwierdził, iż zabójstwa kobiet i trzy tajemnicze zaginięcia to sprawka seryjnego mordercy, którego dotychczas nie schwytano. Kiedy w 1986 roku w TVP2 debiutowała Kronika Kryminalna „997”, zająłem się jedną ze spraw związanych z działalnością tego nieuchwytnego zabójcy – tajemniczym zaginięciem Katarzyny Żurek z Solca Kujawskiego.

12 listopada 1983 roku posterunek MO w Solcu Kujawskim został powiadomiony przez mieszkańca tego miasta – Hieronima Żurka – o zaginięciu córki Katarzyny. Dziewczyna była uczennicą Studium Wychowania Przedszkolnego w Toruniu i mieszkała na kwaterze przy ulicy Chabrowej 28. Ustalono, iż Kasia 10 listopada po zakończonych lekcjach pojechała do rodziców w Solcu Kujawskim. W domu zastała jedynie ojca. Miała przenocować, ale około godziny 18 zdecydowała, iż wraca do Torunia.

Jeszcze tego samego dnia była widziana przez mieszkankę Solca Kujawskiego, a około godziny 20 wyszła z baru na dworcu PKP Toruń Główny. Na kwaterę jednak nie dotarła…

11 listopada mieszkaniec Torunia około godziny 8 znalazł nad Wisłą na wysokości przystani AZS brązową torbę ze skaju. Znajdowały się w niej między innymi książki i zeszyty oraz dowód osobisty Katarzyny. Przechodzień odniósł torbę do Komisariatu I w Toruniu. Matka zaginionej rozpoznała, iż są to rzeczy córki.

Według oświadczenia matki w torbie brakowało 1500 zł oraz 20 dolarów. Policja nie ustaliła miejsca pobytu dziewczyny. Nie pomogły też rozwieszone w Toruniu i Solcu Kujawskim plakaty informujące o zaginięciu Kasi.

5 lipca 1985 roku do rodziców dziewczyny zadzwoniła nieznana kobieta i zdenerwowana poinformowała, iż Kasia została porwana przez 24-letniego Bogdana Ch. z Koszalina. Ów mężczyzna rzekomo miał więzić dziewczynę w bunkrze w okolicach Mikołajek. Ponadto tajemnicza informatorka dodała, iż Kasia urodziła dziecko i jest w niebezpieczeństwie. Kiedy matka Kasi chciała dowiedzieć się więcej szczegółów, kobieta przerwała rozmowę. Kryminalni z Torunia pojechali do Mikołajek. W raporcie z tamtych lat, który sporządził inspektor Wydziału Kryminalnego RUSW w Toruniu ppor. Jerzy Bąk, czytamy: Informacje przekazane przez rozmówczynię nie potwierdziły się. Ustalono, iż mężczyzna – Bogdan Ch. – nie mieszka w województwie koszalińskim, jak również nie urodził się w tym województwie.

9 września 1985 roku matka zaginionej powiadomiła telefonicznie komisariat w Toruniu, który w tym czasie prowadził czynności poszukiwawcze, iż dotarły do rodziny informacje, iż Katarzynę widziano w Krakowie. Miało to miejsce w bazylice przy ul. Wiosny Ludów, gdzie Katarzyna miała odbierać świadectwo ukończenia nauk przedślubnych. Milicjanci z Torunia pojawili się w tym mieście. Informacje te również się nie potwierdziły.

7 lutego 1986 roku rodzice przekazali milicji kolejne wiadomości: na przełomie listopada i grudnia 1985 roku dwie mieszkanki Solca Kujawskiego widziały zaginioną w Łodzi na ulicy Piotrkowskiej. Kiedy dziewczyna się zorientowała, iż jest obserwowana, skręciła w bramę na ulicy Piotrkowskiej tuż przy ulicy Moniuszki. Kobiety nie informowały wcześniej rodziców zaginionej, gdyż po Solcu Kujawskim krążyły pogłoski, iż Kasia uciekła z domu i rodzice znają miejsce jej pobytu. Kolejny już raz był to fałszywy trop.

Ojciec zaginionej zawiadomił komisariat w Toruniu, iż otrzymał istotną informację od znajomego – Kazimierza Ł. Mężczyzna ów rzekomo widział Katarzynę trzykrotnie, a rozpoznał ją na podstawie zdjęcia opublikowanego w prasie lokalnej. Świadek twierdził, iż w lipcu 1986 roku Katarzyna w towarzystwie dwóch chłopców przebywała na biwaku w miejscowości Trzebiegoszcz w gminie Lipno. Informator rozmawiał osobiście z zaginioną i pytał, dlaczego nie wraca do domu. Po zadaniu tego pytania Kasia, jak twierdził, rozpłakała się i nic nie powiedziała. Sprawiała wrażenie, jakby była pod wpływem środków odurzających. Kazimierz Ł. ustalił, iż dziewczyna była widziana w innym czasie na dworcu PKP w Sierpcu oraz w Skąpem w restauracji „Pod Kasztanami”. Wyjaśnił też śledczym, iż dziewczynę widział jeszcze dwukrotnie z tymi mężczyznami w pociągu relacji Sierpc – Toruń. Milicja ustaliła jednak, iż nie była to Katarzyna Żurek.

Znasz los Katarzyny – pisz: rzecznik@ bg.policja.gov.pl_

Idź do oryginalnego materiału