Europa traci zapał do zielonej stali. Winna droga energia i tani import

2 dni temu
Zdjęcie: Fot. Depositphotos


Hutnikom trudno zazieleniać europejską stal

Słabną plany związane z produkcją zielonej stali w Europie. Branża hutnicza ostrzega, iż do ich realizacji nie dojdzie bez tańszej energii, większego wsparcia publicznego oraz ochrony przed tanim importem z państw o mniej ambitnych celach klimatycznych - pisze "Financial Times".

Dziennik przypomina o niedawnej decyzji koncernu ArcelorMittal, który odrzucił w Niemczech 1 mld euro rządowego wsparcia na dekarbonizację swoich zakładów. Grupa tłumaczyła, iż mimo tej pomocy inwestowanie w modernizację zakładów nie będzie opłacalną inwestycją z uwagi na wysokie ceny energii, przez które zielona stal nie będzie konkurencja na rynku.

Natomiast Axel Eggert, szef branżowej organizacji Eurofer, stwierdził ostatnio, iż "w Europie nie ma uzasadnienia biznesowego dla zielonej stali".

Oprócz cen energii sektor hutniczy ma też problem z tym, aby zgromadzić kapitał na kosztowne inwestycje w produkt, na który w tej chwili jest niewielki popyt. Zdecydowania większość odbiorców kieruje się bowiem ceną, a tradycyjna stal jest znacznie tańsza - zwłaszcza, gdy do Europy szerokim strumieniem płyną tanie produkty z rynków zmagających się z nadwyżką mocy produkcyjnych, przede wszystkim z Chin.

Według hutników Komisja Europejska nie chroni unijnego rynku przed brudnym importem. Jednocześnie wobec producentów z UE stosowane są wysokie wymogi związane z ochroną środowiska, a emisja CO2 wiąże się z kosztami zakupu uprawnień. Bruksela zapowiada działania, które mają pomóc branży, m.in. zmiany w tzw. cle węglowym (CBAM) oraz nowe regulacje dotyczące pomocy publicznej dla inwestycji związanych z dekarbonizacją.

Europejskie huty mają w tej chwili około 7-procentowy udział w globalnej produkcji stali. Roczne przychody branży zatrudniającej przeszło 300 tys. osób to ponad 190 mld euro.

Zakłady można dekarbonizować poprzez elektryfikację, jeżeli huta ma przetapiać złom, lub poprzez zielony wodór w przypadku stali pierwotnej. Trudno jednak o zastąpienie koksu zielonym wodorem, gdy jego rynek w Europie wciąż się nie rozwinął. Podobnie jak w przypadku hut elektrycznych potrzebuje on również dużych wolumenów taniej i czystej energii elektrycznej.

"Financial Times" wskazuje, iż mimo tych trudności i kolejnych opóźnień jak na razie kontynuację swoich projektów związanych z zieloną stalą podtrzymuje niemiecki Thyssenkrupp, który chce trzymać się planu, w jaki już zainwestował sporo czasu i pieniędzy.

Również inwestorzy dwóch opóźniających się przedsięwzięć w Szwecji - Stegra oraz Hybrit - zamierzają je doprowadzić do finału. W pierwszy projekt są zaangażowane m.in. takie firmy jak Maersk i Mercedes-Benz, a w drugi grupy LKAB, SSAB i Vattenfall.

Brytyjskie wiatraki na celowniku złomiarzy

Co najmniej dwanaście dużych farm wiatrowych w Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich kilku miesięcy padło ofiarą złodziei, którzy dokonali kradzieży miedzianych kabli - informuje "The Guardian".

Cytowani przez dziennik eksperci firmy ochroniarskiej DeterTech Crime Intelligence podkreślają, iż w minionych latach notowano nie więcej niż 4-5 incydentów związanych z lądowymi elektrowniami wiatrowymi. Dotychczas dotyczyły one zwykle pojedynczych obiektów, a nie dużych farm, co wskazuje na zorganizowane działania jednej bądź kilku grup przestępczych.

Dziennik powołuje się również na właścicieli jednej z farm, która padła ofiarą złodziei. Według jej relacji w kilku wieżach wiatrowych wyważono drzwi, a następnie ukradziono sporą część miedziowego okablowania ze znajdujących się tam instalacji. Sposób działania sprawców miał wskazywać na dobrą znajomość infrastruktury i zniechęciło ich również to, iż w czasie kradzieży elektrownie pracowały.

Farmy wiatrowe najczęściej znajdują się na słabo zaludnionych terenach, więc złodzieje nie muszą działać pod osłoną nocy. Niektórzy deweloperzy stawiają wokół elektrowni wysokie płoty, a choćby kopią wokół nich głębokie rowy, aby utrudnić dojazd nieproszonym gościom. Nie są to jednak zabezpieczenia, których nie da się sforsować.

Po fali ostatnich włamań właściciele farm zostali wezwani do zwiększenia środków bezpieczeństwa, w tym do poprawy monitoringu elektrowni. DeterTech Crime Intelligence zaznacza, iż w niektórych przypadkach udało się zapobiec kradzieży dzięki wcześniejszemu zauważeniu podejrzanych pojazdów w pobliżu wiatraków.

"The Guardian" podkreśla, iż złodzieje wzięli na celownik wiatraki w momencie, gdy deweloperzy przygotowują się do uruchamiania nowych projektów. Ma to związek z działaniami rządu Partii Pracy, który dzięki poluzowaniu regulacji chciałby do końca obecnej dekady podwoić moc zainstalowaną w lądowych elektrowniach wiatrowych. Ma to pomóc osiągnąć cel związany z dekarbonizacją sektora energetycznego do 2030 r.

Cenowy paradoks na rynku litu

Choć popyt na lit rośnie, to jego ceny w ciągu ostatnich dwóch lat spadły o ponad 90 proc. Branża nie spodziewa się wzrostu cen szybciej niż w okolicach 2030 r., gdy rynek wchłonie chińskie nadwyżki surowca - wskazuje Reuters.

Agencja przypomina, iż w przeszłości lit był niszowym metalem, używanym głównie w smarach, ceramice czy produktach farmaceutycznych.

Rozwój magazynowania energii oraz elektromobilności sprawił, iż stał się kluczowym materiałem dla przemysłu bateryjnego. Według danych firmy konsultingowej Fastmarkets, popyt na lit wzrósł w 2024 r. o 24 proc. i prawdopodobnie przez najbliższe 10 lat będzie przez cały czas rósł w średnim tempie wynoszącym 12 proc. rocznie.

Choć przed 2-3 lat ceny tego metalu biły rekordy, to produkowane przez chińskie firmy nadwyżki surowca doprowadziły w ciągu ostatnich dwóch lat do przeszło 90-procentowego spadku cen litu - mimo rosnącego popytu.

Ten paradoks mocno odbija się na firmach, które zaczęły inwestować w lit w czasach cenowej hossy. Na całym świecie - od Ameryki po Australię - projekty łapią opóźnienia, a firmy muszą szukać oszczędności, co często prowadzi do redukcji zatrudnienia.

Fastmarkets spodziewa się, iż chińskie nadwyżki będą utrzymywać ceny litu na niskim poziomie co najmniej do 2030 r. Project Blue, inna firma konsultingowa, ocenia, iż nie należy oczekiwać, aby popyt przewyższył podaż wcześniej niż w 2033 r.

Reuters zwraca uwagę, iż wobec rynkowej rzeczywistości branża skupia się na podnoszeniu efektywności, aby poprawić swoją rentowność, a przede wszystkim wyjść nad kreskę. Problem w tym, iż technologicznie trudno o radykalne oszczędności, gdyż to prowadzi do obniżenia jakości produkowanego surowca.

Niemniej firmy nie rezygnują, gdyż mają na względzie to, iż bez litu - kluczowego dla elektromobilności i magazynowania energii - trudno sobie wyobrazić przyszłość, o czym przypomina rosnący popyt na ten metal i długoterminowe prognozy.

Cykle koniunkturalne coraz szybciej huśtają ropą

Towary takie jak produkty rolne, metale czy surowce energetyczne nie mają wyraźnego długoterminowego trendu. Mają za to irytującą tendencję do przekraczania idealnej podaży w trakcie hossy i wpadania w głębokie dołki podczas kryzysów - zaznacza "The Economist" i wskazuje na rosnącą nieprzewidywalność.

Tygodnik pisze o tym na kanwie ostatnich wahań cen ropy naftowej, do który przyczyniły się wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Ropa od dawna jest towarem trudnym pod kątem prognozowania cen, a ostatnie badania Banku Światowego sugerują dalszy wzrost nieprzewidywalności w ostatnich latach. Współczesne cykle koniunkturalne są bowiem krótsze i bardziej intensywne niż w przeszłości.

W branży paliwowej cykl inwestycyjny jest czasochłonny i kapitałochłonny, więc nie zawsze udaje się trafić we właściwym okresie z podażą. Dlatego często sektor miewa problemy z odpowiednim reagowaniem na sygnały cenowe, co prowadzi do przeinwestowania w trakcie boomu oraz kłopotów z nadpodażą podczas dekoniunktury.

Swoje na rynkach zawsze robi też spekulacja finansowa, która może pogłębić nastroje na rynku. Niemniej popyt na towary jest przede wszystkim związany z globalnym cyklem koniunkturalnym.

W latach 1970-1985 cykle były napędzane głównie przez szoki podażowe - zwłaszcza w sektorze paliwowym. Następnie, w latach 1986–2001, rynki stały się bardziej stabilne, a dłuższe cykle były napędzane liberalizacją światowego handu i postępem technologicznym w wydobyciu surowców.

Jednak wraz z wejściem w XXI wiek zmienność globalnego cyklu zaczęła się nasilać i szczególnie przyspieszyła od 2020 r., m.in. z powodu pandemii COVID-19 oraz agresji Rosji na Ukrainę. w tej chwili okresy wzrostu realizowane są średnio 24 miesiące, a spadki zaledwie 23 miesiące.

"The Economist" podkreśla, iż ma to niebagatelne znaczenie dla przyszłości wielu krajów. Według Banku Światowego dwie trzecie gospodarek rynków wschodzących i rozwijających się na towarach opiera swoją aktywność gospodarczą, a także eksport i wpływy do budżetu. Krótsze i bardziej niestabilne cykle w globalnej gospodarce zmniejszą zatem ich możliwości rozwoju.

Idź do oryginalnego materiału