Egzekucja w Lubowidzu. Prokuratura: Podejrzany się postrzelił, nie żyje

11 godzin temu
Prawdopodobny sprawca tragedii w Lubowidzu (woj. łódzkie) nie żyje. Informację o śmierci podejrzanego przekazał naTemat.pl prok. Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Z jego relacji wynika, iż gdy policja pojawiła się na miejscu, mężczyzna się postrzelił. Nie udało się go uratować.


– To była oczywiście bardzo szeroko zakrojona akcja. Policjantom udało się ustalić mieszkanie, w którym mógł przebywać mężczyzna. Udali się tam – przekazał nam w niedzielę po południu prok. Krzysztof Kopania.

Nie żyje podejrzany ws. wydarzeń w Lubowidzu


I dalej relacjonował: – Próbowali wejść. Nikt nie otwierał drzwi. Dobijali się. W pewnym momencie usłyszeli strzał. Weszli do środka.

Jak dodał, "po wyważaniu drzwi okazało się, iż mężczyzna się postrzelił". – Niebawem zmarł – poinformował śledczy.

W tamtej chwili realizowane są czynności na miejscu zdarzenia. Operacja policji miała miejsce w centrum Łodzi.

Przypomnijmy: od sobotniego wieczoru trwała obława za kierowcą mercedesa, który dokonał egzekucji na środku drogi.

Jak informowała wcześniej naTemat.pl rzeczniczka prasowa Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi kom. Aneta Sobieraj, zawiadomienie o zdarzeniu w miejscowości Lubowidza (woj. łódzkie) funkcjonariusz otrzymali kilka minut po godzinie 19:00 w sobotę.

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w sobotę wieczorem


– Według naszych ustaleń kierowca mercedesa doprowadził tam do zderzenia z pojazdem marki toyota, którym podróżował mężczyzna, kobieta i dwójka dzieci. W wyniku tego zdarzenia toyota dachowała – powiedziała nam wcześniej w niedzielę Sobieraj.

Drastyczne sceny miały rozegrać się chwilę później. – Kierujący toyotą wyszedł z pojazdu, zaczął uciekać. Natomiast kierujący mercedesem zaczął go gonić – podaje rzeczniczka. Następnie padły strzały. Nie były to strzały ostrzegawcze. – Ciało kierującego toyotą znaleziono kilkaset metrów od miejsca zdarzenia. Na jego ciele znaleźliśmy rany postrzałowe – wyjaśniła funkcjonariuszka.

Co jeszcze wiadomo w tej sprawie? Kobieta i dzieci w wieku 8 i 12 lat nie odniosły poważnych obrażeń. "Fakt" podał, iż uciekli z leżącego na dachu samochodu do pobliskiego gospodarstwa i stamtąd wezwali pomoc. Wiadomo też, iż obaj mężczyźni nie byli sobie obcy. – Wiemy, iż te osoby się znały – przekazała nam kom. Sobieraj.

Idź do oryginalnego materiału