
Znalazłam w sobie dość odwagi,
by zapytać Cię o życie.
Dopatrzyłam się kłamstwa pośród słów –
do nich wszyscy się przyznają.
Czy to wyjątek czyni mnie
podatną na myśli?
A może to niestrawiona noc puka
do uchylonych drzwi?
Bezpłodne są poranki,
kiedy nie splatają się nasze spojrzenia.
Moje serce obraca się
w proch w Twoich granicach.
Jestem niepokonana – moje smutne ciało
wciąż należy do Twoich dłoni.
Czy to czas każe zatrzymać się
w połowie życia i zrozumieć,
że nic nigdy mi się nie należało?
Czy zapłacisz ciszą za samotność?
Proszę, powiedz coś jeszcze,
nim odległość zamieni się w obowiązek.
Czuję na ustach echo
Twojej bliskości.
Walcząc o ułamek minuty, otaczam się
niedorzecznością uśmiechu.