Dura lex, sed lex… – Felieton Piotra Świąteckiego

1 tydzień temu

Dura lex, sed lex…(łac.) – twarde prawo, ale prawo – mówili Rzymianie, podkreślając obowiązek stosowania się do obowiązujących przepisów choćby wówczas, gdy jest uciążliwe i niezgodne z poczuciem sprawiedliwości obywatela. Konstytucja przesądza o tym, jak w Rzeczypospolitej stanowi się prawo i nakłada na wszystkich obywateli obowiązek jego stosowania. Normy prawne wskazują co wolno robić i czego nie wolno w tysiącach życiowych okoliczności, a naruszenie tych reguł pociągać może za sobą uciążliwe konsekwencje – z pozbawieniem wolności włącznie. Wiemy też, kto odpowiada za egzekucję prawa – począwszy od Policji, a na sądach, prokuratorach i służbie więziennej oraz komornikach skończywszy. Polski system prawa powinien być więc spójnym zbiorem reguł, organizacji, jednostek i narzędzi gwarantującym, iż naruszenia obowiązujących przepisów nie pozostają bez konsekwencji. Niestety, życie odbiega od teoretycznych założeń..

Pomińmy już fakt, iż zawsze pozostaje „ciemna liczba”, tj. pewna liczba przestępstw, o których nikt – prócz sprawców i ewentualnych ofiar – nie wie, aparat państwa nie może więc ich w odpowiedni sposób napiętnować. Jest też pewna liczba czynów, które, choć naganne, nie spotykają się z odpowiednią reakcją państwa, bowiem nie zebrano adekwatnych dowodów lub adwokat sprawcy znalazł sposób, by uwolnić go odpowiedzialności. To wszystko jest do zniesienia, bowiem lepiej, by winny uniknął kary, niż wymierzyć ją niewinnemu. Fundamentalna zasada prawa karnego – domniemanie niewinności – nakazuje traktować osobę podejrzaną o popełnienie przestępstwa jako niewinnego a wszelkie wątpliwości tłumaczyć na jego korzyść. Dobrze jest o tym pamiętać, bowiem nieraz media zachłystują się okrzykami, iż ktoś coś zgłosił prokuraturze; od zgłoszenia podejrzeń do udowodnienia i ukarania przestępstwa droga jest długa a to, iż „na kogoś” wpłynęło doniesienie nie oznacza, iż jest on winny (iż jest przestępcą). To wszystko, o czym piszę do tego miejsca, to normalne zjawiska występujące w praworządnych krajach; drogi i bezdroża egzekucji prawa, kierowanego do przeciętnych obywateli.

Ale jest też kilka szczególnych gałęzi prawa, funkcjonujących na innych zasadach. To m.in. prawo konstytucyjne i ustrojowe odnoszące się do systemu ochrony prawnej. To reguły, regulujące relacje pomiędzy organami władzy, sądami, parlamentem, sposób postępowania w trakcie zmian organizacyjnych i przy tworzeniu prawa. To zupełnie inna materia. O ile spór między Kowalskim a Malinowskim o miedzę wcześniej czy później rozstrzygnie ostatecznie sąd cywilny; problem, czy istotnie Nowak ukradł komuś rower – sąd karny, to sporów o rozumienie Konstytucji między rządem a Trybunałem Konstytucyjnym czy Prezydentem w zasadzie nie ma kto arbitralnie rozstrzygać.

W tym zakresie mamy w tej chwili w kraju wielki problem, bowiem trwa spór pomiędzy najważniejszymi organami państwa w zasadniczych kwestiach. Rząd kwestionuje prawo Trybunału Konstytucyjnego do rozstrzygania spraw zgodności aktów wykonawczych z Konstytucją, kwestionuje również legalność powołania znacznej części sędziów – w tym także sędziów Sądu Najwyższego. Premier kontrasygnował jedną z decyzji personalnych prezydenta dotyczących tego sądu ale zapowiedział też, iż nie podpisze kolejnych. A tymczasem są to takie decyzje głowy państwa, które – dla ważności – muszą być parafowane przez szefa rządu.

Obecnie rządząca koalicja kwestionuje liczne decyzje sądów, w których składach znaleźli się sędziowie powołani w ostatnich latach, tj. opiniowani przez tzw. neo-KRS. Ponieważ KRS według w tej chwili wciąż jeszcze obowiązujących, proponowanych przez poprzednią koalicję zasad działa już kilka lat, takich sędziów są tysiące. Kwestionowanie schematy ich powołania to kwestionowanie wydanych przez nich orzeczeń. Ofiarami tego sporu są więc w pierwszej kolejności obywatele, pozbawieni poczucia pewności prawa.

W przeszłości również były nieraz kontrowersje odnoszące się do schematy rozwiązań prawnych, jednakże wszystkie istotne siły polityczne zgadzały się co do zasad, pozwalających je rozstrzygnąć bez nadmiernych szkód. Rolę arbitrów pełniły sądy – przede wszystkim Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy – każdy oczywiście w zakresie swoich adekwatności. Sądy rozstrzygały spory korzystając z ustaleń, dokonanych przez przeważającą liczbę teoretyków – autorytetów prawniczych. Działała starożytna zasada – Roma locuta, causa finita – w potocznym rozumieniu – sprawa rozstrzygnięta przez najwyższy autorytet jest zamknięta.

Dziś kwestionowane są orzeczenia tych najważniejszych sądów a każda z sił politycznych ma swoich profesorów, na których opinie może się powoływać i chętnie to czyni. Niekiedy uczestnicy dyskusji odwołują się do autorytetów zagranicznych – zarówno sądów, trybunałów jak np. organów Unii Europejskiej – ale tu sprawa się jeszcze bardziej komplikuje ze względu na konieczność uwzględnienia suwerenności naszego państwa.

Wiara w to, iż zasadnicze spory niszczące dziś nasze wspólne państwo da się rozstrzygnąć na gruncie prawnym, jest złudna. Kazuistyka może doprowadzić wyłącznie do zakwestionowania wszystkich autorytetów, co będzie ze szkodą nas wszystkich. Poczucie odpowiedzialności za państwo polskie powinno skłonić wszystkich zainteresowanych do znalezienia kompromisu i zaprzestania demoralizujących nas wszystkich sporów. Dziś już nikt nie ma racji, ale jest szansa – jak się porozumiemy, możemy mieć ją wszyscy…

***

Moich nauczycieli prawa przepraszam za świadomie wprowadzone uproszczenia, służące klarowności wywodu oraz ukierunkowane na ukrycie moich osobistych poglądów w sprawach będących przedmiotem sporów – bo te moje poglądy są tu kompletnie nieistotne…

Idź do oryginalnego materiału