Dramat w poznańskim parku. Policja bada sprawę zagryzienia psa przez amstaffa

4 godzin temu

Rodzina poszkodowanego psa przesłała do naszej redakcji szczegółowy opis zdarzenia, zdjęcia i nagrania. Podkreślają, iż tragedia była ogromnym ciosem emocjonalnym, a ich bliscy – w tym dziecko – do dziś przechodzą psychologiczną terapię.

Policja potwierdza, iż interweniowała na miejscu i prowadzi w tej chwili czynności wyjaśniające. – „Przyjęliśmy zawiadomienie w tej sprawie. Prowadzone są czynności pod kątem artykułu 77 Kodeksu Wykroczeń, dotyczącego niezachowania ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia. Policjanci przesłuchują świadków oraz zabezpieczają monitoring miejski i obiektowy” – poinformowała młodsza aspirant Anna Kluj z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.

Jednocześnie funkcjonariusze prostują nieścisłości – pies, który zaatakował, był amstaffem, a nie, jak wskazywano w pierwszych relacjach, „psem bojowym”. – „Amstaff nie znajduje się na liście ras uznawanych w Polsce za agresywne. Należy jednak pamiętać, iż każdy pies – niezależnie od rasy – wymaga odpowiedzialnej opieki” – dodaje Kluj.

Właścicielce amstaffa, jeżeli postępowanie wykaże naruszenie przepisów, grozi grzywna do 1000 zł. Sprawa jest w toku.

Dramatyczne zdarzenie otwiera na nowo dyskusję o bezpieczeństwie zwierząt w przestrzeni publicznej. Eksperci przypominają, iż zarówno prawo, jak i zdrowy rozsądek nakładają na opiekunów obowiązek sprawowania pełnej kontroli nad swoimi psami – poprzez smycz, a w przypadku większych i silnych ras także kaganiec. W parkach, gdzie przebywają dzieci i inne psy, to szczególnie ważne.

Rodzina poszkodowanego psa apeluje: „Chcemy, aby ta tragedia była przestrogą i impulsem do większej odpowiedzialności. Nikt nie powinien przeżywać podobnego dramatu”.

Idź do oryginalnego materiału