W piątek (4 lipca) przypada 79. rocznica pogromu kieleckiego. Historycy do dziś nie są w stanie jednoznacznie określić jakie były przyczyny zajść, które wydarzyły się przy ulicy Planty 7. przez cały czas prowadzone są badania historyczne, czy była to ubecka prowokacja, czy spontaniczna reakcja mieszkańców Kielc na zaistniałe wydarzenia i powojenną rzeczywistość.
Dr Ryszard Śmietanka–Kruszelnicki z kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej, który od lat zajmuje się tą tematyką przyznaje, iż z roku na rok wiemy coraz więcej na temat tamtych wydarzeń.
– W wyniku ostatnich badań udało mi się ustalić numery pociągów, z których podróżni, a myślę, iż to były określone grupy morderców, które mijały się i przyjeżdżały do Kielc. W meldunku zapisano, iż te osoby uczestniczyły w zabójstwie bodajże sześciu Żydów w Piekoszowie. To są bardzo istotne szczegóły, ponieważ wiemy też, iż podróżni z tych pociągów brali udział w zamieszkach na kieleckim dworcu i być może na ulicy Planty, ale to pozostało ustalane – tłumaczy historyk.
Ryszard Śmietanka–Kruszelnicki zwraca uwagę, iż intrygujące jest, iż do tej pory kilka nazwisk udało się historykom wyłowić z tłumu.
– Czyli kto brał udział w pogromie. Czy byli to mieszkańcy Kielc w dużej swojej masie, czy po prostu ludzie, którzy w tym momencie znaleźli się w mieście. Przypadkowo być może znaleźli się na ulicy Planty powodowani informacjami o tym, co się dzieje i być może część osób, które brały udział w tych wydarzeniach nie pochodzi z Kielc – zaznacza.
W wyniku wydarzeń z 4 lipca 1946 roku śmierć poniosły 42 osoby, a ponad 40 zostało rannych.