Dostawał zaliczki i znikał. Stolarz-oszust działa już w innym mieście

2 godzin temu

Pracował pod różnymi nazwiskami, głównie dla klientów z Warszawy. Kusił rabatami, udzielał fachowych porad, a gdy w jego ręce trafiały zaliczki - kontakt się urywał. Do prokuratury zgłosiły się 22 osoby poszkodowane przez Pawła M. na kwotę blisko 600 tys. zł. Śledztwo w tej sprawie trwa, a stolarz... prowadzi działalność w innym dużym mieście. Materiał "Interwencji".

"Interwencja"
Stolarz Paweł M. szukał klientów głównie w Warszawie. Po zebraniu zaliczek znikał
Zobacz więcej

Większość ofiar stolarza Pawła M. to mieszkańcy warszawskiej dzielnicy Ursynów.

- Szukałam specjalistów do wykończenia kuchni, do wykonania mebli na wymiar. Oferował, iż o ile się spóźni z terminem wykonania prac, to dostaniemy 10 procent zwrotu zaliczki - opowiada pani Dorota.

- Miał wykonać zabudowę w pokoju mojej córki, powiesił parę elementów tej całej zabudowy, żeby wykazać jakąś inicjatywę. Ja mu zapłaciłem zaliczki i na tym tak naprawdę się skończyło. Często dzwonił do mnie z informacją, iż teraz jest w sklepie i prosi o szybki przelew, na zasadzie takiego szantażu, bo zaraz gdzieś wylecę z kolejki, iż on nie wykona tego, bo terminy i tak dalej - wspomina pan Marek. Mężczyzna wylicza, że stracił około 40 tys. zł.

- Jest bardzo, bardzo elokwentny, miły, wygadany no i też służy fachową radą. Widać, iż zna się na rzeczy. Umówiliśmy się na wpłacenie zaliczek. Gdy to zrobiłam, dzwonił do mnie, iż już zamówił materiały dla mnie, iż ma szafki i iż przyjedzie w następnym tygodniu. Później ten czas się przedłużał. A to np. pękła mu opona w samochodzie i przysyłał mi jej zdjęcie. Jak się później okazało, to samo zdjęcie opony wszyscy dostaliśmy i te same wymówki słyszeliśmy - relacjonuje pani Katarzyna.

- Koszt to był 300 tysięcy, jak już policzyliśmy, tak spokojnie. Powiedziałam mu wtedy wprost, żeby przestał udawać; iż pieniądze dostał, iż się nie wywiązał z roboty. Wtedy się rozpłakał, powiedział: "Tak, oszukałem, okradłem i przepraszam". Możemy teraz uzyskać nakaz komorniczy, ale muszę mieć wyrok – dodaje pani Dorota.

Stolarz-oszust działa już w innym mieście

Ekipa "Interwencji" chciała porozmawiać z Pawłem M., pojechała więc pod adres podany na jednym z dokumentów finansowych. Dziennikarze zastali jego siostrę, która stwierdziła, iż od dawna nie ma z nim kontaktu.

Już w 2023 roku grupa poszkodowanych zgłosiła się do warszawskiej prokuratury. Paweł M. dostał dozór policyjny, sprawa cały czas jest w toku.

- Problem polega na tym, iż mamy do czynienia z masowym postępowaniem, gdzie mamy dużo czynności do wykonania. Jest duże prawdopodobieństwo, iż do końca roku to postępowanie się zakończy. Trzeba przesłuchiwać wszystkich pokrzywdzonych, trzeba temu podejrzanemu, już jako oskarżonemu, udowodnić winę przed sądem. Będzie to trwało wiele miesięcy - przyznaje Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Tymczasem wszystko wskazuje na to, iż nieuczciwy fachowiec przeniósł się do innego miasta. Z Warszawy ekipa "Interwencji" pojechała w okolice Poznania. Mieszka tam małżeństwo, które niedawno zatrudniło Pawła M. do wykonania prac remontowych.

ZOBACZ: "Interwencja". Milionowe długi prezesa. Pracowników zostawił z niczym

- Pan Paweł wziął od nas około cztery tysiące zł, miał położyć materiał drewnopodobny. Wziął od nas pieniądze, ale materiału nigdy nie widzieliśmy tak naprawdę na oczy. Prosił o zaliczki na materiał i jak dostał określoną kwotę, która go chyba satysfakcjonowała, to kontakt z nim był już utrudniony, przestał odbierać telefony. Po podliczeniu wszystkiego straciliśmy jakieś 15 tysięcy zł - przyznaje pani Magda.

- Skuł schody i one były rozwalone ponad miesiąc, może dwa. Teraz już się dogadaliśmy z innym fachowcem, żeby nam to dokończył. Zapłaciliśmy więc jeszcze raz - dodaje pan Rafał.

Rozmowa z Pawłem M. Stolarz przekonywał swoich o dobrych zamiarach

Małżeństwo w obecności dziennikarzy "Interwencji" zadzwoniło do Pawła M.

Paweł M.: Ci ludzie, którzy wzięli ode mnie pieniądze za schody i za różne rzeczy, nie zrobili tych rzeczy. Musiałem kupić koleje rzeczy, kolejny raz zapłacić. Mnie już to kosztowało tyle pieniędzy, mogłem się w ogóle nie deklarować z tymi schodami. Chciałem dobrze po prostu...

Dominika Bachońska, "Interwencja": Czy pan zamierza wrócić tutaj do tych państwa do Poznania i skończyć tę inwestycję, którą pan zaczął, albo zwrócić pieniądze?

Paweł M.: Tak, oczywiście. W przeciągu dwóch miesięcy rozliczę się z tym państwem.

Dziennikarka: Dobrze, a osoby z Warszawy? W prokuraturze jest sprawa, gdzie są poszkodowane 22 osoby na kwotę ponad 600 tysięcy zł.

Paweł M.: Nie wiem, jak mam się do tego odnieść, szczególnie telefonicznie, szczególnie w ten sposób.

Dziennikarka: o ile chce pan się z nami spotkać przed kamerą, wyjaśnić te sytuacje, to bardzo chętnie z panem porozmawiam. Proszę podać jakiś adres, godzinę.

Paweł M.: Nie, nie chcę spotkać się przed kamerą, chcę to po prostu załatwić. Po to wziąłem prawnika, po to wziąłem osobę, która ma z nimi mediować, bo to jest sprawa w prokuraturze. W żaden sposób nie było moją intencją oszukanie tych ludzi.

"Sprawiedliwość nie zawsze nadąża za przestępcami"

- Wiemy, iż są inne sprawy, ale tak to wygląda, iż nie zawsze wymiar sprawiedliwości nadąża w pierwotnej fazie działalności przestępczej za przestępcami - mówi prok. Piotr Skiba.

ZOBACZ: "Interwencja". Rozstawiają w domu dziecięce baseny. Bezradność mieszkańców kamienicy

Paweł M. był już w przeszłości prawomocnie skazany za oszustwa. Poszkodowani z Warszawy w oczekiwaniu na sprawiedliwość wzięli sprawy w swoje ręce.

- Zrobiliśmy stronę, gdzie zamieściliśmy wizerunek tego oszusta, zamieściliśmy jego prawdziwe nazwisko, ale też wiele fałszywych nazwisk, które podaje jako swoje i wiem, iż ta strona internetowa pomogła bardzo wielu ludziom. Cieszę się, iż chociaż to mogliśmy zrobić, żeby ostrzec kolejne ofiary, no bo to jest niesłychane, iż on przez cały czas chodzi na wolności i okrada kolejne osoby - podsumowuje pani Katarzyna.

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

WIDEO: Awantura w "Śniadaniu Rymanowskiego". "Pan nie jest godny nosić tytułu ministra"
Idź do oryginalnego materiału