Dania: Polak oskarżony o atak na szefową rządu Mette Frederiksen

2 miesięcy temu

Rozprawa odbędzie się przed sądem rejonowym w stolicy Danii 6 – 7 sierpnia. Zarzuty zostały postawione z artykułu 119 kodeksu karnego, który dotyczy napaści na urzędnika lub osobę pełniącą obowiązki w służbie publicznej. Polakowi, którego tożsamość nie została ujawniona, grozi grzywna lub do ośmiu lat więzienia. Obrońca oskarżonego, Henrik Karl Nielsen, zapowiada jednak, iż choćby jeżeli jego klient zostanie uznany za winnego, to z pewnością nie zaatakował on szefowej rządu z powodów politycznych. „Prokuratura może sobie marzyć o wyroku trzech miesięcy, ale z orzecznictwa wynika, iż w razie skazania grozi mu tylko 40 dni więzienia” – powiedział prawnik na pierwszej rozprawie sądowej, która odbyła się 20 czerwca. Na tej samej rozprawie prokurator wyraziła opinię, iż obywatel Polski zostanie deportowany z Danii i otrzyma zakaz wjazdu do tego kraju. Oskarżony nie przyznaje się do winy, twierdzi, iż niczego z wydarzenia nie pamięta. Wiadomo, iż przebywa w Danii od 2019 roku, ostatnio mieszkał w gminie Brondby w regionie stołecznym.

Uderzył tak mocno, iż upadła

Do napadu doszło w piątek 7 czerwca, dwa dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego na placu Kultorvet w centrum Kopenhagi. Na krótko przed godziną 18 Mette Frederiksen szła z przyjaciółką na spotkanie przy kawie. 18-letnia Marie Adrian i rok młodsza Anna Ravn, które były świadkami ataku, opowiedziały później dziennikarzom: „Z naprzeciwka podszedł mężczyzna i tak mocno uderzył premier w ramię, iż upadła”. 46-letniej Mette Frederiksen towarzyszyli ochroniarze, ale nie zdążyli podjąć interwencji. Szefowa rządu powiedziała potem funkcjonariuszom, iż napastnik powiedział do niej coś, czego nie zrozumiała, i zaraz potem zadał cios pięścią. Nie jest pewna, czy chciał ją uderzyć w twarz. Awanturnik natychmiast został zatrzymany i osadzony w areszcie, w którym przebywa do dziś, sam zresztą wyraził zgodę na jego przedłużenie. Policjanci od razu ustalili, iż swój czyn popełnił w stanie nietrzeźwym, przed napadem ukradł alkohol w markecie Lidl. Badania lekarskie wykazały, iż był także pod wpływem narkotyków.

Mette Frederiksen została przewieziona do szpitala. Kancelaria rządu opublikowała fragment wypisu ze szpitala, z którego wynika, iż polityczka doznała kontuzji prawego ramienia oraz niewielkiego odkształcenia odcinka szyjnego kręgosłupa, co spowodowało bóle głowy.

To był szok

Dania jest krajem uważanym za spokojny i przyjazny, dlatego atak na szefową rządu spowodował prawdziwy wstrząs, tym bardziej iż nastąpił trzy tygodnie po zamachu na premiera Słowacji Roberta Ficę, który został postrzelony i poważnie ranny. Mette Frederiksen przerwała kampanię wyborczą, odwołała lub przełożyła niektóre spotkania i terminy, m.in. wystąpienie na Folkemodet, swego rodzaju festiwalu duńskiej demokracji na wyspie Bornholm.

11 czerwca wyznała dziennikarzom, iż wciąż nie jest do końca sobą, iż chce więcej pracować w swoim biurze i zastanowi się, jak w przyszłości powinna zachowywać się jako premier podczas większych zgromadzeń. „To bardzo onieśmielające, iż są tacy, którzy przekraczają ostatnią fizyczną granicę, jaką masz jako istota ludzka. Jest w tym pewien szok i zaskoczenie. Wszyscy w partiach politycznych doświadczamy, iż granice gwałtownie się przesuwają. Od dłuższego czasu słychać groźby, w mediach społecznościowych pojawia się bardzo ostry ton, który się pogorszył, zwłaszcza po wybuchu wojny na Bliskim Wschodzie. Słychać dużo krzyku w miejscach publicznych, ludzie zachowują się bardzo, bardzo agresywnie” – mówiła Mette Frederiksen.

Idź do oryginalnego materiału