Czy ktoś jeszcze widzi korzyści z imigracji?

9 miesięcy temu

Bardzo trudno jest znaleźć dziś na Zachodzie kraj, który można by określić jako otwarty na imigrację. Dlaczego?

Śledząc zażarte wewnętrzne dyskusje o imigracji w Polsce czy innych europejskich krajach można odnieść wrażenie, iż mamy do czynienia ze sporem, którego strony się w mniejszym lub większym stopniu równoważą. Z jednej strony są zwolennicy prawa imigrantów do „szukania lepszego życia”, z drugiej ludzie domagający się zapewnienia krajowi bezpieczeństwa, z jeszcze innej biznes, który uważa, iż musimy mieć imigrantów, żeby utrzymać wzrost gospodarczy, ale też zapewnić wypłacalność systemu społecznego. Jednak więcej imigrantów może generować wzrosty cen mieszkań, konkurencję o wspólne zasoby takie jak opieka medyczna czy przedszkole. Brak taniej siły do pracy to także argument pracowników, którzy zyskują lepszą pozycję negocjacyjną w stosunku do pracodawcy. Wiele stron ma argumenty na poparcie swoich interesów.

Tymczasem o ile przyjrzeć się krajom zachodnim z pewnej perspektywy, to trudno znaleźć taki, który byłby pozytywnie nastawiony do zwiększania imigracji, a wręcz większość społeczeństw chce jej ograniczenia. Nie ma co choćby wspominać tu Polski, której społeczeństwo jest mniej otwarte na masowe wpuszczanie przybyszy z odległych kultur i nastawienie to jest tak silne, iż rządy, które były oskarżane o zaniedbania (PO i relokacja w 2015, PiS i afera wizowa w 2023) były odsyłane do opozycyjnych ław. Zwykle uznawani za tolerancyjnych Holendrzy najwięcej głosów oddali na partię Geerta Wildersa w ostatnich wyborach parlamentarnych w roku 2023. A partii, które przejmują od Wilders sceptycyzm wobec imigracji, jest więcej.

Szwecja była przez wiele lat uznawana za kraj, który również jest otwarty dla imigrantów, wysoko ceniono sobie tam tolerancję wobec obych. Do czasu, kiedy problemy przedmieść szwedzkich miast zaczęły docierać do dzielnic klasy średniej. Wtedy partie konserwatywne i centrum mogły już bez przeszkód zawiązać koalicję z antyimigracyjnymi Szwedzkimi Demokratami, i sięgnąć po władzę.

Liderka antyimigracyjnych Braci Włochów, Giorgia Meloni, która dzięki radykalniejszym postulatom podebrała elektorat Matteo Salviniemu z Ligi Północnej, obawia się teraz, iż nie dotrzyma obietnicy ograniczenia imigracji. Spotkania z prezydentem Turcji, z liderami Libii, z prezydentem Tunezji, szczyt Włochy – Afryka – to wszystko zabiegi, mające zahamować imigrację. I o ile Meloni miałaby przegrać kolejne wybory to nie dlatego, iż nagle Włosi postanowią otworzyć się na imigrantów, tylko dlatego, iż nie spełni danej im obietnicy.

O nastrojach u naszego zachodniego sąsiada świadczy to, iż liderzy partii AfD zdecydowali się, co prawda w wielkim sekrecie, opracować „plan” masowej deportacji imigrantów, a choćby osób z pochodzeniem imigranckim. To jest w Niemczech posthitlerowskich tabu związane z podobnymi planami, snutymi w początkowych fazach rządów nazistów. Oburzyło to wielu i zmobilizowało sympatyków partii głównego nurtu do protestów, ale AfD znacząco na popularności nie straciła. Pewne tąpnięcie nastąpiło z początkiem stycznia, ale już sondaże z początku lutego przywracają tej partii ponad 20% poparcia i w dalszym ciągu pozostaje drugą partią w Niemczech.

We Francji w wyborach prezydenckich już chyba tylko kandydat skrajnie lewicowej partii La France Insoumise Jean-Luc Mélenchon głosił poglądy wspierające imigrację. Pozostali kandydaci zapowiadali mniej lub bardziej zdecydowane kroki wobec imigracji i „islamistycznego separatyzmu” – to termin wypromowany przez prezydenta Macrona, z liberalnej partii Renaissance.

Jeżeli przenieść się za ocean, to usłyszymy nie tylko o sporze wokół przenikania migrantów z Meksyku i o tym, iż republikańskie stany wprowadzają Gwardię Narodową do ochrony granicy, ale też o tym, że 2/3 Amerykanów jest niezadowolonych z tego, jak Joe Biden radzi sobie z problemem nielegalnej imigracji. To kolejny kraj, gdzie ta kwestia prowadzi do zażartych sporów, jest wykorzystywana politycznie i cierpią na tym inne, ważniejsze dla społeczeństw i bezpieczeństwa tematy.

Nawet Kanada, która uchodziła za kraj prowadzący wzorcową politykę imigracyjną, opartą o system punktowy, staje się coraz bardziej antyimigracyjna. Po raz pierwszy liczba ludności przekroczyła 40 milionów osób, a jej wzrost o milion w ciągu roku w 96% spowodowany był przez imigrację. Co prawda większość (51%) przez cały czas uważa, iż kwoty imigracyjne nie są za duże, ale przeciwko temu jest już 44% osób. Różnica między zwolennikami a przeciwnikami imigracji skurczyła się w ostatnich latach o 35 punktów procentowych. Głosy przeciwko obecnej polityce słychać także wśród tych, którzy sami przybyli do Kanady jako imigranci.

Co to oznacza? Chyba nie to, iż społeczeństwa zachodnie cierpią na jakąś wrodzoną nietolerancję i rasizm „wysysany z mlekiem matki”. Przecież te kraje wcześniej były otwarte na imigrantów, a niektóre powstały wręcz jako kraje imigranckie. Dzisiaj, jak widać, choćby niegdysiejsi migranci domagają się ograniczenia imigracji. Może więc poważnie trzeba potraktować argument, iż masowa imigracja z kultur negatywnie nastawionych do Zachodu – bez odpowiedniej polityki integracyjnej, to jest takiej, która włącza imigrantów do naszego społeczeństwa, a nie takiej, która uczy nasze społeczeństwo przyjmowania innej kultury – nie może zakończyć się sukcesem.

〉 Hirsi Ali: „Masowa imigracja jest bronią wojskową”

Idź do oryginalnego materiału