W połowie czerwca indyjskie władze zdecydowały się wnieść oskarżenie przeciwko słynnej indyjskiej pisarce Arundhati Roy, za komentarze na temat Kaszmiru, które wygłosiła w 2010 roku.
Roy, zdobywczynię Nagrody Bookera i aktywistkę, oskarżono z paragrafu 45 ust. 1 indyjskiego prawa antyterrorystycznego (Ustawa o zapobieganiu nielegalnej działalności, w uproszczeniu UAPA), o podżeganie i zakłócanie ładu społecznego.
Ponadto gubernator Delhi Vinai Kumar Saxena wskazał jako kolejnego podejrzanego byłego kaszmirskiego wykładowcę, 70-letniego Sheikha Showkata Hussaina, za wypowiedzi dotyczące Kaszmiru wygłoszone podczas tego samego wydarzenia w New Delhi.
I pewnie nie skończyłoby się na tej dwójce, gdyby nie fakt, iż reszta albo już siedzi za kratkami, albo nie żyje.
Farsa, której jesteśmy świadkami w New Delhi, miała miejsce zaledwie kilka dni po ponownym wyborczym zwycięstwie premiera Narendry Modiego. Tym razem Modi wygrał z nieco mniejszą przewagą, w czym niektórzy liberałowie w Indiach dopatrywali się światełka nadziei na powstrzymanie tego kraju przed pogrążeniem się w odmętach faszyzmu i autorytaryzmu. Niestety, hinduskie państwo nacjonalistyczne ma się bardzo dobrze i mobilizuje swój prawicowy elektorat, przypominając mu o „antynarodowych” demonach, które wciąż czają się za każdym rogiem. Wczoraj straszyli infiltracją muzułmańską. Dziś straszakiem została jedna z najbardziej znanych na świecie literackich ikon.
Atak na 62-letnią Roy już wywołał medialny spektakl w prasie indyjskiej i międzynarodowej. Jednak wśród powtarzanych do znudzenia refrenów o „śmierci demokracji” i absurdach hinduskiego nacjonalistycznego rządu w Indiach, próbującego tłamsić wolność słowa, trudno w pełni pojąć, co ów atak na tę niezwykłą pisarkę i myślicielkę rzeczywiście mówi na temat indyjskiego państwa i wysiłków, jakie to państwo podejmuje dla zatajenia własnej historii.
Co powiedziała Arundhati Roy
Było to wydarzenie pod każdym względem historyczne. Ci, którzy dotarli na spotkanie „Azadi – jedyna droga” w październiku 2010 roku w Little Theatre Group wspominają, iż sala teatru pękała w szwach. Uczestnicy wspinali się na palce pod ścianą, siedzieli po turecku w przejściach, wyciągali szyję, by cokolwiek usłyszeć. W sali na 327 osób najprawdopodobniej zgromadziło się ich ponad 500.
Spotkanie zorganizowała działająca w Indiach grupa pod nazwą Komitet na Rzecz Uwolnienia Więźniów Politycznych (w skrócie CRPR) w reakcji na trwające kilka miesięcy niepokoje w Kaszmirze w związku z protestami wobec indyjskich rządów latem 2010 roku.
Kiedy został zabity 17-letni Tufail Mattoo, na ulicach Indii wybuchła rewolta, którą państwo indyjskie brutalnie zdławiło. Chłopak zginął w drodze ze szkoły do domu, kiedy nabój z gazem łzawiącym, wystrzelony przez funkcjonariusza indyjskiej policji, przebił mu czaszkę.
Indyjskie oddziały zabiły wtedy na ulicach ponad 120 młodych cywilów, głównie chłopców.
W komunikacie do wspomnianego spotkania CRPP wyjaśniło, iż zorganizowało publiczną dyskusję, by Hindusi dowiedzieli się, jak indyjskie władze okłamują ich w sprawie Kaszmiru. Wstęp wygłosił Kaszmirczyk SAR Geelani, ówczesny przewodniczący CRPP. Zapewnił, iż komitet pragnie wyjaśnić, o co chodzi w konflikcie, co to znaczy „azadi” (wolność) oraz zwrócić uwagę na to, iż o swojej przyszłości mają decydować sami mieszkańcy Kaszmiru.
Obecnych na Sali było kilkoro prelegentów i prelegentek, w tym Hussain, Roy i Syed Ali Shah Geelani, lider ruchu Hurriyat Conference, domagającego się oderwania od Indii. Wystąpili również inni, którzy przypomnieli słuchaczom, iż Kaszmir to nie jedyne przekleństwo „narodu indyjskiego”. Istnieją również inne regiony: Manipur, Nagaland czy Asam, których też dotykają surowe represje ze strony państwa.
Kiedy głos zabrała Arundhati Roy, skupiła się na faktach. W swoim charyzmatycznym, rapsodycznym stylu mówiła o tym, iż wielokrotnie pytano ją, czy Kaszmir jest częścią Indii, na co miała zawsze jedną odpowiedź: „Kaszmir nigdy nie był częścią Indii”, dodając, iż choćby Delhi tak uważa, czemu dało wyraz, kierując sprawę do rozpatrzenia przez ONZ.
Następnie mówiła o tym, jak Indie wstały z popiołów po kolonialnych rządach, po czym same przedzierzgnęły się w kolonizatora. „Brytyjczycy nakreślili mapę Indii w 1899 roku. A wraz z uzyskaniem niepodległości Indie stały się mocarstwem kolonizującym, państwem, którego armia interweniowała w Manipurze, Nagalandzie, Mizoram, Kaszmirze, Telanganie, podczas powstania w Naxalbari, w Pendżabie, w Hajdarabadzie, Goa, Dźunagadh” – dodała.
W kolejnych słowach wbiła szpilę indyjskiemu kreowaniu się na państwo świeckie: „Wiemy dziś, iż słowo »sekularyzm«, którym indyjskie państwo mydli nam oczy, to słowo puste: nie można zabić 68 tysięcy kaszmirskich muzułmanów i mówić o sobie jako o państwie świeckim” – stwierdziła Roy, nawiązując do liczby ofiar w Kaszmirze od 1990 roku.
Wydarzenie zostało oczywiście nagrane i było szeroko komentowane w indyjskich mediach. Kilka tygodni później na Roy, a także Hussaina, SAR Geelaniego i Syeda Ali Shah Geelaniego złożono doniesienie na policji z powodu podżegania.
Roy zareagowała ripostą w dzienniku „The Hindu”. W artykule Jawaharlal Nehru też może zostać pośmiertnie oskarżony wymieniła wszystkie przypadki, kiedy w początkowej fazie sporu w 1947 roku pierwszy premier Indii, Nehru, twierdził, iż Kaszmir nie stanowi nieodłącznej części tego kraju.
Kiedy w sierpniu 1947 roku dzielono subkontynent, Kaszmir był państwem książęcym, które nie podjęło jeszcze decyzji, czy przyłączy się do Indii czy Pakistanu. Jednak już dwa miesiące później Maharadża zdecydował się na tymczasowe przyłączenie do Indii w zamian za pomoc w walce z pasztuńskimi rebeliantami, którzy pojawili się w tym regionie, by stawić opór prześladowaniom muzułmańskiej większości, co doprowadziło do serii masakr i czystek etnicznych, w których życie straciło ponad 200 tys. muzułmanów, a kolejne setki tysięcy zostały wysiedlone.
Historycy nazywają tę rzeź masakrą w Dżammu.
Początkowo Indie przystały na koncepcję plebiscytu, jednak z czasem zmieniły zdanie. Indyjski slogan nacjonalistyczny „Kaszmir należy do Indii” nie różnił się od hasła „Algieria to Francja”, które padło z ust francuskiego prezydenta Françoisa Mitterranda.
W reakcji na zarzut podżegania Roy odniosła się do korespondencji między ówczesnym premierem Nehru i rządem Pakistanu, pisząc: „Nehru w swoim telegramie zaznaczył: »Pragnę wyjaśnić, iż kwestia udzielenia wsparcia Kaszmirowi w tym kryzysie nie służy w żadnej mierze próbie wpłynięcia na ten kraj, by dołączył do Indii. Naszym zdaniem, czemu wielokrotnie daliśmy wyraz publicznie, kwestia akcesji w przypadku każdego spornego terytorium lub państwa musi zostać rozstrzygnięta zgodnie z wolą ludu i jest to pogląd, który podtrzymujemy«”.
I dalej: „W innym telegramie do premiera Pakistanu, Pandit Nehru stwierdził: »Zaakceptowaliśmy włączenie Kaszmiru do Indii na prośbę rządu Maharadży i najliczniejszej organizacji reprezentującej mieszkańców kraju zamieszkałego głównie przez muzułmanów«. choćby wtedy przyłączenie Kaszmiru do Indii było więc warunkowe: po przywróceniu praworządności i ładu społecznego lud Kaszmiru miał sam zadecydować o ewentualnej akcesji. Zatem to w jego rękach miała być decyzja, do którego dominium Kaszmir dołączy”.
Roy wspomniała także kilka innych oświadczeń wydanych przez Nehru, potwierdzających, iż zwierzchnictwo Indii nad Kaszmirem zostało narzucone siłą.
Wszystko jednak na próżno. Ponieważ Roy wytrwale sprzeciwia się projektom budowy wielkich zapór i indyjskim próbom z bronią atomową, a także odmówiła przyjęcia nagród literackich z rąk władzy, została potępiona przez główny nurt, w tym zarówno przez Kongres, jak i Indyjską Partię Ludową (Bharatiya Janata Party, BJP).
Burza medialna niedługo ucichła. Oskarżeń nie wycofano ani nie skierowano do sądu. Zostały zachowane jako as w rękawie na inną okazję.
Na scenę wkracza Modi
Kiedy w 2014 roku premierem został Modi, jego nacjonalistyczny rząd hinduski od razu zabrał się do demontażu resztek demokracji, które jak dotąd stwarzały w Indiach przynajmniej iluzję demokratycznego państwa.
Przeprowadzono atak na wymiar sprawiedliwości, przejęto media, organizacje społeczeństwa obywatelskiego zmuszono do kapitulacji. Za rządów Modiego Indie z państwa z większością hinduską (pomimo głoszonej świeckości) zmieniły się w hinduską rasztrę, czyli państwo hinduskie w stylu etnokracji, mocno przypominającej Izrael.
I tak jak Izrael, Indie przez cały czas uchylały się przed demokratycznymi procesami i instytucjami, takimi jak wybory, społeczeństwo obywatelskie, media, wymiar sprawiedliwości. Zostały z nich puste instytucje działające pod dyktando hinduskiej większości.
Izrael dla Żydów. Indie dla Hindusów. Ci, którzy nie kwalifikują się do tej grupy, stają się obywatelami drugiej kategorii, są zbędni. Modiemu udało się przepchnąć nowelizację przepisów dotyczących obywatelstwa – Citizenship Amendment Act (CAA), przez co przyznawanie obywatelstwa uchodźcom stało się uzależnione od religii.
Rząd wykorzystał UAPA do rozgromienia przeciwników pod pretekstem zapewniania „bezpieczeństwa narodowego”. Organizacje obywatelskie gnębiono za Modiego tak brutalnie, iż choćby indyjskie przedstawicielstwo Amnesty International zmuszono do zaprzestania działalności. pozostało tylko jeden kraj, w którym zamknięto biuro Amnesty International: Rosja.
Szereg organizacji na rzecz praw człowieka skrytykowało poziom demokracji w Indiach lub wydało ostrzeżenia przed wzrostem autorytaryzmu, wspominając choćby możliwą groźbę ludobójstwa na muzułmanach w Indiach.
Także amerykański Departament Stanu w najnowszym raporcie na temat wolności religijnej potępił Indie za to, jak traktują mniejszości wyznaniowe. A rok wcześniej amerykańskie Muzeum Pamięci Holokaustu ostrzegało, iż w Indiach wzrasta ryzyko masowych prześladowań mniejszości religijnych. Upadek indyjskiej demokracji, choć wciąż niezbyt obszernie opisywany przez zachodnie media głównego nurtu, przestał być ściśle strzeżoną tajemnicą.
Jak mogą potwierdzić mainstreamowe media, szczególnie trudno jest ignorować widok paradujących po ulicach grup straży obywatelskiej, linczujących muzułmanów za poślubienie hinduski lub tych, których podejrzewają o posiadanie lub spożywanie wołowiny, czy też niedawne słowa samego premiera, który publicznie nazwał muzułmanów „infiltratorami”. I choć rozkwit hinduskiego nacjonalizmu dotarł już do brzegów Zachodu, wywołując tam naiwne zdziwienie, trudno raczej spodziewać się, iż liberalny dyskurs poświęcony atakom na Roy będzie koncentrować się nie na przysługującej jej wolności słowa, ale na tym, co autorka powiedziała na temat Indii.
Odruchowa reakcja, by ograniczyć najnowsze indyjskie bolączki wyłącznie do tego jednego problemu, to jest rozkwitu hinduskiego nacjonalizmu, nie jest sprawiedliwa wobec Indii, o których prawdę z takim oddaniem stara się przez większość życia ujawniać Roy. Chodzi tu bowiem o znacznie więcej niż wolność słowa.
Kaszmirski wyjątek
Wkrótce minie dziewięć miesięcy od wybuchu ludobójczej wojny Izraela przeciwko Palestyńczykom w Gazie.
To, co było dla Zachodu jednym z największych objawień związanych z tą wojną, to upowszechnienie tak zwanego „wyjątku od wolności słowa dla Palestyny”.
Za sprzeciwianie się ludobójstwu zaczęto zawieszać wykładowców uniwersyteckich i studentów, demonstranci zaczęli trafiać do aresztu, zaczęto zwalniać pracowników kawiarni i utytułowane pielęgniarki.
Z kolei w Indiach, jeszcze zanim nastał Modi, podobny wyjątek od zawsze dotyczył Kaszmiru.
Pod rządami Modiego ta otchłań zaczęła się pogłębiać. Rozpowszechniono stosowanie przepisów UAPA. Indie jako państwo faszystowskie stały się jeszcze bardziej chwiejne, próbując w desperacji kurczowo trzymać się jedności w myśleniu, zachowaniach i lojalności wobec ukochanego wodza.
Kres półautonomicznego statusu Kaszmiru i jego aneksja, której Modi dokonał, uchyliwszy artykuł 370 i 35A, były lejtmotywem kampanii wyborczej Modiego w 2019 roku.
Kaszmir, jak przekonują hinduscy nacjonaliści, ma wciąż zasadnicze znaczenie dla hinduskiej nacjonalistycznej wizji Akhand Bharat, czyli Niepodzielnych Indii. Działania Modiego w 2019 roku utorowały obywatelom Indii drogę do legalnego pobytu w Kaszmirze.
Mogłoby to ułatwić realizację indyjskich nacjonalistycznych marzeń o zmianach demograficznych w tym regionie. Pod koniec 2019 roku indyjski wysłannik w Nowym Jorku przechwalał się tym, obiecując, iż w Kaszmirze zostanie zastosowany izraelski model osadnictwa. Kilka dni temu, nawiązując do trwającego ludobójstwa na Palestyńczykach, prawicowy indyjski komentator zaapelował o „izraelskie” rozwiązania w Kaszmirze.
Jednak, choć niewątpliwie chodzi w tym wszystkim o prześladowania Roy (i Hussaina) za słowa sprzeciwu, obraz sytuacji będzie niepełny, jeżeli nie przyjrzymy się mitowi o narodzinach indyjskiej demokracji i nie rozliczymy tego, jak Indie nieustannie demonizują mieszkańców Kaszmiru oraz wszystkich tych, którzy ośmielą się sympatyzować z ich sprawą, próbując zaburzyć spójność społeczną.
Należy zadać pytanie: choćby jeżeli absurdalne oskarżenia przeciwko Roy mają służyć rozjuszeniu hinduskiego nacjonalistycznego elektoratu i wywołać spektakl medialny – i choćby jeżeli państwo nie zdecyduje się aresztować pisarki czy wnieść sprawy do sądu – to jak indyjscy liberałowie i społeczność międzynarodowa wyjaśnią sobie setki więźniów, przetrzymywanych w Kaszmirze, często bez postawienia zarzutów, na mocy przepisów UAPA czy ustawy o bezpieczeństwie publicznym (PSA)?
Od dziesięcioleci w Kaszmirze obowiązywały specjalne przepisy, na przykład ustawa o specjalnych uprawnieniach sił zbrojnych (AFPSA), która pozwala indyjskim żołnierzom zastrzelić lub aresztować osobę „tylko” na podstawie podejrzeń. Co zresztą żołnierze z lubością czynili. Zabito kilkadziesiąt osób. Tysiące osób zaginęło. Od 2010 roku indyjskie oddziały stosują pociski okaleczające i oślepiające.
Jaki los czeka słynnych i tych nieco mniej słynnych aktywistów na rzecz społeczeństwa obywatelskiego, takich jak Khurram Parves, dziennikarzy takich jak Irfan Mehraj i kilku innych? A co z kaszmirskimi więźniarkami politycznymi w Tihar: Asiyą Andrabi, Sofi Fehmeedą czy Nahidą Nasreen? Albo z kaszmirskimi dziennikarzami i aktywistami, którym odebrano paszporty, bo odważyli się opowiedzieć o tej sytuacji? Albo z kilkoma organizacjami pozarządowymi, zdelegalizowanymi z tego samego powodu?
W 2022 roku ponad 36 proc. wszystkich przypadków zastosowania przepisów UAPA odnotowano w samym tylko Dżammu i Kaszmirze. Mężczyźni i kobiety są łapani i miesiącami przetrzymywani bez powodu.
Opuśćmy jednak na chwilę Kaszmir i przypomnijmy, iż w sąsiednich celach siedzi kilku indyjskich więźniów sumienia, np. Umar Khalid i Sharjeel Imam, których na mocy UAPA oskarżono o podżeganie, a także aktywiści na rzecz praw człowieka: Rona Wilson, Arun Ferreira, Hany Babui Surendra Gadling, którym postawiono zarzut przygotowywania antyrządowego powstania podczas zamieszek w Bhima Koregaon w 2018 roku.
Ich przypadek jest ewidentnie absurdalny. „Washington Post” ustalił nawet, iż materiały na urządzeniach elektronicznych dwóch z oskarżonych – Wilsona i Gadlinga, zostały tam podrzucone przez hakera. Nie miało to jednak żadnego znaczenia.
Obrano kurs w kierunku faszyzmu, przed którym ostrzegała Roy; faszyzmu, w którym „ekonomiczny totalitaryzm” zawładnie życiem ubogich, a hasła takie jak „rozwój” staną się przykrywką dla wydobycia, wykorzystania i kolonizacji.
To właśnie Roy i kilkoro innych ideowców w Indiach ostrzegało, iż dojdzie do zmowy między wielkim kapitałem i tymi, którzy dążą do rozwoju hinduskiego nacjonalizmu. Zwracali uwagę, jak blisko Delhi do Izraela i do USA pod względem militarno-geopolitycznych ambicji, ostrzegając przed brnięciem w kierunku społeczeństwa militarnego.
Tym samym Roy należy do legionu wykolejeńców, których wspomnienia są jak łyżka dziegciu dla poczucia przynależności narodowej, budowanego na micie antykolonializmu i egalitaryzmu w duchu Gandhiego i Nehru.
Ale przecież Indie to tylko wielki dręczyciel, który wyrósł na fragmentach wybiórczej pamięci i zbiorowej amnezji.
Jeżeli Roy zostanie postawiona w stan oskarżenia, trafi do więzienia. Wtedy ta walka może stać się żmudna, męcząca, a choćby makabryczna. Ale, jak prawdopodobnie stwierdziłaby sama Roy, jej serce podżegaczki nie jest osamotnione. Bije w rytm innych serc walczących o prawdę w kraju tysiąca fikcji.
**
Azad Essa – reporter Middle East Eye, mieszkający w tej chwili w Nowym Jorku. W latach 2010-2018 pracował dla Al Jazeera English, gdzie zajmował się problematyką południowej i środkowej Afryki. Autor książki Hostile Homelands: The New Alliance Between India and Israel (Pluto Press, 2023).
Artykuł opublikowany w magazynie Common Dreams na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Dorota Blabolil-Obrębska.