Czerwono-zielony sojusz w Polsce?

1 rok temu

Czym jest dzisiaj tzw. „czerwono-zielony sojusz” i czy w Polsce możemy mówić o nim? Czy jest to jednak ewentualna przyszłość?

Osobom zajmującym się kwestią islamu w Europie nie są obce takie pojęcia, jak czerwono-zielony sojusz, islamolewica czy, w wersji francuskiej, islamogoszyzm. Oskarżani o takie związki próbują je podważyć i przekonywać, iż jest to spiskowa teoria, która sugeruje jakieś ukryte intencje i współpracę muzułmanów i lewicy (bądź częściej, skrajnej lewicy). Jednak, gdy pojawiają się takie wydarzenia, jak konflikt Izrael – Hamas, te powiązania stają się wyraźniejsze.

Konflikt izraelsko-palestyński jako papierek lakmusowy

Dlaczego ten konflikt ma taki potencjał łączenia ze sobą muzułmanów, a w szczególności islamistów i skrajnej lewicy? Po pierwsze, jest to jeden z niewielu zapalnych tematów, w których muzułmanie aktywizują się w działaniach organizowanych często przez organizacje politycznego islamu. Ekspert w dziedzinie islamizmu dr Lorenzo Vidino z Washington University przekonywał podczas ubiegłorocznej wizyty w Warszawie, iż muzułmanie, choćby ci o konserwatywnych poglądach, w większości nie uruchamiają się społecznie w takich kwestiach, jak zwiększenie wpływów organizacji islamistycznych, ich wyniki w wyborach itp. Natomiast organizacjom islamistycznym łatwo jest ich aktywizować w tematach zapalnych, takich jak kwestia noszenia chusty, dyskryminacja, czy właśnie konflikt izraelsko-palestyński. Stąd mamy dziś do czynienia ze zwiększoną widocznością poglądów takich środowisk.

Drugą sprawą są kwestie, które łączą obydwie strony, lewicę i islamistów. Oskarżanie Izraela o bycie przedstawicielem USA na Bliskim Wschodzie, co pociąga za sobą zarzuty o imperializm i postkolonializm, słyszane jest wyraźnie podczas obecnych protestów. Podobnie jak przedstawianie Palestyńczyków wyłącznie jako strony zdecydowanie słabszej, pomimo iż przez lata to Izrael był otoczony morzem arabskich państw, które nie raz próbowały zmieść go z powierzchni świata, w myśl hasła „From the river to the sea”, skandowanego dzisiaj zgodnie przez lewicę i muzułmanów na licznych protestach.

Gdzieniegdzie pojawiają się wątki antykapitalistyczne, które również łączone są z kwestią żydowską. Co zresztą musi tłumaczyć swoim zwolennikom lewicowy intelektualista Slavoj Žižek, mówiąc, iż dzisiaj Żydzi nie kontrolują już kapitału i łączenie wojującego antykapitalizmu z antysyjonizmem jest pomyłką.

W Europie odgrywa istotną rolę jeszcze jeden czynnik, nie związany z samym Izraelem. To kwestia mniejszości imigranckich w krajach europejskich i z definicji zasługujących na wsparcie przez lewicę jako grupy dyskryminowane.

Ani cała lewica, ani tylko lewica

Jeżeli jednak chcemy być precyzyjni, to trzeba przede wszystkim zauważyć, iż opisane wyżej postawy nie dotyczą całej lewicy. Na przykład niemiecka SPD przyjęła stanowisko zdecydowanie popierające Izrael w konflikcie z Hamasem. W Polsce także z lewicy da się słyszeć głosy o prawie Izraela do samoobrony, z zastrzeżeniem dążenia do minimalizacji strat wśród cywilów. Precyzując sedno problemu, czerwono-zielony sojusz tworzą raczej środowiska lewicy tożsamościowej.

I wreszcie, jest to nie tylko lewica, ale także środowiska popierające ideologię intersekcjonalizmu, obecne w liberalnych nurtach polityki. Co sprawia, iż sojusz czerwono-zielony jest pojęciem bardzo nieprecyzyjnym i należy tu raczej mówić o zjawisku przenikania środowisk islamistycznych i ruchów woke, opisywanym przez Vidino i coraz częściej dostrzeganym przez badaczy.

Zbliżenie tych grup polega na tym, iż islamiści wykształceni na Zachodzie przejęli narrację środowisk progresywnych i wykorzystują ją do swoich celów. W ich retoryce rzadko widać postulaty ściśle islamistyczne, za to występuje tam narracja sprawiedliwości społecznej, antyimperializmu, no i oczywiście sprzeciw wobec systemowego rasizmu białych.

Czy w Polsce ten problem istnieje?

Z polskiej perspektywy nie jest to już tylko „egzotyka” Zachodu. W trakcie propalestyńskich protestów uaktywnia się na przykład partia Razem, która domaga się od Izraela zaprzestania działań w Strefie Gazy, podjęcia rozmów pokojowych z terrorystami i zakończenia „systemowej dyskryminacji”.

W Radio TokFM, u redaktora Jacka Żakowskiego, przewodniczący Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków Omar Faris dostał czas antenowy do haniebnego wybielania ataków Hamasu z 7 października na żydowskich cywilów, a także zaprzeczania terrorystycznemu charakterowi tej organizacji. Jego rozmowy nie zostały skontrowane przez prowadzącego.

Wiece w Polsce organizował skrajnie lewicowy Kolektyw Rozbrat z Poznania, a głos zabrał tam poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski, protestując przeciwko „rzezi Gazy”. Sterczewski należy do propalestyńskiej grupy w polskim Sejmie i twierdzi, iż polskie media sieją izraelską propagandę na temat tego konfliktu. W ramach wieców organizowanych przez Rozbrat można też usłyszeć, iż Hamas nie jest organizacją terrorystyczną, ale ruchem oporu. Sterczewski jest nie tylko zwolennikiem sprawy palestyńskiej, ale chce również liberalnej polityki imigracyjnej, która zwiększy napływ muzułmańskich imigrantów do Europy, a w trakcie antyrządowych protestów we Francji próbował rozmywać ich imigracyjny charakter.

Podobną postawę wobec Izraela oraz imigracji prezentuje europosłanka Janina Ochojska. Ochojska uderza, świadomie bądź nie, w stare antysemickie tony, czynienia przez Żydów ofiar z dzieci. Komentując tragiczne wideo pokazujące skutki wojny w Strefie Gazy pyta: „Dla jakich celów Izrael potrzebuje poświęcenia niemowląt i dzieci?”. To nie pierwszy raz Ochojska stosuje niebezpieczną retorykę, bo jeszcze przed obecnym konfliktem zrównywała Izrael z nazizmem: „Izrael robi teraz to Palestyńczykom, co naziści zrobili im”.

Wśród osób o podobnej optyce należy wymienić państwa Wilczyńskich, prowadzących portal SalamLab, którzy zarówno działają na rzecz sprawy palestyńskiej, jak i popierają migracje współprowadząc Grupę Granica, a także tropią „islamofobię” w Polsce, co przejawia się najczęściej w próbach uciszenia j krytyki islamu. Można też u nich przeczytać informacje z Gazy przekazywane przez Alę Qandil, byłą korespondentkę PAP i Palestynkę z pochodzenia, której stronniczość i powielanie narracji Hamasu obnażył dziennikarz Andrzej Koraszewski już osiem lat temu.

W tym środowisku funkcjonuje też Laura Kwoczała z Zielonych, która dopiero od niedawna przedstawia się jako polska muzułmanka. Kwoczała pomagała blokować deportację z Polski Irakijczyka, któremu rzekomo w Iraku groziła kara śmierci. Strony aktywistów wspierających te działania, jako ilustrację zagrożenia pokazywały kary wykonywane przez ISIS w 2014 roku w Mosulu. Kwoczała krytykowała również w tym roku ćwiczenia policji z udziałem FBI, w których pozorantka – terrorystka ubrana była w strój muzułmański, co wynikało jednak z narzuconego scenariusza.

Tweet Jacksona Hinkle udostępniony przez Laurę Kwoczałę

Obsesyjna antyizraelskości Ochojskiej czy Kwoczały przejawia się w tym, iż nie zawahają się przekroczyć linie podziałów ideologicznych i udostępniać materiały promowane przez ewidentnie prorosyjskiego zwolennika Trumpa, Jacksona Hinkle’a. Hinkle to popularny w Stanach komentator, który oskarżał prezydenta Ukrainy Zełenskiego o nazizm, a teraz zyskuje popularność domagając się od USA zaprzestania wsparcia dla Izraela. Gdyby izolacjonistyczne postulaty Hinkle’a spełniły się wraz z nadchodzącymi wyborami w USA, oznaczałoby to duże zagrożenie dla bezpieczeństwa polskiej wschodniej granicy. Mimo to jego wpisy można przeczytać na timeline obydwu wymienionych działaczek.

To jak jest z tym sojuszem u nas?

Czy to uprawnia nas do stwierdzenia, iż czerwono-zielony sojusz istnieje również w Polsce? Przede wszystkim nie jest tak bardzo czerwony, bo nie dotyczy całej lewicy i nie ogranicza się też tylko do lewicy rozumianej tradycyjnie. Bardziej precyzyjne byłoby tutaj wskazywanie na związki pomiędzy środowiskami woke (które obejmują zarówno część lewicy jak i liberałów) oraz środowiskami islamistycznymi lub przejmującymi islamistyczną narrację.

Po drugie w Polsce, z racji na niewielką mniejszość muzułmańską i małą aktywność ich organizacji przedstawicielskich, trudno dziś uczciwie wskazać, iż zachodzi kooperacja środowisk intersekcjonalizmu z organizacjami islamistycznymi. Niewątpliwie jednak widać podobieństwa do sytuacji na Zachodzie: zajmowanie wyraźnego stanowiska w konflikcie Izrael – Palestyna, działania na rzecz zwiększania imigracji z państw muzułmańskich i wielokulturowości, oraz stygmatyzowanie krytyki islamu. Dopóki będzie u nas mało środowisk islamistycznych, kooperacja ta raczej nie będzie rozwijać się do poziomu zauważalnego politycznie.

Idź do oryginalnego materiału