Czech i Słowak wymyślili interesujący sposób, jak się najeść i za to nie zapłacić. W tym celu mężczyźni ci przyjeżdżali do aquaparku w Tychach. Policja potraktowała jednak takie zaspokajanie głodu jako oszustwo.
Jak poinformował nas 20 maja sierż. sztab. Marcin Gącik, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tychach, 17 maja policjanci zatrzymali obywatela Czech i obywatela Słowacji w momencie, gdy opuszczali oni Wodny Park w Tychach. Podejrzani są o dokonanie oszustw.
Ci dwaj mężczyźni, jak słyszymy, wchodząc na teren kompleksu basenów przy ul. Sikorskiego, pobierali aż trzy transpondery – czyli specjalne, plastikowe paski na rękę, z których odczytuje się przy wyjściu czas spędzony na terenie auaparku, a tym samym ustala opłatę za skorzystanie z obiektu. Transpondery umożliwiają również dokonywanie różnych płatności na terenie parku wodnego, kodując kwoty zakupów – kwoty te są rozkodowywane przez czujnik przy wyjściu i wtedy trzeba zapłacić za wszystkie transakcje zarejestrowane w urządzeniu noszonym na plastikowym pasku (nazywanym również „zegarkiem”).
Po co naszym dwom południowym sąsiadom potrzebny był trzeci transponder? Okazuje się, iż opłacali go z góry na godzinę, a następnie wykorzystywali do płacenia za usługi gastronomiczne świadczone na terenie aquaparku (wartość tych usług znacznie przekraczała dokonaną opłatę). Inaczej mówiąc, najadali się do syta, a sprzedawca rejestrował kwoty za przejedzone potrawy właśnie na owym trzecim transponderze, mając nadzieję na spieniężenie, gdy goście będą opuszczać park wodny. Były to jednak, jak się okazało, naiwne oczekiwania, bo Czech i Słowak, gdy już się najedli, po prostu wyrzucali ów trzeci transponder. Wychodząc z aquaparku, pokazywali jedynie dwa „zegarki” i uczciwie płacili kwoty, które one wskazały.
Przestępstwo to, jak informuje sierż. sztab. Gącik, wykryli pracownicy Wodnego Parku w Tychach, dlatego gdy Czech ze Słowakiem zawitali tu po raz drugi, pobierając trzy transpondery, zawiadomiono policję.
Policjanci w cywilnych ubraniach czekali na naszych bohaterów przy kasach. Po jakimś czasie syci mężczyźni zjawili się tu, pokazując jedynie dwa transpondery i uiszczając należność. Wtedy do akcji wkroczyli policjanci, przyłapując zwolenników darmowych posiłków na gorącym uczynku.
– Kwota oszustwa wynosi kilkaset złotych – mówi oficer prasowy KMP Tychy. – Za przestępstwo takie grozi kara choćby do 8 lat więzienia.
Czech i Słowak raczej unikną takiej odsiadki. Przyznali się bowiem do przedstawionych im zarzutów oraz dobrowolnie poddali się karze. Policja nie podała jakie potrawy zamawiali podejrzani.
(pp)