Córka wrobiła mnie w szkolny kiermasz świąteczny. Mam upiec nie jedno, a trzy ciasta

Przedświąteczna gorączka trwa na całego. Trzeba zdążyć z ubraniem choinki, zakupami prezentów, lepieniem pierogów i marynowaniem mięsa. W tym całym galimatiasie są jeszcze dzieci i ich "szkolne zadania". - Moja córka wrobiła mnie w świąteczny kiermasz. Idea szczytna, bo zbierają pieniądze na ferie, ale ja muszę teraz upiec aż trzy ciasta i naprawdę nie wiem, kiedy to zrobię - żali się w rozmowie z portalem eDziecko pani Magda, mama 12-letniej Oliwki.
- Wszystko zaczęło się od tego, iż moja córka w poniedziałkowy wieczór oznajmiła mi, iż w najbliższy piątek będzie organizowany świąteczny kiermasz i nauczycielka prosi, by każdy coś zrobił i przyniósł. Zebrane pieniądze mają zostać przeznaczone na wycieczkę do kina i na lodowisko w czasie ferii zimowych - opowiada moja rozmówczyni. - Cel szczytny i naprawdę nie mam nic do tego, by poświęcić jeden wieczór i przygotować stroik, albo z dzieckiem upiec pierniki. Moja córka oczywiście sama stwierdziła, iż to za mało i na pytanie nauczycielki, czy "któraś mama może zrobić ciasto", Oliwka mnie zgłosiła. Mam teraz ogarnąć nie jedno, a trzy ciasta! - dodaje pani Magda.


REKLAMA


Zobacz wideo Tym różni się nauka w Stanach od nauki w Polsce. "Nie siedzą w sali"


Zmora rodzica? Szkolny kiermasz przedświąteczny
- Myślałam, iż zadławię się kanapką, kiedy przy kolacji, moja córa oznajmiła mi, iż zgłosiła mnie do upieczenia aż trzech ciast na świąteczny kiermasz - wspomina pani Magda, która zaznacza, iż odbyła rozmowę wychowawczą ze swoim dzieckiem, iż takie "wyrywanie się" nie było najlepszym posunięciem. - Najpierw próbowałam to odkręcić, kontaktując się z wychowawcą klasy, ale tu okazało się, iż do ciast jestem zgłoszona z ich klasy tylko ja. Reszta rodziców robi pierniki, babeczki, lizaczki, stroiki, bombki i inne pierdoły, więc iż tak powiem, klamka zapadła - dopowiada kobieta.


Szkolne kiermasze świąteczne okazują się prawdziwą zmorą rodziców. Powód? Bo kiedy w dzienniku elektronicznym pojawia się informacja od nauczyciela "prosimy o przygotowanie fantów na świąteczny kiermasz", na rodziców pada blady strach. To głównie oni stoją za tymi wszystkimi przygotowanymi specjałami, od styropianowych bombek, po stroiki, a skończywszy na piernikach i do owych ciastach. Dorośli - zagryzają zęby i zakasują rękawy, bo przecież nie chcą psuć całej atmosfery.
W zeszłym roku piekłam z córką pierniki. Wszystko potem ładnie zapakowaliśmy do ozdobnych torebek, ona wiązała je sznureczkiem. Całość prezentowała się naprawdę pięknie, ale ponoć zainteresowanie paczuszkami z ciastkami było dość małe. W tym roku mam upiec aż trzy ciasta i ja naprawdę rozumiem moją córkę, ale na kilka dni przed świętami, kiedy muszę ogarnąć i pierogi, i bigos, muszę jeszcze na piątek upiec trzy ciasta. A nasze święta? Kto to wszystko przygotuje? Elfy?
- kwituje lekko zirytowana całą sytuacją pani Magda. - Będę siedzieć po nocach, bo córka wrobiła mnie w pieczenie. Jestem na nią zła, ale wyjścia nie mam - dopowiada.


"Magia świąt" oczami rodzica
Świąteczne kiermasze te szkolne i przedszkole są prawdopodobnie świetnym miejscem, by poczuć tę słynną "magię świąt". Zjeść piernika, zagryźć go mandarynką, kupić kilka manualnie wykonanych bombek i jeszcze wziąć świąteczny stroik, bo ten z zeszłego roku już nie jest modny.


Rozumiem ideę. Dzieci zbierają pieniądze na szczytny cel, jednak czemu to zawsze my, rodzice, jesteśmy stawiani przed faktem dokonanym. Bo tu już mi choćby nie chodzi o moje dziecko, co to z tymi ciastami wyrwało się jak Filip z konopi, ale czy te wszystkie fanty na szkolny kiermasz, nie mogłyby zostać przygotowane w szkole? Np. w czasie zajęć z plastyki dzieciaki robią stroiki i bombki, a na zajęciach z wychowawcą dekorują pierniki, które wcześniej upiekli w domu?
- zastanawia się pani Magda. Dodaje, iż dla niej jako rodzica, przedświąteczny okres jest źródłem stresu i nerwów. - Nie czuję żadnej "magii świąt". Mam pełno spraw na głowie, dom w rozsypce, ja ledwo ogarniam swoje sprawy, a tu jeszcze ten kiermasz, w który mają oczywiście zaangażować się rodzice. Najbardziej boli to, iż nikt nie pyta, jak my to mamy zorganizować. Czy tylko ja widzę, iż to zaangażowanie w życie szkoły poszło nieco za daleko? - żali się kobieta.
A Ty? Co sądzisz o tej sytuacji? Lubisz takie świąteczne spotkania i szkolne kiermasze? Napisz na adres: [email protected]. Gwarantujemy anonimowość.