Cała Polska mówiła o „monstrum z Chorzowa”. Pierwszy raz zabił, gdy miał 14 lat

news.5v.pl 2 tygodni temu
  • Henryk Kukuła dokonał swojej pierwszej zbrodni w wieku zaledwie 14 lat. Ofiarą mordercy i pedofila była 5-letnia dziewczynka
  • Mężczyzna trafił do ośrodka wychowawczego, jednak nie był odizolowany od społeczeństwa. To doprowadziło do kolejnej tragedii. Jego drugą ofiarą był 5-letni Radek
  • „Monstrum z Chorzowa” został skazany na 15 lat pozbawienia wolności, jednak wyszedł z zakładu karnego w Rawiczu w 1990 r. na mocy amnestii
  • Po trzech miesiącach znowu zabił. „Coś mi strzeliło do głowy (…) Jak gwałt był, to oni już nie żyli. W szoku byłem… najpierw wesoło było, rozmawialiśmy, wygłupy takie różne były, oni śmiali się” — opowiadał podczas wizji lokalnej w 1990 r. o morderstwie dwóch chłopców
  • W 2019 r. o Kukule znów zrobiło się głośno. Gdy zbliżał się termin jego wyjścia z więzienia w Rzeszowie, media nagłośniły sprawę. Na tyle skutecznie, iż morderca trafił do zamkniętego ośrodka w Gostyninie
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Henryk Kukuła od dziecka sprawiał problemy wychowawcze. Bywał agresywny, łapał koleżanki i kolegów za miejsca intymne, potrafi niby dla żartu zaatakować rówieśników nożyczkami. Matka wiedziała o jego zaburzeniach, wiedzieli też lekarze. Kilkulatek przyjmował leki, uczęszczał do poradni zdrowia psychicznego, jednak Eugenia Kukuła zdecydowała się przerwać terapię, gdy miał 13 lat.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Pierwsza ofiara Henryka Kukuły

Już kilka miesięcy jej syn zabił po raz pierwszy. Zaczęło się od niewinnej zabawy w chowanego z młodszymi dziećmi (rówieśnicy go unikali). Wieczorem okazało się, iż 5-letnia Karina nie wróciła do domu. Zaczęły się poszukiwania, na miejsce przyjechała policja. Zwłoki dziewczynki znaleziono w piwnicy. Śledczy ustalili, iż już po śmierci rozerwano jej pochwę.

„Byłem wstrząśnięty, bo moja córka była w takim samym wieku. Pojechaliśmy do komendy. Przesłuchiwano dzieci, które bawiły się z dziewczynką. Na korytarzu jakiś chłopiec czekał na swoją kolej. Przysiadłem się do niego i odruchowo zapytałem: Dlaczego to zrobiłeś?«. Odpowiedział: »Schowaliśmy się w piwnicy. Bałem się, iż zacznie krzyczeć«” — wspominał Roman Hula w „Gazecie Wyborczej”, który pracował wówczas w wydziale zabójstw w Katowicach.

Ireneusz Radkiewicz / PAP / PAP

Roman Hula

Był 1980 r., gdy 14-letni Henryk Kukuła trafił do zakładu wychowawczego w Krupskim Młynie. Po raz drugi zamordował cztery lata później.

Ofiarą „monstrum z Chorzowa” został 9-letni Radek, syn jednego z wychowawców. Ośrodek nie miał charakteru zamkniętego, więc wyjście i wejście nie stanowiły żadnego problemu. Gdy zorientowano się, iż dziecka nie ma, natychmiast ruszyły poszukiwania.

„Coś się ze mną dzieje, tracę swoją wolę”

Już kilkadziesiąt minut później w pobliskim lesie znaleziono ciało 9-latka. O makabryczną zbrodnię (zwłoki były zmasakrowane i zgwałcone po śmierci) oskarżono Henryka Kukułę, który przyjaźnił się z chłopcem. Ten po wykonaniu wyroku na dziecku wrócił jak gdyby nigdy nic do ośrodka i zabrał się za obieranie ziemniaków. „Brak głębszego przeżywania winy i wstydu jest przejawem niewykształcenia osobowości wyższej” — pisali po latach psychiatrzy o przypadku mordercy z Chorzowa.

18-letni Henryk Kukuła został skazany na 15 lat pozbawienia wolności, jednak nie pozostał w zakładzie karnym do zakończenia wyroku. Wszystko przez przemiany ustrojowe i amnestię. Mężczyzna wyszedł w kwietniu 1990 r. Był to dla niego nie tylko powrót na wolność, ale też koniec gwałtów, którym był poddawany przez współwięźniów przez cały pobyt w Rawiczu.

Maciej Kulczyński/PAP / PAP

Dziedziniec więzienia w Rawiczu

Niedługo po wyjściu z więzienia chciał zaatakować przypadkowego mężczyznę, który załatwiał się na przystanku tramwajowym. „Gdy widziałem członka tego mężczyzny, coś się ze mną robiło (…) Nie wiem, co by się stało, gdyby ten mężczyzna nie wszedł do tramwaju, ale wiem, iż na pewno coś by się działo. Gdy widzę członka jakiegoś mężczyzny, to zawsze coś się ze mną dzieje, tracę swoją wolę… — opowiadał Kukuła.

Nikt nie zareagował. Henryk Kukuła znów zabił

Trzy miesiące po wyjściu z więzienia, w lipcu 1990 r. znowu zaatakował. Na jednym z osiedli w Rudzie Śląskiej Kukuła zaczepił dwóch chłopców: -7-letniego Roberta i 5-letniego Radka. Zagadywał, obiecał cukierki, w końcu zdobył ich zaufanie.

Na pobliskim przystanku autobusowym przechodnie zwrócili uwagę na dorosłego, który zachowywał się „jak głupi” i dwójkę chłopców. Nikt nie podszedł, nikt się nie zainteresował, nie zgłosił tego milicjantom. Następnego dnia ich zwłoki znalazła kobieta, która weszła do lasu za potrzebą. Jeden miał poderżnięte gardło, drugi został uduszony paskiem.

„Po co o tym mówić, stało się, z głupoty się stało. Coś mi strzeliło do głowy (…) Jak gwałt był, to oni już nie żyli. W szoku byłem… najpierw wesoło było, rozmawialiśmy, wygłupy takie różne były, oni śmiali się. Potem siusiali i wtedy na mnie to przyszło (…) Jak wróciłem do domu, wcale o nich nie myślałem. Stało się i już. Nigdy wszyscy nie są zadowoleni” – opisywał zabójstwo i gwałt na chłopcach opisywał w rozmowie z psychologiem Henryk Kukuła.

Za podwójne zabójstwo i gwałt na chłopcach, Kukuła został skazany na 25 lat więzienia. Doliczono mu też trzy lata i 9 miesięcy, które pozostały do odbycia z wcześniejszego wyroku i kolejny rok, za zaatakowanie strażnika w trakcie odsiadki.

Henryk Kukuła trafił do Gostynina

O „monstrum z Chorzowa” znów zrobiło się głośno w 2019 r. Wszystko przez to, iż Kukule kończył się wyrok. Sprawę gwałtownie nagłośniły media. „Jeśli wyjdzie na wolność, będzie zabijał dalej” — alarmował Roman Hula, który zatrzymał Kukułę po jego pierwszym morderstwie. „Nie przypuszczam, żeby leczenie więzienie wystarczyło w przypadku tak niebezpiecznej jednostki – wtórował mu w rozmowie z „Faktem” Zbigniew Krzyszowski, psychiatra, który na początku lat 90. badał Kukułę.

Grzegorz Michałowski/PAP / PAP

Krajowy Ośrodek Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie

Ostatecznie Henryk Kukuła nie wyszedł na wolność. W 2020 r. Sądu Okręgowego w Rzeszowie zdecydował iż skazany za gwałty pedofilskie i morderstwa przez cały czas powinien być izolowany, bo wciąż stwarza zagrożenie i zgodnie z tzw. Lex Trynkiewicz powinien trafić do ośrodka w Gostyninie.

Źródła: Fakt.pl, Wyborcza.pl

Idź do oryginalnego materiału