– Jak narodził się pomysł na książkę pt. “Byłam Cyganką”?Kiedyś na swojej drodze przeczytałam wspomnienia Kazimierza Jakimiuka z Łosic, a pochodzącego z Kobylan. Opisał on w cienkiej książeczce swoje wspomnienia i między innymi historię cygańskiej dziewczynki, która znalazła się w jego rodzinnym domu. W 1942 roku, zimą, Niemcy zrobili obławę na Żydów i Cyganów. Cygańska rodzina ukrywała się w lesie w ziemiance, Niemcy odnaleźli ją i wrzucili tam granat. Rankiem, przed tym zdarzeniem dwoje dzieci wyszło na żebry do wsi Makarówka. Gdy wróciły, spod zwłok wyciągnęły swoją żywą, niespełna dwuletnią siostrzyczkę. Nie miały co z nią zrobić, więc zostawiły ją w najbliższej wsi – w Kobylanach.Ta dziewczynka w cudowny sposób została odnaleziona. Warto dodać, iż w 1939 roku Niemcy wysiedlili Pomorzan, żeby ich domy zostawić osadnikom niemieckim. Wielu z tych ludzi trafiło na południowe Podlasie, na nasze tereny – mówiono na nich „pomorzaki”. W każdej chacie byli osiedleni przez Niemców, w bardzo trudnych warunkach. Właśnie do takiej rodziny “pomorzaków” trafiła ostatecznie mała Cyganeczka. W tamtych czasach przechowywanie dziecka żydowskiego czy romskiego było zbrodnią i groziło śmiercią. Rodzina Jakimiuków odnalazła dziewczynkę i myślała, iż ktoś się po nią zgłosi. Nikt się jednak nie zgłosił. Mądry sołtys ze wsi Kobylany zarządził, iż dziecko będzie przebywać w każdym domu po kilka dni - nocą było przenoszone. Przez całą wojnę nikt spoza wsi nie dowiedział się o tym dziecku.W 1944 roku wojna na tych terenach się skończyła, a bezdzietna rodzina “pomorzaków” przysposobiła dziewczynkę przez chrzest w Huszlewie i wyjechała z nią w 1945 roku na Pomorze. Ślad po niej zaginął. Kazimierz Jakimiuk, już jako dorosły człowiek, przez 20 lat jej szukał i w końcu odnalazł ją w Gdańsku.– Jak pani trafiła na tę historię?Przeczytałam wspomnienia Kazimierza Jakimiuka i bardzo mnie zaintrygowały. Potem spotkałam starszą panią Alę, która powiedziała: „A pani wie, iż ja się bawiłam z Cyganeczką pod stołem w czasie wojny?”. Poszłam do niej ponownie, a ona dodała: „A pani wie, iż mamą tej Cyganki nie była Cyganka, tylko chłopką z pobliskiej wsi Myszkowice? Zakochała się w Cyganie i poszła do taboru”. Wtedy pomyślałam, iż to jest tak piękna historia, iż muszę ją opisać.Pierwsza część książki jest właśnie o matce tej Cyganki, pokazuje życie taboru na początku XX wieku oczami wiejskiej dziewczyny, która dostała dar wróżenia i weszła w życie taborowe.Jakie emocje towarzyszyły pani przy pisaniu?Jestem taką autorką, która bardzo się wciela w swoje postaci. Jak trzeba, jestem Cyganką, jak trzeba - chłopką, a jak trzeba - Żydówką. Nie mam planu od pierwszej do ostatniej kartki, tylko przelewam na papier to, co czuję i myślę.Czy czuła pani odpowiedzialność za przedstawienie społeczności romskiej?Tak, czułam odpowiedzialność nie tylko za przedstawienie społeczności romskiej, ale też wiejskiej. W książce są prawdziwe nazwiska i sytuacje, ale dialogi są już moją interpretacją. Dlatego pierwsza część to wieś wymyślona, choć można się domyślić, iż chodzi o Myszkowice.Co chciała pani przekazać czytelnikom?Pamięć. Pamięć o tamtych czasach i ludziach. Bo pamięć jest ulotna. o ile się jej nie zapisze i nie wypowie, młodzież, a choćby dorośli, nie będą wiedzieli, skąd pochodzimy. Zrozumiałam też, czym jest trauma pokoleniowa, iż doświadczenia przodków wpływają na nas, choć ich nie znamy.Jak długo trwało zbieranie materiału?Pisałam prawie dwa lata, w wolnych chwilach. Największą podstawą były zapiski Kazimierza Jakimiuka z Łosic, który ma 94 lata.Czy trudno było znaleźć równowagę między dokumentalną prawdą a fikcją literacką?Tak, to było trudne. Sama opowieść o cygańskiej dziewczynce jest krótka, więc większa część książki to tło, co było przedtem i co po jej wyjeździe się działo, to moja twórczość. Opisałam też moment, kiedy dorosła kobieta dowiaduje się, iż jej rodzice nie byli biologiczni, a ona sama pochodzi z taboru.Kazimierz Jakimiuk odnalazł ją w Gdańsku, później ta kobieta dwukrotnie przyjeżdżała na południowe Podlasie, żeby poznać miejsce swojego dzieciństwa. Jak pani określiłaby gatunek tej książki?To powieść oparta na prawdziwych wydarzeniach. Dwie trzecie książki to moja narracja, oparta na wspomnieniach ludzi i tym, co mogło dziać się wokół.Co było największym wyzwaniem?Na pewno warsztat. Jeździłam choćby do Warszawy na spotkanie z autorem Cezarym Harasimowiczem. Po rozmowie z nim zdecydowałam, iż pierwsza część książki będzie anonimowa – zatytułowana „Wioska”. Dla porządku narysowałam sobie mapę tej wioski: rzekę, bór, pola, brzeziny, dwór, żeby się w tym świecie poruszać.Jak reagują pierwsi czytelnicy?Książka dopiero się ukazała, ale już spotkała się z dużym zainteresowaniem. Mówiono o niej na konferencji Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łosickiej. Wójt z Kornicy był zaskoczony, iż taka książka powstała, a w Huszlewie planujemy spotkanie autorskie.Czy miała pani kontakt ze
społecznością romską?Tak. Początkowo nie mogłam się z nimi skontaktować, ale los sam to sprawił. W szpitalu w Białej Podlaskiej, przed operacją kręgosłupa, spotkałam grupę Romów. Powiedziałam im, iż napisałam książkę o nich i zebrali się wokół mnie z wielkim zainteresowaniem. Jeden z nich, starszy, o imieniu Heniek, również pisze książkę o życiu Romów.Czy korzystała pani z literatury o Romach?Tak. Przeczytałam wiele prac doktorskich i magisterskich o języku i współczesnym życiu Romów. Książkę dedykowałam pamięci Jerzego Ficowskiego – to postać niezwykła, encyklopedia wiedzy o Romach. Po wojnie ukrywał się w taborze, poznał ich język i odkrył Papuszę. Jego twórczość jest dla mnie nieoceniona.Dziękuję za rozmowęKsiążkę "Byłam Cyganką" można kupić w księgarni przy ul. Reformackiej w Białej Podlaskiej.