Była legenda „na prokuratora”. Sprawca oszustwa stanie przed sądem

1 godzina temu

Dzwonili z zagranicznych numerów, podszywali się pod pracowników organów ścigania, opowiadali zmyśloną historię o zatrzymaniu bliskiej osoby i domagali się pieniędzy. Od małżeństwa w gminy Marcinowice wyłudzili 30 tysięcy złotych. Jeden z członków szajki został zatrzymany jesienią, a prokuratura właśnie skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia do sądu.


7 maja tego roku do małżeństwa mieszkającego w jednej z miejscowości w gminie Marcinowice w późnych godzinach nocnych zadzwonił telefon. – Kilka razy odrzucali połączenie, ale dzwoniący była bardzo natarczywy i wreszcie odebrali. Usłyszeli, iż ich córka spowodowała wypadek, poszkodowaną jest kobieta w ciąży. jeżeli nie zostanie wpłacona kaucja w wysokości 30 tysięcy złotych, córka trafi do aresztu – usłyszeli w słuchawce.

Pokrzywdzeni zażądali rozmowy z córką. Usłyszeli w słuchawce głos, który wydał im się podobny do głosu córki. – Był środek nocy, byli zaspani, co wykorzystali oszuści. Małżeństwo zgodziło się na zapłacenie rzekomej kaucji. Pod dom przyjechał mężczyzna, który podał się za prokuratora i jemu przekazali pieniądze – relacjonuje prokurator rejonowy Marek Rusin. – Dopiero rano zadzwonili do córki i okazało się, iż cała sprawa to oszustwo.

Dzięki wspólnym czynnościom prowadzonym przez śledczych oraz policjantów udało się zatrzymać jednego z domniemanych sprawców. – To 33-letni mieszkaniec Śląska, który był już wcześniej karany za przestępstwa przeciwko mieniu – mówi prokurator. – Mamy bardzo mocne dowody, w tym zapisy z kamer monitoringu i bilingów pozwoliły na postawienie zarzutu.

33-latek nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale złożył obszerne wyjaśnienia. – Ich treści nie mogę ujawnić ze względu na to, iż nie ustaliliśmy jeszcze wszystkich osób, biorących udział w tym przestępstwie. Prowadzimy odrębne postępowanie – dodaje szef świdnickiej prokuratury.

Oskarżony tuz po zatrzymaniu został tymczasowo aresztowany i przez cały czas pozostaje w areszcie. Grozi mu kara do ośmiu lat pozbawienia wolności. Pieniędzy nie udało się odzyskać.

Prokurator Rusin wskazuje, iż mimo licznych ostrzeżeń przestępstw podobnego typu jest wciąż bardzo dużo. – Każda taka sprawa powinna uczyć, by podchodzić do takich kontaktów z dużym krytycyzmem. Po pierwsze popatrzmy na prefiks numeru telefonu, z którego wykonywane jest połączenie. o ile jest inny niż polski, czyli +48 już powinniśmy podejrzewać, iż może to być próba oszustwa. Po drugie – organy ścigania nigdy w sprawie kaucji nie kontaktują się w taki sposób ani nigdy prokurator nie pobiera kaucji w gotówce i nie przychodzi po pieniądze do czyjegoś domu. Są procedury, jest specjalne konto na sumy depozytowe, gdzie przelewem wpłaca się kaucje na podstawie wcześniejszej decyzji. Dopiero po tej wpłacie osoba, która wpłaciła kaucję przychodzi do prokuratury i tam jest wpłata weryfikowana. Dopiero, gdy zostanie pozytywnie zweryfikowana, prokurator wydaje nakaz zwolnienia.

Prokurator apeluje, by przy podejrzanym kontakcie rozłączać rozmowę i dzwonić na policję lub do osoby bliskiej, którą oszuści próbują wykorzystać do przeprowadzenia kradzieży.

/red./

Idź do oryginalnego materiału