W środę 7 maja na terenie głównego kampusu Uniwersytetu Warszawskiego na Krakowskim Przedmieściu doszło do tragedii. Przed gmachem Auditorium Maximum 22-letni student trzeciego roku prawa Mieszko R. zamordował pracownicę administracji uczelni przy użyciu siekiery. W wyniku ataku ranny został również 39-letni pracownik straży na uczelni, który próbował obronić kobietę. Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, iż stan zdrowia mężczyzny nie zagraża jego życiu. Śledczy postawili zarzuty Mieszkowi R. Chodzi o zarzut zabójstwa, usiłowania zabójstwa i znieważenia zwłok.
REKLAMA
Zobacz wideo Przestępstwa, których boimy się najbardziej
Prof. Kruszyński: Rozbieżność w narracjach między prokuraturą a obroną jest istotna
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba poinformował, iż mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów. Jednakże jeden z jego obrońców Maciej Zaborowski twierdzi, iż jego klient nie przyznał się do winy, wbrew temu, co przekazała warszawska prokuratura. Mecenas powiedział, iż 22-latek złożył obszerne oświadczenie, ale odmówił składania wyjaśnień, w tym odpowiedzi, czy przyznaje się do czynu. - Rozbieżność w narracjach prezentowanych przez prokuraturę i obronę jest istotna, ponieważ prokuratura twierdzi, iż podejrzany przyznał się do winy, a obrona, iż tego nie zrobił. Takie rozbieżności się zdarzają. Natomiast w tej chwili ciężko spekulować, co jest tego przyczyną - ocenia w rozmowie z Gazeta.pl prof. nauk prawnych Piotr Kruszyński.
Jak dodał, na miejscu obrońców dążyłby do uznania klienta jako niepoczytalnego. - Gdybym był obrońcą tego mężczyzny, starałbym się wykazać w prokuraturze, a następnie przed sądem, iż był niepoczytalny w chwili dokonania tego czynu. To może stwierdzić jedynie sąd w ostateczności na podstawie opinii biegłych. prawdopodobnie taka jest taktyka obrony - mówi ekspert.
Co dalej? "To nie jest prosta sytuacja, a stwierdzenie niepoczytalności to daleka droga"
- To, iż ten mężczyzna ma jakieś zaburzenia psychiczne, nie ulega wątpliwości, widać to gołym okiem. Jednak, żeby uznać go za niepoczytalnego, nie wystarczy stwierdzić, iż jest chory psychicznie. Trzeba byłoby wykazać, iż w chwili czynu nie mógł rozpoznać jego znaczenia czynu lub pokierować swym postępowaniem. Wykazanie choroby psychicznej wcale nie znaczy, iż był niepoczytalny w chwili dokonywania zbrodni - podkreśla nasz rozmówca.
- Żeby stwierdzić niepoczytalność, musi ją stwierdzić sąd na podstawie opinii biegłych psychiatrów. W tej kwestii decyzja sądu jest ostateczna. Poza tym, pomiędzy całkowitą niepoczytalnością a ograniczoną w stopniu znacznym jest różnica. o ile sąd uznałby, iż poczytalność oskarżonego w chwili czynu była w znacznym stopniu ograniczona, to mężczyzna wówczas i tak odpowie za swoje czyny. Sąd może, ale nie musi zastosować wówczas nadzwyczajne złagodzenie kary. To nie jest prosta sytuacja, a stwierdzenie niepoczytalności to bardzo daleka droga - podsumowuje prof. Kruszyński.