Bez zawiadomienia, listu i nakazu. Mogą wejść choćby w nocy. Musisz ich wpuścić. 3 lata więzienia za utrudnianie kontroli [13.11.2025]

1 godzina temu

Nie ma żadnej zorganizowanej akcji kontrolnej – podał Główny Urząd Nadzoru Budowlanego. Faktem jest jednak to, iż przepisy pozwalające kontrolerom wejść bez uprzedzenia i nakazu do mieszkania. Często dzieje się tak… przez sąsiada.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

W sierpniu 2025 roku polskie media wywołały panikę wśród właścicieli mieszkań, pisząc o milionowych karach za przeróbki w blokach. Setki tysięcy ludzi zaczęło sprawdzać stan swojego remontu, obawiając się wizyt inspektorów. Główny Urząd Nadzoru Budowlanego gwałtownie zdementował te doniesienia – nie ma żadnej masowej akcji kontrolnej w całym kraju. Faktem jest jednak jedna rzecz: przepisy pozwalające inspektorom wejść do mieszkania bez nakazu sądowego istnieją od lat i są wykorzystywane regularnie. Czasami wystarczy jeden telefon od zirytowanego sąsiada.

Mit o milionie złotych kary – ile naprawdę zapłacisz?

Doniesienia medialne o karach sięgających choćby 1 080 000 złotych za samowolne przeróbki w mieszkaniu były nieprawdziwe i wprowadzały ludzi w błąd. Ta astronomiczna kwota dotyczy opłaty legalizacyjnej za samowolną budowę całych obiektów – domów jednorodzinnych, rozbudów budynków, nadbudów czy wolnostojących garaży. Nie ma nic wspólnego ze zwykłymi remontami prowadzonymi wewnątrz mieszkań w budynkach wielorodzinnych.

Rzeczywiste konsekwencje finansowe są o wiele mniejsze, choć wciąż dotkliwe dla domowego budżetu. Zgodnie z artykułem 93 Prawa budowlanego wykonywanie robót budowlanych bez wymaganego pozwolenia lub zgłoszenia stanowi wykroczenie zagrożone grzywną w drodze mandatu karnego do 500 złotych. W przypadku zbiegu kilku wykroczeń – na przykład gdy brakuje zarówno zgłoszenia, jak i dokumentacji technicznej – łączna grzywna może wynieść maksymalnie 1000 złotych. To oficjalne stawki obowiązujące na terenie całej Polski.

Problem zaczyna się naprawdę komplikować, gdy dochodzi do legalizacji już wykonanych nielegalnych prac. Procedura administracyjna sama w sobie kosztuje od 2500 do 5000 złotych. Do tego trzeba doliczyć honoraria architekta, który musi przygotować dokumentację powykonawczą, ekspertyzy techniczne sprawdzające bezpieczeństwo konstrukcji, a czasem choćby konieczne poprawki dostosowujące stan faktyczny do obowiązujących norm. Łącznie właściciel mieszkania może zapłacić około 15 000 złotych za legalizację samowoli budowlanej. To wciąż ogromna suma, ale bardzo daleka od milionowych kwot, którymi straszono latem.

Dlaczego właśnie twoje mieszkanie? To może być telefon od sąsiada

Znakomita większość wizyt kontrolnych inspektora budowlanego w mieszkaniach nie wynika z planowanych akcji czy losowych sprawdzeń. Źródłem są sąsiedzkie donosy, czasem uzasadnione troską o bezpieczeństwo budynku, czasem zwykłą chęcią odwetu. Wystarczy jeden telefon do zarządcy budynku albo bezpośrednio do inspektoratu nadzoru budowlanego.

Powody takich zgłoszeń są różnorodne i często prozaiczne. Głośne wiercenie rozpoczynające się codziennie o szóstej rano. Intensywny zapach farby czy terpentyny rozchodzący się po klatce schodowej. Robotnicy wnoszący ciężkie materiały budowlane przez wąską klatkę i uszkadzający ściany. Hałas trwający tygodniami bez żadnej przerwy. Sąsiad może też po prostu podejrzewać, iż coś jest nie w porządku – ściana zniknęła, pojawiły się nowe okna w nietypowych miejscach, zmienił się układ instalacji. I dzwoni.

Konkretny przypadek opisywany przez media doskonale ilustruje, jak to działa w praktyce. Sąsiad zgłosił do inspektoratu dziwne, głośne odgłosy dobiegające z wnętrza ścian w mieszkaniu obok. Podczas kontroli okazało się, iż właściciel wbudował rury spustowe bezpośrednio w konstrukcję ściany łazienkowej bez wymaganego zgłoszenia tych prac. Organ nadzoru wszczął postępowanie administracyjne. Właściciel mieszkania musiał zapłacić kilka tysięcy złotych za legalizację, zatrudnić architekta do sporządzenia dokumentacji, zamówić ekspertyzę techniczną potwierdzającą bezpieczeństwo rozwiązania. Do tego doszedł stres trwający kilka miesięcy niepewności.

Warto zauważyć, iż nie zawsze zgłoszenie musi być motywowane złą wolą. Wspólnoty mieszkaniowe i zarządcy budynków coraz lepiej zdają sobie sprawę z odpowiedzialności za bezpieczeństwo całego obiektu. Nielegalne prace jednego mieszkańca – zwłaszcza dotyczące ścian konstrukcyjnych czy instalacji – mogą zagrozić stabilności budynku lub bezpieczeństwu pożarowemu. Dlatego administratorzy nie wahają się zgłaszać podejrzeń do inspektoratów.

Kupiłeś mieszkanie po remoncie? To teraz twój problem

Artykuł 51 Prawa budowlanego zawiera zasadę, która może kosztować nowych właścicieli mieszkań dziesiątki tysięcy złotych. Odpowiedzialność za samowolę budowlaną ponosi zawsze aktualny właściciel lokalu. choćby jeżeli nielegalnych prac dokonał poprzedni właściciel, choćby jeżeli kupujący nie miał o tym pojęcia, choćby jeżeli wszystko wyglądało profesjonalnie i estetycznie.

To pułapka czyhająca na nabywców mieszkań po generalnym remoncie. Kupujesz mieszkanie, w którym poprzedni właściciel przesunął ścianę o metr bez zgłoszenia, powiększył okno w ścianie zewnętrznej czy zmienił układ instalacji elektrycznej. Mieszkanie wygląda pięknie, wszystko wydaje się w porządku. Następnie, po kilku miesiącach czy choćby latach, pojawia się kontrola – która może przyjść po donosie nowego sąsiada albo podczas planowanej inspekcji całego budynku. Wtedy dowiadujesz się, iż to ty będziesz musiał legalizować te prace. Ty, nie poprzedni właściciel, który dawno przeprowadził się na drugi koniec Polski i nie odpowiada na telefony.

Dlatego kupując mieszkanie po widocznym remoncie, absolutnie konieczne jest żądanie pełnej dokumentacji wykonanych prac. Zgłoszenia do zarządu, pozwolenia, projekty techniczne, odbiory robót. jeżeli sprzedający twierdzi, iż „wszystko było robione na czarno, ale bez problemu”, to gigantyczna czerwona flaga. W umowie przedwstępnej warto zastrzec, iż transakcja dojdzie do skutku tylko pod warunkiem przedstawienia kompletnej dokumentacji remontowej.

Alternatywnie można obniżyć cenę zakupu o szacunkowy koszt ewentualnej legalizacji – te 15 000 złotych może okazać się konieczne do wydania w przyszłości. Niektórzy kupujący żądają też, by poprzedni właściciel złożył w akcie notarialnym oświadczenie o legalności przeprowadzonych prac, co przynajmniej daje podstawę do późniejszego dochodzenia odszkodowania przed sądem.

Co wymaga zgłoszenia, a o czym nie masz pojęcia

Granica między remontem niewymagającym formalności a pracami, które bezwzględnie trzeba zgłosić, jest często nieczytelna dla zwykłych właścicieli mieszkań. Problem polega na tym, iż większość ludzi nie wie, gdzie ta granica przebiega, a przepisy są skomplikowane i wieloznaczne.

Przesunięcie ściany działowej o pół metra. Powiększenie okna. Całkowita wymiana instalacji elektrycznej wraz ze zmianą układu obwodów. Rozebranie fragmentu ściany między kuchnią a salonem. Wbudowanie nowych rur kanalizacyjnych w konstrukcję ścian. Wszystkie te prace, które na pierwszy rzut oka wydają się zwykłym remontem, w rzeczywistości wymagają formalnego zgłoszenia do adekwatnego organu administracyjno-budowlanego.

Z drugiej strony są prace, które można wykonać bez żadnych formalności. Malowanie ścian, wymiana podłóg bez ingerencji w podłoże konstrukcyjne, wymiana drzwi wewnętrznych, montaż nowych paneli czy glazury. Problem w tym, iż większość właścicieli nie rozróżnia tych kategorii. Sądzą, iż skoro wszystko dzieje się wewnątrz ich mieszkania, to mają prawo robić co chcą.

Planujesz remont? Zanim cokolwiek zrobisz, zadzwoń do administratora budynku lub bezpośrednio do zarządu spółdzielni. Koszt konsultacji z rzeczoznawcą budowlanym to najczęściej kilkaset złotych – czasem choćby uzyskasz poradę bezpłatnie. Koszt późniejszej legalizacji nielegalnych prac to choćby kilkanaście tysięcy. Matematyka jest tu bardzo prosta i nieubłagana.

Warto też rozważyć zatrudnienie architekta już na etapie planowania remontu. Profesjonalista nie tylko przygotuje projekt, ale także doradzi, które prace wymagają zgłoszenia i jak adekwatnie przejść przez cały proces formalny. To dodatkowy koszt, ale inwestycja, która może uchronić przed znacznie większymi problemami w przyszłości.

Rób zdjęcia – mogą uratować cię przed karą

Jedna z najlepszych rad, jaką można dać każdemu planującemu remont, brzmi: dokumentuj wszystko fotograficznie przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac. Każde pomieszczenie, każda ściana, wszystkie instalacje, stan podłóg, sufitów, okien. Im więcej szczegółów, tym lepiej.

W razie sporu z inspektorem te zdjęcia mogą stanowić najważniejszy dowód. jeżeli urzędnik stwierdzi, iż nielegalnie przesunąłeś ścianę, a ty masz dokumentację fotograficzną pokazującą, iż ściana w tym miejscu istniała już przed twoim remontem – to dowód, który trudno podważyć. Bez takich zdjęć zostaje twoje słowo przeciwko protokołowi inspektora.

Dobrą praktyką jest też fotografowanie poszczególnych etapów remontu. Rozbiórkę, stan surowy, kolejne fazy wykończenia. Te zdjęcia nie tylko pomagają kontrolować pracę ekip remontowych, ale także tworzą dokumentację przebiegu prac, która może okazać się nieoceniona w razie problemów prawnych.

W erze telefonów nie ma wymówki – każdy ma w kieszeni aparat fotograficzny dobrej jakości. Zrób pięć minut na obejście całego mieszkania i sfotografowanie każdego kąta. Zapisz te zdjęcia w chmurze, na dysku zewnętrznym, wydrukuj najważniejsze. Ta prosta czynność może zaoszczędzić ci tysięcy złotych i miesięcy stresu.

Inspektor nie potrzebuje twojej zgody – ma prawo wejść

Artykuł 81c Prawa budowlanego daje inspektorom nadzoru budowlanego prawo wejścia do mieszkania o każdej porze dnia, jeżeli mają uzasadnione podejrzenie naruszenia przepisów budowlanych. To przepis, który funkcjonuje od lat, ale większość właścicieli mieszkań nie zdaje sobie z niego sprawy do momentu, gdy dzwonek do drzwi ogłasza wizytę inspektora.

Brak właściciela w domu nie stanowi przeszkody nie do pokonania w przeprowadzeniu inspekcji. Kontrola powinna odbyć się w obecności pełnoletniego domownika i przedstawiciela administracji budynku. Ale jeżeli takie osoby są nieobecne, inspektor ma prawo przywołać dowolnego pełnoletniego świadka – sąsiada, przypadkowego przechodnia, kogokolwiek. Właściciel nie może skutecznie odmówić wstępu.

Próba utrudniania kontroli może skończyć się bardzo poważnymi konsekwencjami. Zgodnie z Kodeksem karnym utrudnianie funkcjonariuszowi publicznemu wykonania czynności służbowej podlega karze więzienia do lat trzech. To nie jest wymyślona groźba – są prawomocne wyroki skazujące za takie zachowanie. Sytuacja może się dodatkowo skomplikować, jeżeli inspektor wezwie policję do asysty.

Procedura kontroli ma swoje reguły, które inspektor musi przestrzegać. Przed rozpoczęciem inspekcji zobowiązany jest okazać legitymację służbową oraz upoważnienie wydane przez powiatowego lub wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego. Po zakończeniu kontroli sporządza protokół, który właściciel powinien dokładnie przeczytać przed podpisaniem. jeżeli nie zgadzasz się z ustaleniami lub uważasz, iż coś zostało niewłaściwie odnotowane, masz prawo wpisać swoje uwagi bezpośrednio do protokołu.

Podpisanie protokołu nie oznacza przyznania się do winy czy akceptacji zarzutów – to tylko potwierdzenie, iż kontrola się odbyła i iż zapoznałeś się z jej przebiegiem. Odmowa podpisania może być odebrana jako postawa niekooperatywna i nie zmieni faktu, iż protokół i tak stanie się podstawą dalszych działań inspektoratu.

Zachowaj spokój i dokumentację – to twoja najlepsza obrona

Reakcja właściciela mieszkania na pojawienie się inspektora budowlanego ma ogromne znaczenie dla dalszego przebiegu sprawy. Przede wszystkim trzeba zachować spokój, choćby jeżeli wizyta jest kompletnym zaskoczeniem i wywołuje naturalny stres. Uprzejmość, rzeczowość i spokój często pomagają uniknąć eskalacji sytuacji.

Podstawową zasadą powinno być: nie utrudniaj pracy inspektora, ale też nie przyznawaj się samodzielnie do żadnych wykroczeń. Każde słowo wypowiedziane podczas kontroli może zostać odnotowane w protokole i użyte przeciwko tobie w postępowaniu administracyjnym. jeżeli inspektor zadaje pytania o szczegóły remontu, o to kto wykonywał prace i czy były zgłoszenia, lepiej powiedzieć: „Muszę to sprawdzić w dokumentach” lub „Skonsultuję się z prawnikiem przed udzieleniem szczegółowych odpowiedzi”.

Podczas kontroli inspektorzy mogą żądać pełnej dokumentacji przeprowadzonych prac. Projektów technicznych, zgłoszeń do zarządu, opinii rzeczoznawców, faktur od wykonawców, protokołów odbioru. Brak któregokolwiek z wymaganych dokumentów może zostać potraktowany jako dowód działania w złej wierze – iż właściciel wiedział o obowiązku posiadania dokumentacji, ale celowo go zigno rował.

Dlatego tak ważne jest systematyczne przechowywanie wszelkiej korespondencji związanej z mieszkaniem i remontami. Faktury VAT od firm remontowych, zgłoszenia kierowane do zarządu budynku, e-maile z architektami, SMS-y potwierdzające umowy, protokoły odbioru poszczególnych etapów prac. Wszystko może się przydać. Brak takiej dokumentacji zostanie uznany za potwierdzenie, iż właściciel świadomie działał z pominięciem wymaganych procedur.

Przechowywanie dokumentacji w uporządkowany sposób to nie paranoja, ale podstawowa przezorność. Warto założyć segregator albo folder w chmurze oznaczony „Mieszkanie – remonty i formalności” i systematycznie odkładać tam wszystkie istotne papiery i ich skany.

Co zrobić po otrzymaniu zawiadomienia?

Jeśli po kontroli otrzymasz zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego, absolutnie nie możesz go ignorować. To najgorsze, co można zrobić. Brak reakcji będzie traktowany jako przyznanie się do zarzutów i uniemożliwi skuteczną obronę.

Kontakt z prawnikiem specjalizującym się w prawie budowlanym może kosztować kilka tysięcy złotych – zwykle od 2000 do 5000 złotych za kompleksową obsługę sprawy. To wydatek, ale może zaoszczędzić dziesiątek tysięcy złotych kary, wymuszonych przeróbek czy kosztów legalizacji. Dobry prawnik może wynegocjować korzystniejsze warunki legalizacji, wykazać błędy w postępowaniu inspektora, przedstawić okoliczności łagodzące.

W zawiadomieniu o wszczęciu postępowania znajdziesz informację o przysługujących ci prawach procesowych. Masz prawo wglądu do akt sprawy, składania wyjaśnień, zgłaszania wniosków dowodowych, zaskarżania decyzji. Z tych praw koniecznie należy skorzystać. jeżeli np. poprzedni właściciel wykonał sporne prace, a ty o tym nie wiedziałeś – to okoliczność, którą trzeba udowodnić dokumentami, zeznaniami świadków, umową kupna-sprzedaży.

Terminy w postępowaniu administracyjnym są restrykcyjne. jeżeli nie dotrzymasz terminu na złożenie wyjaśnień czy odwołania, stracisz możliwość obrony. Kalendarz z zaznaczonymi terminami procesowymi i przypomnienia w telefonie to podstawowe narzędzia w takiej sytuacji.

Przepisy działają od lat, teraz tylko skuteczniej

Artykuł 81c Prawa budowlanego pozwalający inspektorom wejść do mieszkania bez nakazu sądowego obowiązuje od wielu lat – nie jest to nowa, dopiero wprowadzona regulacja. Przez długi czas organy nadzoru nie miały jednak wystarczających zasobów ludzkich i organizacyjnych, żeby reagować na każde zgłoszenie. Inspektoraty były przewlekle niedofinansowane, brakowało pracowników, a sprawy ciągnęły się latami.

Teraz sytuacja uległa znaczącej zmianie. Inspektoraty otrzymały większe budżety, zatrudniły nowych pracowników, wdrożyły lepsze systemy informatyczne umożliwiające szybsze przetwarzanie spraw. Wzrosła też świadomość wspólnot mieszkaniowych i zarządców nieruchomości. Administratorzy lepiej rozumieją swoją odpowiedzialność za bezpieczeństwo całego budynku i nie wahają się zgłaszać podejrzeń do odpowiednich organów.

Dodatkowo organy nadzoru budowlanego zyskały dostęp do nowych narzędzi kontrolnych. Porównywanie zdjęć satelitarnych z różnych okresów pozwala wykryć nieudokumentowane rozbudowy. Analiza zużycia mediów może wskazać na nieautoryzowane zmiany w układzie instalacji. Zgłoszenia od firm wykonawczych, które obawiają się odpowiedzialności za nielegalne prace, stają się coraz częstsze.

System działa sprawniej niż kiedykolwiek wcześniej. To nie oznacza masowych, planowych kontroli wszystkich mieszkań w kraju – takie doniesienia medialne były nieprawdziwe. Ale oznacza, iż jeden telefon od sąsiada może skończyć się wizytą inspektora w twoim mieszkaniu. Bez nakazu sądowego. Bez wcześniejszego zawiadomienia. I z realnymi konsekwencjami finansowymi, jeżeli coś będzie nie w porządku.

Co możesz zrobić, żeby się zabezpieczyć?

Najlepszą strategią jest prewencja. Zanim rozpoczniesz jakiekolwiek prace wykraczające poza zwykłe odświeżenie mieszkania, skonsultuj plany z zarządem budynku lub rzeczoznawcą budowlanym. Kilkaset złotych wydanych na profesjonalną poradę to niewielka cena za spokój i pewność, iż działasz zgodnie z prawem.

Jeśli planowane prace wymagają zgłoszenia – zgłoś je. Procedura nie jest skomplikowana, a koszty nieporównywalnie niższe niż późniejsza legalizacja. Zarząd budynku lub powiatowy inspektorat poinformują cię o wymaganych dokumentach. zwykle potrzebny jest projekt techniczny przygotowany przez uprawnionego architekta lub konstruktora, opis planowanych prac oraz oświadczenia dotyczące zgodności z przepisami.

Zatrudniaj profesjonalne firmy, które pracują legalnie i wystawiają faktury. Unikaj ekip pracujących „na czarno”, choćby jeżeli oferują znacznie niższą cenę. Takie firmy często nie przestrzegają przepisów technicznych, a ty jako właściciel mieszkania poniesiesz pełną odpowiedzialność za ich błędy. Faktura VAT i umowa z wykonawcą to nie tylko dowód wydatku, ale także dokumentacja, którą możesz przedstawić podczas ewentualnej kontroli.

Dokumentuj fotograficznie stan mieszkania przed remontem, w trakcie prac i po ich zakończeniu. Przechowuj wszystkie dokumenty związane z mieszkaniem przez wiele lat – nigdy nie wiesz, kiedy mogą się przydać. Kontrola może przyjść choćby kilka lat po zakończeniu remontu.

Jeśli kupujesz mieszkanie po remoncie, żądaj pełnej dokumentacji. jeżeli sprzedający nie może jej dostarczyć, traktuj to jako sygnał ostrzegawczy i albo rezygnuj z zakupu, albo znacząco obniż oferowaną cenę.

Podsumowanie – wiedza i przezorność są kluczowe

Rewolucja, o której pisały media latem 2025 roku, nie nastąpiła. Nie ma masowych kontroli, nie ma milionowych kar dla zwykłych właścicieli mieszkań. Ale system działa sprawniej niż dawniej, a możliwość wejścia inspektora do twojego mieszkania bez nakazu sądowego jest prawdziwa i realna.

Jeden telefon od zirytowanego sąsiada może uruchomić lawinę. Kontrola, protokół, wszczęcie postępowania, konieczność legalizacji, koszty sięgające kilkunastu tysięcy złotych, miesiące stresu i niepewności. Wszystko to można uniknąć przez zwykłą rozwagę i przestrzeganie przepisów.

Prawo budowlane nie zostało wymyślone po to, żeby utrudniać życie właścicielom mieszkań. Jego celem jest zapewnienie bezpieczeństwa konstrukcyjnego budynków i ochrona wszystkich mieszkańców przed konsekwencjami nieprzemyślanych przeróbek. Ściana, którą ktoś usunął bez sprawdzenia czy jest konstrukcyjna, może zagrozić stabilności całego budynku. Niewłaściwie zmieniona instalacja elektryczna może wywołać pożar.

Dlatego warto traktować przepisy poważnie, konsultować plany remontów z profesjonalistami i dbać o dokumentację. To nie paranoja, ale zwykły zdrowy rozsądek i troska o własny portfel. Koszt konsultacji z architektem to kilkaset złotych. Koszt legalizacji samowoli budowlanej to kilkanaście tysięcy. Wybór wydaje się oczywisty.

Idź do oryginalnego materiału