Bank wstrzymał transakcję i zawiadomił urząd skarbowy. Fiskus wszczyna kontrolę wobec osób, które wysłały taką płatność. Wystarczy mała kwota

2 godzin temu

Pan Tomasz prowadzi niewielką firmę remontową. Zlecił przelew na 58 000 zł za prace wykończeniowe w jednym z warszawskich apartamentowców. Wszystko odbyło się zgodnie z umową – faktura wystawiona, robota odebrana, klient zadowolony. Mimo to po kilku minutach pojawił się komunikat: „Transakcja wstrzymana do weryfikacji”. Bank poprosił o potwierdzenie źródła pieniędzy i dokumenty dotyczące zlecenia.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Dla Tomasza to było pierwsze takie doświadczenie. Nie podejrzewał, iż rutynowy opis przelewu – „rozliczenie końcowe” – może uruchomić całą procedurę. Dopiero po kilku dniach i kilku rozmowach z bankiem środki trafiły do odbiorcy.

Banki coraz częściej wstrzymują przelewy

W ostatnich latach banki znacząco rozszerzyły zakres automatycznego monitorowania transakcji. To efekt przepisów wprowadzonych po 2022 roku, które pozwalają instytucjom finansowym analizować przepływy bez informowania o tym klientów.

Każda operacja, która wygląda nietypowo – pod względem kwoty, częstotliwości, celu lub tytułu – może zostać zablokowana jeszcze zanim pieniądze opuszczą konto. System działa błyskawicznie. Wystarczy, iż przelew odbiega od dotychczasowego zachowania użytkownika.

Według danych Generalnego Inspektoratu Informacji Finansowej (GIIF), w 2024 roku zgłoszono ponad 8 tysięcy podejrzanych transakcji. To nie rekord, ale pokazuje, iż systemy wychwytujące nieprawidłowości działają coraz dokładniej. GIIF nie ocenia, czy doszło do przestępstwa – analizuje tylko dane, a gdy uzna, iż sprawa wymaga wyjaśnienia, przekazuje ją dalej, między innymi do urzędu skarbowego.

Jak działają systemy analityczne

Dzisiejsze banki nie potrzebują ludzi, by sprawdzać, kto co przelewa. Całą robotę wykonują algorytmy, które rozpoznają wzorce finansowe. Wiedzą, jakie kwoty najczęściej wysyłasz, komu, z jakiego regionu i w jakich godzinach. Gdy coś się wyróżnia, pojawia się alert.

System nie ma intuicji – reaguje na dane. Dlatego często zablokuje przelew uczciwego klienta tylko dlatego, iż odbiega od normy. Tytuł „rozliczenie”, „umowa ustna” czy „sprawa prywatna” może wystarczyć, by operacja trafiła do kolejki weryfikacyjnej.

W niektórych przypadkach bank pyta o szczegóły, w innych po prostu przekazuje zgłoszenie dalej. Zdarza się, iż urząd skarbowy kontaktuje się dopiero po kilku miesiącach, gdy GIIF skończy analizę.

Co widzi fiskus, a czego nie widzisz ty

Dla urzędów skarbowych dane z systemów bankowych to źródło wiedzy, jakiego wcześniej nie miały. Można z nich odczytać rytm finansowego życia obywateli – od codziennych płatności po niespodziewane wpływy.

Urząd nie reaguje na każdy sygnał. zwykle łączy informacje z różnych źródeł: deklaracji PIT, baz ZUS, rejestrów CEIDG i danych przekazywanych przez banki. jeżeli kwoty się nie zgadzają – dochody są niskie, a przelewy wysokie – fiskus może poprosić o wyjaśnienia. Wówczas trzeba przedstawić dokumenty potwierdzające źródło środków.

Niektóre przypadki trafiają do szczegółowej analizy, jeżeli na przykład seria mniejszych wpłat wygląda jak rozbicie jednej dużej sumy. Inne – gdy transakcja dotyczy osoby, z którą klient nie miał dotąd żadnych powiązań finansowych.

Darowizny pod kontrolą

Ostrożność dotyczy również darowizn. W 2025 roku przez cały czas obowiązują wyższe limity kwot wolnych od podatku. Najbliższa rodzina może przekazać do 36 120 zł, dalsza do 27 090 zł, a osoby spoza rodziny – do 5733 zł. jeżeli jednak suma darowizn z pięciu lat przekroczy te kwoty, należy zgłosić to w urzędzie skarbowym.

Co ważne, samo zgłoszenie nie wystarczy. Przekazanie musi być udokumentowane przelewem bankowym, a tytuł powinien jednoznacznie wskazywać na charakter darowizny, np. „darowizna od ojca Jana Kowalskiego”. W przeciwnym razie urząd może potraktować środki jako nieujawnione przychody.

W praktyce to właśnie darowizny najczęściej budzą pytania kontrolerów. Zbyt ogólny tytuł lub brak dokumentacji bywa mylony z próbą ukrycia dochodu.

Przelew zapamiętany na pięć lat

Dane o przelewach przechowywane są przez co najmniej pięć lat. W tym czasie mogą zostać ponownie przeanalizowane, jeżeli system uzna to za potrzebne. Dlatego choćby pozornie zwykła transakcja sprzed lat może stać się podstawą do pytań o źródło środków.

W sytuacji, gdy urząd uzna, iż pieniądze nie zostały wykazane w deklaracji podatkowej, stosuje tzw. podatek sankcyjny – aż 75 procent wartości środków. Dodatkowo możliwe są kary finansowe lub postępowanie skarbowe.

Z perspektywy klienta bankowego oznacza to jedno: każda większa transakcja zostawia ślad, który może wrócić po latach.

Świadomy tytuł to najlepsza ochrona

Nie da się uniknąć weryfikacji całkowicie, ale można zminimalizować ryzyko. najważniejsze jest, by tytuły przelewów były jasne, konkretne i zgodne z rzeczywistością. Zamiast lakonicznych zwrotów warto pisać wprost: „zapłata za projekt graficzny”, „darowizna od matki”, „pożyczka prywatna z dnia 10 maja 2025”.

Nie chodzi o to, by bać się każdej transakcji. Chodzi o świadomość, iż automaty bankowe nie rozumieją żartów ani skrótów myślowych. Widzą tylko dane. I to one decydują, czy pieniądze przejdą dalej, czy na chwilę utkną w cyfrowym filtrze.

Idź do oryginalnego materiału