„Aleksander II musi umrzeć”. Jak 26-letni Polak wstrząsnął całą Rosją

news.5v.pl 1 tydzień temu

„Aleksander II musi umrzeć. Dni jego są policzone… Umrze, a wraz z nim umrzemy i my, jego wrogowie, jego zabójcy. Historia dowodzi, iż wspaniałe drzewo wolności domaga się ofiar…”.

Tak napisał Ignacy Hryniewiecki w swoim testamencie w przeddzień wydarzenia, które wstrząsnęło całą XIX-wieczną Rosją. Jak napisał, tak też się stało.

13 marca (1 marca według obowiązującego wówczas w tym kraju kalendarza juliańskiego) 1881 r. koło 13:00 car Aleksander II udał się do Maneżu Michajłowskiego odebrać paradę żołnierzy z garnizonu petersburskiego. Po drodze pojechał odwiedzić kuzynkę Katarzynę. Spędził u niej blisko godzinę, po czym wyruszył w podróż powrotną do Pałacu Zimowego w Petersburgu. Kiedy wraz z eskortą znajdował się wzdłuż Kanału Jekatierińskiego, nagle jeden z zamachowców rzucił pod koła jego powozu bombę. Uszkodziła ona tylną jego część, ale carowi nic się nie stało. Eskorta odetchnęła z ulgą – kolejny raz zdołał ujść z życiem. euforia nie trwała jednak długo.

Po chwili do akcji wkroczył 26-letni Ignacy Hryniewiecki.

Zero litości

Car Aleksander II Romanow budził różne emocje. W pamięci wielu Polaków zapisał się jako surowy władca, który zdeptał polskie aspiracje niepodległościowe, bezwzględnie tłumiąc powstanie styczniowe i usuwając ślady polskości z ziem Rzeczpospolitej. W oczach znacznej części chłopów był wyzwolicielem, który oswobodził ich z pańszczyzny i uwolnił spod władzy ziemian. Jeszcze inni uznawali go za reformatora i upatrywali w nim nadziei na modernizację i liberalizację Rosji.

Oczekiwania te nie były przy tym bezpodstawne – car Aleksander II rzeczywiście wprowadził wiele zmian łagodzących nieco surowe oblicze rosyjskiego absolutyzmu.

© Creative Commons

Car Aleksander II

Poza wspomnianym wyżej uwłaszczeniem chłopów przeprowadził w Rosji reformę sądownictwa, przyznając oskarżonym prawo do obrony, powołał tzw. ziemstwa – organy samorządowe mające zajmować się sprawami lokalnych społeczności, zreformował armię, skracając czas służby. Pod jego rządami rozwijała się również rosyjska literatura czy edukacja. Choć stopniowo liberalizował życie w kraju, niektórym to nie wystarczyło.

Na przełomie lat 60. i 70. XX w. na terenie Imperium Rosyjskiego zaczęły powstawać ruchy narodnickie. Ich przedstawiciele mieli poglądy mocno antyfeudalne i socjalistyczne. Krytykowali burżuazję, carat i domagali się daleko idących zmian społecznych i ustrojowych w kraju. Te, które wprowadzał Aleksander II, uznali nie tyle za niewystarczające, ile wręcz niebezpieczne – uważali, iż w ten sposób car chce odizolować rewolucjonistów i przeciągnąć inteligencję na swoją stronę. Uznali więc, iż wyjście jest tylko jedno – zabić władcę.

Zero litości

Aby zwiększyć skuteczność swoich działań, rewolucjoniści zrzeszali się w konspiracyjnych organizacjach. Jedną z bardziej znaczących była Wola Ludu (Narodnaja Wola), powstała w 1879 r. na skutek rozłamu w organizacji Ziemia i Wola. Do osiągnięcia swoich celów obrała sobie radykalne metody – dążyła do obalenia caratu przy pomocy spisków i aktów indywidualnego terroru.

Ten skierowany był głównie przeciwko carowi Aleksandrowi II. Rewolucjoniści liczyli na to, iż zabicie władcy zmusi jego następcę do przeprowadzenia reform lub porwie lud do walki z istniejącym systemem politycznym. Jej zwieńczeniem miało być wprowadzenie w kraju socjalizmu agrarnego opierającego się na chłopstwie.

Rewolucjoniści już od 1879 r. próbowali targnąć się na życie cara. Jeden z zamachów na jego życie zorganizowali tuż przy Pałacu Zimowym, kolejny – przy torach kolejowych na trasie, którą miał wracać z Krymu, jeszcze inny – na ulicach Petersburga podczas jednej z przejażdżek cara. Wszystkie z tych prób kończyły się niepowodzeniem i aresztowaniami spiskowców. Ci jednak nie dawali za wygraną.

Kiedy szósta próba pozbawienia Aleksandra II życia spełzła na niczym, sprawę w swoje ręce wziął jeden z przywódców organizacji – Andriej Żelabow. Stwierdził, iż skoro dotychczasowe metody działania nie przynosiły skutków, trzeba zmienić taktykę.

Polak wśród spiskowców

Żelabow doszedł do wniosku, iż aby zamach się udał, spiskowcy muszą dokładnie poznać plan dnia cara i trasy jego przejazdów. Stworzył więc specjalną grupę obserwacyjną. Na jej czele stanęła jego partnerka Sofia Pierowska, do grona ochotników dołączył zaś m.in. Ignacy Hryniewiecki.

26-latek nie znalazł się w grupie spiskowców przypadkowo. Przyszły rewolucjonista urodził się w 1855 r. w rodzinie zubożałej szlachty w rejonie Bobrujska (dzisiejsza Białoruś). To oznacza, iż pamiętał zryw styczniowy oraz surowe represje, które nastąpiły po nim oraz wychowywał się w atmosferze nienawiści do caratu. I wydawało mu się, iż znalazł rozwiązanie, jak rozwiązać ten problem. Pod koniec szkoły średniej natknął się na nielegalną literaturę narodników wzywających do obalenia caratu i przebudowy porządku społecznego.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Niedługo po tym miał okazję spotkać się z samymi rewolucjonistami – znalazł ich w Instytucie Technologicznym w Petersburgu, gdzie pojechał na studia. Porwany ideami, gwałtownie postanowił dołączyć do ich organizacji – Woli Ludu, przyjmując pseudonim konspiracyjny „Kociak”. Za tym osobliwym określeniem stać miało ciepłe i łagodne usposobienie chłopaka.

Młody Polak mocno zaangażował się w działalność rosyjskich rewolucjonistów – zajmował się agitacją nowych członków do organizacji, zakładaniem kółek konspiracyjnych, stworzył choćby własne pismo o nazwie „Gazeta Robotnicza”. Dla organizacji pracował dniami i nocami, przez co zaczęło mu brakować czasu w naukę, która zeszła na plan dalszy. Choć przez oblane egzaminy wydalono go z uczelni, szczególnie się tym nie przejął. Znalazł na siebie inny pomysł – walkę z caratem. Dla jego obalenia gotów był poświęcić wszystko, łącznie z własnym życiem. Niedługo zyskał sposobność do tego, by dowieść swojej lojalności.

Plan: zabić cara

Dowodzona przez Sofię Pierowską kilkuosobowa grupa spiskowców od pewnego czasu bacznie obserwowała cara Aleksandra II. Na tej podstawie zdobyła wiedzę, która pozwoliła jej opracować dokładny plan zamachu. Miało do niego dojść 13 marca (1 marca według kalendarza juliańskiego) 1881 r. w niedzielę, w momencie, gdy car będzie wracał z Maneżu Michajłowskiego do Pałacu Zimowego. Na podstawie wcześniejszych jego podróży rewolucjoniści ustalili, jaką trasą najprawdopodobniej będzie wracał. Miała ona prowadzić przez ulicę Sadową lub przed nabrzeże Katarzyny. Przygotowali się na obie opcje.

Jak pisze Violetta Wiernicka w książce „Polacy, którzy zadziwili Rosję”, w pierwszym przypadku „miał wybuchnąć potężny pocisk zainstalowany w podkopie przy sklepiku z serami przy ulicy Sadowej”. Gdyby ta eksplozja nie przyniosła pożądanego skutku, do akcji mieli wkroczyć miotacze bomb i dokończyć dzieła. Oni też mieli odegrać kluczową rolę, gdyby władca wracał drugą trasą. W ich szeregi wstąpił właśnie Ignacy Hryniewiecki.

© Creative Commons

Ignacy Hryniewiecki

26-latek był świadomy konsekwencji, z jakimi najpewniej będzie wiązał się atak na cara. W noc poprzedzającą dzień zamachu napisał swego rodzaju manifest:

„Aleksander II musi umrzeć. Dni jego są policzone. Umrze, a wraz z nim umrzemy i my, jego wrogowie, jego zabójcy. Historia dowodzi, iż wspaniałe drzewo wolności domaga się ofiar. Los skazał mnie na wczesną śmierć, nie będę więc świadkiem zwycięstw, nie przeżyję ani jednego dnia, ani jednej godziny w świetlany czas triumfu. ”.

Okazało się, iż dość trafnie przepowiedział swój los – choć mało brakło, a do zamachu by nie doszło. Dzień wcześniej tajna policja aresztowała bowiem Andrieja Żelabowa, podejrzewając go o działalność spiskową – to rzekomo miało uspokoić cara, którego caryca ostrzegała, by ze względów bezpieczeństwa zrezygnował z podróży. Choć pojmanie Żelabowa pokrzyżowało plany zamachowcom, nie zniechęcili się. Dowództwo nad spiskiem objęła jego partnerka Sofia Pierowska. Rewolucjoniści postanowili doprowadzić sprawę do końca.

Do siedmiu razy sztuka

Wszystko szło zgodnie z planem. 13 marca koło 14:00 car Aleksander wracał do Pałacu Zimowego. Miotacze bomb już czekali na swoich pozycjach. Gdy powóz z władcą znalazł się wzdłuż Kanału Jekatierińskiego, jeden z zamachowców – Nikołaj Rysakow – rzucił w jego kierunku bombę. Akcja wywołała panikę, ale nie przyniosła zamierzonych skutków – ładunek wybuchnął z tyłu karety i car Aleksander II wyszedł z zamachu bez szwanku.

Członkowie jego świty natychmiast pojmali Rysakowa i nalegali na władcę, by jak najszybciej opuścić miejsce zamachu. Ten jednak, sądząc, iż niebezpieczeństwo jest już zażegnane, postanowił upewnić się, iż przypadkowe ofiary zamachu otrzymają niezbędną pomoc. Tę zwłokę przyszło mu przypłacić życiem.

© Creative Commons

Zabójstwo cara Aleksandra II, rysunek autorstwa Gustava Brolinga

Wykorzystując zamieszanie związane z pierwszym zamachem, Ignacy Hryniewiecki zbliżył się do cara i rzucił mu bombę praktycznie pod same nogi. Tym razem Aleksander II nie miał tyle szczęścia. Świadkowie zdarzenia zeznali, iż wybuch był tak ogromny, iż wygiął słup pobliskiej latarni, wybijając w niej wszystkie szyby. Materiał wybuchowy zabił dwóch członków z ochrony cara i poważnie ranił ponad dwadzieścia osób – w tym samego władcę.

W dokumencie z policyjnego śledztwa znalazł się następujący opis sytuacji: „kiedy dym opadł, oczom wszystkich ukazał się straszliwy widok – oto pomiędzy rozrzuconymi na ziemi rannymi ludźmi znajdował się także car poszarpane, odkryte nogi Cesarza […] mocno krwawiły, ciało było poranione, a twarz spływała krwią”.

Ranny władca został natychmiast przewieziony do Pałacu Zimowego, ale lekarze, mimo największych wysiłków, nie zdołali mu pomóc. Zmarł o godzinie 15:35. Siódmy zamach na jego życie okazał się tym ostatnim.

Nie przeżył także Hryniewiecki. W wyniku eksplozji został poważnie ranny, wobec czego przewieziono go do szpitala znajdującego się nieopodal Pałacu Zimowego. W pewnym momencie na chwilę odzyskał przytomność, ale nie wyjawił żadnych szczegółów dotyczących ataku ani choćby swojego nazwiska. Zmarł tego samego dnia koło godziny 21:00.

Gorzkie zwycięstwo

Początkowo tożsamość zabójcy cara pozostawała zagadką – wyszła na jaw dopiero podczas procesu sądowego, który Rosjanie wytoczyli pozostałym zamachowcom. Odbył się on 11 kwietnia 1883 r. i zakończył się karą śmierci dla spiskowców. Została ona wykonana cztery dni później – zamachowcy zostali powieszeni w ramach publicznej egzekucji na placu Siemionowskim w Petersburgu.

© Creative Commons

Aleksander II na łożu śmierci, obraz autorstwa Konstantina Makowskiego

Gdyby Ignacy Hryniewiecki przeżył, byłby prawdopodobnie dumny z tego, iż udało mu się doprowadzić plan narodników do końca i dokonać czegoś, czego nie udało się dotąd uczynić żadnemu z nich. Mało tego – po dziś dzień jest on jedynym Polakiem, który dokonał skutecznego zamachu na życie cara. Ten sukces miał jednak gorzki posmak – obnażył krótkowzroczność poglądów narodników. Pozbycie się cara niczego bowiem nie zmieniło, a jak już, to na gorsze.

Zabicie rosyjskiego władcy jeszcze bardziej opóźniło reformy. Jego syn i sukcesor Aleksander III wiele uwagi poświęcał krzewieniu kultu ojca, ale niekoniecznie poszedł jego śladami, jeżeli chodzi o politykę. Odrzucił zbyt liberalny w swojej opinii kurs Aleksandra II na rzecz wzmocnienia swojej władzy. Wbrew nadziejom rewolucjonistów zamordowanie cara nie zrobiło też większego wrażenia na chłopach – ci przyjęli ten fakt z zadziwiającą obojętnością. Marzenia zamachowców okazały się mrzonką, za którą przyszło im zapłacić wysoką cenę.

Idź do oryginalnego materiału