Absurdalna seria mandatów. Wszystko przez tabliczkę przy bramie

1 tydzień temu
Pan Jacek z Katowic ma poważny konflikt z prawem, ponieważ przepisy drogowe nie umożliwiają mu swobodnego postoju przed własną posesją. Nie jest w stanie zatrzymać się przed bramą, bo jego dom znajduje się zbyt blisko skrzyżowania. Już dwa razy został ukarany, a z czasem może być coraz gorzej.
Skomplikowanej sprawie dotyczącej pana Jacka przyjrzała się "Interwencja". Z programu reporterskiego dowiadujemy się, iż mężczyzna mieszka na rogu ulic Klonowej i Kaktusów w Katowicach, a jego dom został wybudowany tam jeszcze w latach 70. XX wieku. Wówczas okolica wyglądała zupełnie inaczej, jednak w tej chwili lokalizacja nieruchomości stanowi poważny problem i podstawę do tego, by mężczyzna płacił karę za każdy postój przed bramą.


REKLAMA


Zobacz wideo Ominął radiowóz, przejechał na czerwonym. Po zatrzymaniu wysiadł, a auto jechało dalej


Mandaty za niewłaściwe parkowanie. Można zostać ukaranym choćby przed własną bramą
W momencie gdy pan Jacek kupował dom, ulica Klonowa była asfaltowa, natomiast ulica Kaktusów stanowiła drogę polną. Z czasem jednak okolica uległa modernizacji i od wtedy brama wjazdowa należąca do mężczyzny znajduje się zbyt blisko skrzyżowania.
Moja brama wjazdowa znalazła się automatycznie, z nie mojej winy, około ośmiu metrów od skrzyżowania
- wyjaśnił "Interwencji" pan Jacek. Problemy mężczyzny zaczęły się w 2024 roku, gdy po raz pierwszy został ukarany przez straż miejską. Powodem było źle zaparkowane auto.
Zauważyłem z okna mojego domu, iż strażniczka wkłada mi za szybę powiadomienie o konieczności zgłoszenia się do straży miejskiej. Wyszedłem, wytłumaczyłem, iż tutaj mieszkam
- twierdzi mieszkaniec Katowic. Z kolejną karą musiał zmierzyć się w czerwcu, gdy tylko na chwilę zostawił samochód przed bramą i udał się do domu po klucze. Jego argumenty nie trafiały jednak do strażniczek, dlatego na jego koncie wylądował drugi mandat.
Samochód postawiony przez tego pana przy bramie całkowicie blokuje chodnik i zmusza pieszych do wyjścia po prostu na jezdnię, co stwarza bardzo niebezpieczne sytuacje. Było kilka interwencji podejmowanych wobec tego mężczyzny
- tłumaczy insp. Jacek Pytel ze Straży Miejskiej w Katowicach. Jedna z sąsiadek twierdzi natomiast, iż samochód pana Jacka "nigdy nic nie blokował". Opinia sąsiedzka nie ma tutaj jednak większego znaczenia, a mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, jak poważny jest problem. Mandatom towarzyszą bowiem punkty karne, które w przyszłości mogą choćby pozbawić go prawa jazdy.


Nie może zaparować na własnym podjeździe. choćby policja rozkłada ręce
Pan Jacek nie przyjął mandatów, przez co sprawy trafiły do sądu, który ostatecznie podtrzymał stanowisko straży miejskiej.
Pierwszy raz ukarał go w ubiegłym roku karą nagany, a w tym roku, w wyniku skierowanego wniosku przez straż, sąd ukarał go grzywną w wysokości 400 złotych
- dodaje insp. Jacek Pytel, zaznaczając, iż strażnicy nie utrudniają mu wjazdu na posesję. Podejmują jedynie obowiązkowe czynności, które powinny zostać wykonane wobec każdego, kto parkuje w tym miejscu. Pan Jacek ma jednak odmienne zdanie na ten temat.
Sprawdź również: Koncesja wygasa, ale portfele pełne. Tyle zarabiają na autostradzie A4
Byłem na spotkaniu z zastępcą komendanta, kulturalnie mnie przyjął. Miał zdjęcia w komputerze okolic tutaj mojej posesji i faktycznie przyznał mi rację, iż sytuacja jest kuriozalna i niezawiniona z mojej strony. Natomiast nie może mi pomóc w tej sprawie. Nie może powiedzieć strażniczce miejskiej, żeby ta nie wykonywała swoich obowiązków
- mówi na łamach "Interwencji". Mężczyzna uważa, iż sytuacja a jest absurdalna, ponieważ w związku z modernizacją został "odcięty od możliwości zatrzymania się przed własną posesją".


Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.


Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału