Nikifor Maruszeczko zabijał zaledwie przez kilka miesięcy - od października 1937 do stycznia 1938 roku. Zasłynął niezwykle skutecznymi i wielokrotnymi ucieczkami przed policją. Wpadł przez przypadek, bo - jak zeznawał - jego nieszczęściem było to, iż lubił sobie popić. - Żal mi osób uczciwych, bo były one niewinne. Policjantów mi nie żal, bo mnie stale prześladowali - mówił podczas procesu.